"Danse Macabre" podejmuje bardzo wiele różnorodnych zagadnień. Omawiane są głównie filmy i książki grozy powstałe w latach 1950-1980, ale autor nie stroni od dygresji i będziemy mieli okazję przeczytać o wiele, wiele więcej...
Już od pierwszych stron Stephen King oczarowuje swoją inteligencją i spostrzegawczością. Opisuje między innymi błędy logiczne popełnione we "Frankensteinie" Mary Shelley, chłodno komentując naiwność autorki.
Dużym plusem jest lekki i przystępny styl autora. Stephen King pisze dowcipnie i z rozbrajającą szczerością, nie szczędząc ironii. Kolejnym pozytywnym aspektem „Danse Macabre” jest próba wyjaśnienia kwestii nurtującej wielu: co właściwie lubimy w tych okropnych filmach? Czemu płacimy, aby się bać, czemu chcemy odczuwać przerażenie i oglądać różne mało przyjemne rzeczy na ekranie? Wyjaśnienie Stephena Kinga jest niezwykle proste i trafiające do czytelnika i być może całkowicie zaspokoi czyjąś ciekawość.
Największą wadą "Danse Macabre" jest to, jak bardzo książka nastawiona jest na mentalność Amerykanów. Nam trudno jest zrozumieć ogromne przejęcie wystrzeleniem przez Rosjan Sputnika, widzimy to raczej w kategorii osiągnięcia techniki niż wielkiej przegranej. U nas nie było "kryzysu paliwowego", nie byliśmy bezpośrednio zaangażowani w wojnę w Wietnamie i być może trudno będzie współczesnym czytelnikom dokładnie zrozumieć co autor chciał przekazać. Stephen King pisze o filmie "Amityville Horror" jako o horrorze ekonomicznym z ogromną pewnością słuszności swojej tezy, tak, iż zastanawiamy się, czy to my aby czegoś nie przeoczyliśmy. Możliwe, że na tle wydarzeń polityczno-ekonomicznych zza oceanu z owych latach taka interpretacja jest całkiem słuszna, ale tu i teraz zdaje się być po prostu wydumana i bardzo dziwna. Jakby tego było mało, większość tytułów, czy to filmów czy książek jest u nas trudno dostępna, czy w ogóle nieosiągalna, nigdy nie zostały one wydane lub popadły w zapomnienie. Rozdział o przerażających audycjach radiowych możemy sobie właściwie darować (choć jest niezmiernie ciekawy), nie wyobrażam sobie bowiem skąd w XXI wieku mielibyśmy dostać nagranie tego typu.
Książka jest również bardzo stronnicza. Rzecz jasna, trudno pisząc tekst tego typu wyzbyć się subiektywizmu, ale King o niektórych twórcach i ich dziełach pisze z niemal bluźnierczą pogardą, inne natomiast podziwia i wychwala niemalże na każdej stronie, jak ma się np. rzecz z filmem "Alien", co może stać się irytujące.
Ogromne zastrzeżenie mam do polskiego tłumaczenia. W książce występuje wiele tytułów, niektóre zachowane są w oryginale, inne ujęte w cudzysłów, wyróżnione kursywą lub przetłumaczone. Można łatwo się pogubić, zwłaszcza jeśli pada kilka nazw obok siebie. Stwarza to wrażenie niepotrzebnego chaosu i bałaganu.
Mam również wrażenie, iż książka została napisana za wcześnie. Stephen King już odnosił sukcesy na polu literackim, jednak, pomimo kilku wydanych powieści, był dopiero początkującym pisarzem. I tylko pisarzem. Gdyby „Danse Macabre” zostało napisane trochę później, zapewne bardzo różniłoby się od wersji jaką mamy przyjemność czytać teraz. Kilka lat później autor mógł już się pochwalić scenariuszami filmowymi i większą ilością powieści, co zapewne pozwoliłoby Kingowi na inne podejście do niektórych spraw.
Stephen King we wstępie podkreślił, iż miał obawy przed stworzeniem owej książki i „onieśmielała go perspektywa napisania prawdy”. I cóż, trzeba przyznać, że zmyślane strasznych opowiastek wychodzi mu dużo lepiej niż opisywanie cudzych.
Jeśli kogoś nie zniechęciłam śmiałymi zarzutami stawianych „Danse Macabre”, to polecam, gdyż można dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy, trochę lepiej poznać pisarza często stawianego na zaszczytnym pierwszym miejscu wśród twórców obecnej literatury grozy i być może samemu wyciągnąć wnioski z jego słów.
Opinia bierze udział w konkursie