"Biedny Tom już wystygł" to trzecia część cyklu powieści kryminalnych o kanadyjskim detektywie Williamie Murdochu.
Już na pierwszy rzut oka książka przykuła moją uwagę cudowną, klimatyczną okładką, na której widnieje kobiecy portret w sepii wiernie oddający wiktoriańskiego ducha powieści oraz niezwykłym, intrygującym tytułem. Okazało się, że choć w żaden sposób nie nawiązuje on do fabuły, ma bezpośredni związek z mottem powieści będącym cytatem z szekspirowskiego "Króla Leara" - dopiero maksyma ściśle wiąże się z przesłaniem książki. Ta swoista łamigłówka, której rozwiązanie czeka na uważnego czytelnika po zakończeniu lektury, jest subtelnym i nieco szelmowskim gestem autorki w jego stronę, moim zdaniem bardzo ujmującym. Bez zwlekania zabrałam się zatem za "Biednego Toma" zdeterminowana do odkrycia wszystkich zagadek i tajemnic, które autorka z pewnością trzymała dla mnie w zanadrzu...
Toronto, koniec XIX wieku. Detektyw Murdoch dowiaduje się, że młody i powszechnie lubiany konstabl Oliver Wicken nie wrócił na komisariat z nocnego patrolu. Tknięty złym przeczuciem natychmiast rusza na poszukiwania mężczyzny; niestety, znajduje go martwego w jednej z opuszczonych posesji z raną postrzałową głowy. Choć ślady sugerują samobójstwo, intuicja podpowiada Murdochowi co innego. Rozpoczyna się żmudne i zawiłe śledztwo naszpikowane fałszywymi tropami, matactwami, niespodziewanymi zwrotami i buzujące od skrzętnie skrywanych rodzinnych sekretów. Trop prowadzi detektywa do z pozoru zacnej i poważanej mieszczańskiej rodziny Eakinów, której członkowie zdają się mieć niejedno na sumieniu...
Książka ujęła mnie duszną atmosferą wiktoriańskiej obyczajowości, gdzie za fasadą ponurej pobożności i konwenansów skrywają się wstydliwe, mroczne sekrety i moralność pozostawiające wiele do życzenia, tak bardzo kojarząca się z klimatem powieści Charlesa Dickensa. I choć trudno zorientować się, że akcja toczy się w Toronto, co do realiów epoki wiktoriańskiej nie ma najmniejszych wątpliwości. Już dawno nie zetknęłam się z tak sugestywnie, plastycznie i wiarygodnie oddanymi dziewiętnastowiecznymi realiami - ich duch tak dalece przenika najdrobniejsze nawet aspekty codzienności: mentalność, obyczajowość, rozwarstwienie społeczne, modę, że czytelnika nie opuszcza nieprzeparte wrażenie podróży w czasie. Fantastyczna ekspresja narracji i wielka dbałość o historyczne szczegóły oraz umiejętność tworzenia klimatu pozwalają poczuć zatęchłą, ponurą wiktoriańską atmosferę idealnie współgrającą z fabułą powieści. Wielkie brawa dla pani Jennings!
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie głównie drobiazgowość w przedstawieniu realiów: przerażająco nieudolne początki kryminalistyki, które przyprawiłyby o palpitacje serca współczesnych detektywów, patologów i sędziów, koszmarna rzeczywistość ówczesnych zakładów dla obłąkanych, wszechobecna mizoginia - tak wtedy naturalna, że aż budząca grozę, które zostały zaprezentowane tak wiarygodnie i obrazowo, że nie zawahałabym się napisać: po mistrzowsku.
Również sama intryga kryminalna przyciąga uwagę i trzyma w napięciu dosłownie do ostatniej strony; mimo niespiesznej akcji książka wciąga bez reszty i nie pozwala oderwać się od fabuły do samego końca.
"Biedny Tom już wystygł" to wyjątkowa gratka dla wszystkich wielbicieli kryminałów w kolorze sepii oraz pasjonatów powieści rozgrywających się w epoce wiktoriańskiej. Rewelacyjnie przedstawione - wykreowane czy też ożywione przez autorkę - realia zachwycają swoim autentyzmem i niepowtarzalnym klimatem. To połączenie Dickensa i Conan Doyle'a z domieszką charakterystycznej nuty Maureen Jennings. Gorąco polecam!
Opinia bierze udział w konkursie