?Jak podejmować decyzje, kiedy każda może okazać się błędna i prowadzić do katastrofy, nawet jeżeli przyświecają im dobre intencje??
Od początku twórczości Artura Urbanowicza umawiam się na spotkania z jego powieściami. ?Gałęziste? szalenie mi się podobało, ?Grzesznik? w mniejszym stopniu przekonał, ale zaraz po nim wciągająco wskoczyłam w ?Inkuba?, a potem zachwyciłam się ?Paradoksem?. Spotkania z ?Demanem? z jednej strony nieco się obawiałam, nigdy nie przepadałam za ideą superbohaterów, a to właśnie oni nakręcali akcję książki, z drugiej, znając pióro autora liczyłam, że nada przygodzie czytelniczej intrygującego kolorytu, który pozwoli na czerpanie przyjemności z czystej rozrywki śledzenia fabuły, ale równocześnie skłoni do refleksji o naturze człowieka. I nie zawiodłam się. Zaskoczyło mnie, że mi się spodobało i komfortowo odnalazłam się w demonicznej, wilkołaczej i zombie oprawie charakterologicznej.
Nie zabrakło zwykłego człowieka, bez super mocy, nadzwyczajnych umiejętności, czynnika długowieczności, ale za to z pełną gamą ludzkich wad i ciemnych tajemnic. Czułam, że autor znakomicie bawił się w wyłuskiwanie mrocznych warszawskich sekretów dożywianych przez mieszkańców, oddanych zwykłej codzienności pracy i życia zawodowego, istnieniu na pierwszych stronach gazet lub sprytnie usuwających się poza publicity. Szeroka paleta postaci, ciekawie dobranych, atrakcyjnie sportretowanych, kontrastowo zestawianych. Frapująco wchodziłam w aspekty dobra i zła, kluczy ich zestawiania, nierozerwalnej symbiozy warunkującej egzystencję. Różne odcienie szarości, jedynie odbicie we własnych oczach intensyfikowało czerń lub kierowało ku bieli. Świetnie bawiłam się w interpretowanie czynów bohaterów, chętnie stawiałam się w ich sytuacji, podążałam tropem intuicji odgadywania własnych zachowań w zaistniałych sytuacjach.
Czy faktycznie znam siebie tak dobrze, aby zaufać sobie, że moja postawa napawałaby dumą, podążaniem za przyjętymi życiowymi wartościami, w zgodzie z duchem otrzymanego wychowania? A może gdzieś w tle pojawiałyby się coraz intensywniej słyszalne podszepty namawiające do wykorzystania siły, pozycji i przewagi wobec innych, zwłaszcza nielubianych, krzywdzących i toksycznych? Z entuzjazmem przyjęłam odniesienia do subiektywnej skali grzechów i przewinień, etyki metod naprawiania krzywd, pojemności pojęcia sprawiedliwości. Kilka mocnych scen podkreśliło obecność w horrorze, szydercze wejrzenie w ludzką duszę, dwulicowość człowieka, zwierzęcość cech, napędzanie strachem, zew nawołujący do przekraczania granic niespisanego prawa. Czy demon niszczy człowieka, a może człowiek z własnej woli poddaje się destrukcji, bez udziału nadprzyrodzonych mocy, jako jednostka i gatunek, ze sprytem, siłą, szybkością i zwinnością knowania? Czy naprawdę lęki definiują nas? Czy jesteśmy gorsi niż widać na pierwszy rzut oka?
Urbanowicz podsuwał sporo materiału do przemyśleń, co chętnie podchwytywałam, lecz czasami wyczekiwałam większej wnikliwości w mroki tragające duszą postaci. Nie do końca przekonywała postawa psycholożki, miałam lekkie kłopoty z kapłańskim przygotowaniem merytorycznym, zbyt małą dociekliwością dziennikarską, ale wszystko to czemuś służyło, co przyjęłam za dobrą monetę. Od czasu do czasu lubię wejść w klimat zombie, zwłaszcza jak to myślący stwór, niekiedy lubię patrzeć na karmienie się ludzkim grzechem, szczególnie jak w przystojnym wydaniu, natomiast dobro w superbohaterach nie jest już tak pasjonujące, a autorowi udało się do niego zachęcić w demanicznej odsłonie, i to jeszcze na tyle, że z zainteresowaniem wyczekuję kontynuacji przygody czytelniczej. Warto na koniec podkreślić znakomity postęp w stylu narracji, zawsze było w nim coś, co szalenie przyciągało mentalnie i sugestywnie podgrzewało wyobraźnię, ale teraz doszło jeszcze panowanie nad gładkością i barwnością snucia opowieści. Bookendorfina
Opinia bierze udział w konkursie