DEAD(LY) END
Więc tak ? w końcu mamy koniec. Rozpisał się w tej serii Remender, oj rozpisał, bo on zazwyczaj dość krótko i konkretnie, a tu proszę, dwanaście tomów, łącznie 56 zeszytów, sporo tego. Ale najwyraźniej dobrze mu się to pisało i to czuć. Z drugiej strony, seria już nieco straciła pazur, więc fajnie, że tego finału nie przeciągał nam jakoś za bardzo. No a ów finał ? w środku którego jesteśmy, bo to druga jego część przecież ? to kawał dobrego komiksu, fajne podsumowanie i w sumie żal, że jednak koniec, że już nie będzie tych bohaterów i tego świata. Ale zawsze można zacząć od początku.
Jeśli chodzi o treść, wydawca wiele nie zdradza, to i ja się dostosuję.
Więc tak: Marcus znalazł swoją bezpieczną przystań, ostoję i w ogóle. Żyje sobie spokojnie, wszystko jakoś się układa i wtedy pojawia się szansa i? No właśnie, co z tego wyniknie? Przeszłość go dorwie? A może jednak uda się obronić to, co ważne?
No to koniec. Fajnie było, się skończyło i liczę, że coś Remendera z tych lepszych jego prac zastąpi tę serię. Bo jednak luka zostanie, zostanie teraz jakiś taki żal, że więcej nie ma. Ale i satysfakcja, że już koniec. Bo wiadomo, od pewnego czasu poziom serii nieco spadł i wiadomym było, że już za długo nie ma co tego ciągnąć. Tym bardziej doceniam, że Remender w finale dał radę i nie zawiódł, a poziom wrócił na wyższy poziom. I godnie się to wszystko dopełniło, fajnie też wchodząc nieco w taką meta estetykę.
Ten wielki finał, rozpisany na dwa tomy, to i godne podsumowanie, godny ciąg dalszy, ale też i rzecz zataczająca swoiste koło ? ot spójrzcie choćby tylko na tę okładkę, która jakoś tak kojarzy się mocno z tym, co było na początku, czyli co widzieliśmy na okładce tomu pierwszego. Środek, no za dużo nie chcę tu mówić, bo to już (od dawna zresztą) nie ten etap, żeby za wiele o tym opowiadać. Po prostu dzieje się, leci to wszystko przed siebie, jest dynamiczna, ale wiadomo, Remender znajduje czas na to, by pogadać, poopowiadać i żeby czasem można było dech złapać, a sam finał? No przekonacie się. Jednych zachwyci, innych zawiedzie, dla kolejnych będzie oczywisty, innych może zaskoczyć? Kwestia gustu, mi pasował, tak powinno być i tyle.
Więc jeszcze słówko o rysunkach, bo te niezawodnie znakomite są. Cartoonowa kreska, prosta, ale z detalami, z wyrazem, z siłą. Bohaterowie rozpoznawalni są na pierwszy rzut oka, świat świetnie uchwycony ? tu sporo robi kolor, barwny, wyrazisty, acz mający w sobie mroku, mocno czerpiący z tego, z czego powinien, czyli estetyki kina lat 80. ? dynamika znakomita, kadrowanie bardzo płynne. No jest na co popatrzeć, tak po prostu.
No to? Chyba wiadomo. Warto. Jak całą serię. Nie dla każdego to produkt jednak krwawy, wulgarnym brutalny, seks i przemoc, na dodatek na poważnie, z brudem, ale kto lubi klimaty tego typu, będzie zadowolona z całości.
Opinia bierze udział w konkursie