Powieści Agnieszka Janiszewskiej już od kilku miesięcy stały na mojej półce. Jednak nie czułam się na siłach, by po nie sięgnąć - bałam się, że może nie być to ich czas. Ostatnio jednak naszła mnie ochota na literaturę obyczajową, która mnie wciągnie i skupi moją uwagę na kilka godzin. Czy Czwarta powieść. Tom I dokonała? O tym w tej recenzji. Regina jest autorką trzech powieści, a przy okazji absolwentką polonistyki i bibliotekoznawstwa. Jej marzeniem jest osiągnięcie sukcesu pisarskiego i z całych sił do tego dąży. Jednak po wydaniu trzech książek, potrzeba pomysłu na tę czwartą powieść. Pewnego dnia los uśmiecha się do Reginy ? jedna z czytelniczek zgłasza się do niej z maszynopisem, który powstał przed wojną. Autorka ma przeredagować ją po swojemu, nadać jej odpowiedni kształt i wydać - tak, by reszta świata poznała tę historię. Choć pomysł nie budzi jej entuzjazmu, postanawia podjąć się tego wyzwania. Nie przypuszcza nawet, co przyjdzie jej odkryć podczas swojego researchu... Zacznę od swoich pierwszych wrażeń. Przede wszystkim główna bohaterka: Regina, która na początku niekoniecznie mnie do siebie przekonała. Jej humory, które mnie zdecydowanie odrzucały, sprawiły, że lektura pierwszego tomu niekoniecznie szła mi tak łatwo, jak myślałam. Z drugiej strony jednak ją rozumiałam - każdemu puszczałyby nerwy, gdyby słyszał, że powinien przestać spełniać swoje marzenia i znaleźć ?normalną? pracę i męża. Sam początek tej dość szalonej historii, w której Regina miała napisać ową czwartą powieść, korzystając z historii spisanej przez kogoś innego, bardzo mnie zaciekawił. Naprawdę chciałam dowiedzieć się, dlaczego to właśnie ta bohaterka ma wykonać to zadanie i jak ma tego dokonać - bo wbrew pozorom wcale nie jest tak łatwo napisać jakąś książkę na podstawie wspomnień czy też zapisków kogoś innego. Dlatego też szanuję autorkę za przedstawienie takiego pomysłu oraz tego, że nie jest to coś łatwego. Bardzo zaciekawiła mnie też postać starszej pani, czytelniczki Reginy, która podsunęła jej materiał na kolejną powieść. Czułam, że jest to bohaterka istotna dla całej fabuły i choć autorka mogła śmiało odstawić ją na bok, a skupić się wyłącznie na Reginie, to tego nie zrobiła. No i całe szczęście! Obawiam się myśli, jak by wyglądała ta historia, gdyby Agnieszka Janiszewska zdecydowała się na taki krok. Zdecydowanie zabrakłoby tutaj tego dodatkowego ?smaczku?. Pióro autorki jest bardzo dobre, więc lektura tej pozycji sprawiła mi przyjemność, wciągnęła mnie i po prostu dobrze się przy niej bawiłam, choć tematyka niecały czas była taka beztroska i wesoła. Jednak nie będę też ukrywać, że mimo tych plusów, czegoś mi zabrakło przy tej pierwszej części. Wiem, że to był tylko wstęp do całej historii i tak też traktuję ten tom ? dlatego nie chcę skreślać go całkowicie. Po prostu dam mu niższą ocenę niż tą, którą postanowiłam przyznać kontynuacji.