Tytuł tej książki całkowicie do niej pasuje, bo czuję się zniszczona. To jedna z tych historii, gdzie nie ty kończysz z książką, ale ona z tobą. I mówię to, mimo że przeczuwałam jej zakończenie. To była przepiękna przygoda, otulona słonecznikami i tańcem w deszczu.
Uważam, że książka jest naprawdę dobrze napisana i czytało mi się ją rewelacyjnie. Wątek enemies to lovers jest C U D O W N Y. Nie było to tylko czcze gadanie i niechęć, oni rzeczywiście się nie znosili. Przy każdej okazji dogryzali sobie, robili na złość i czasem było to nawet na większą skalę. Relacja pomiędzy bohaterami jest świetnie zbudowana i czuć emocje, które krążą wokół nich. Nie jest ona oparta na niczym, doskonale wiemy, skąd ona się wzięła. Z biegiem czasu widzimy jej ewolucje i to jest absolutnie genialne. Kocham moment stawania się lovers.
Zazwyczaj w tego typu książkach mam problem z głównymi bohaterkami. Bywają one irytujące i po prostu głupie. Evangeline totalnie taka nie jest. Dąży do perfekcji, ale to właśnie ona prowadzi ją do jej własnej destrukcji. I wszystko to za sprawą osób, które powinni być jej najbliższe. Skrywa się za maską obojętności i tej ?dobrej dziewczyny?, ale w środku po mału się rozpada. I to właśnie Shade, z którym łączy ją nienawiść, skleja wszystkie jej kawałki z powrotem.
Nie tylko Evie nosi tu maskę, a nawet posunę się do stwierdzenia, że to Shade nosi ją większą. Gwiazda szkoły i król imprez, który skrywa swoje wrażliwe oblicze. W środku jest skrzywdzonym nastolatkiem, który radzi sobie z presją życia za pomocą alkoholu, dziewczyn i dokuczaniu pewnej blondynce. Tak naprawdę ma ogromne serce, które boi się, że zostanie złamane. Widzimy to w tych wszystkich małych rzeczach, które robi dla Evangeline. Niby się nienawidzą, aleeee? Musicie przeczytać, aby dowiedzieć się o ich dzieciństwie, co się w nim stało i jakie uczucia im wtedy towarzyszyły. Przysięgam, że piszczałam wtedy wewnętrznie.
Muszę też wspomnieć, że Shade to największy słodziak. Chcę takiego Shade?a. To jak on troszczył się o Evie i wspierał ją, bożeeee. Pamiętał drobne rzeczy, które mu mówiła, a potem je spełniał. Taniec w deszczu? Wiem, brzmi banalnie, ale to było tak urocze. A nawet się wtedy zbytnio nie dogadywali! Scena w bibliotece? Matko ????
Postacie drugoplanowe również są świetnie wykreowane i ich rozterki obchodzą mnie równie mocno. Naprawdę jestem pod wrażeniem tego, jak wszystko tutaj idealnie ze sobą współgra. Pokochałam tę historię i z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
CZYTAJCIE DESTRUCTION!!
Opinia bierze udział w konkursie