Colter Shaw jest łowcą nagród. Wyszkolonym, inteligentnym i tak wnikliwym, że wydaje się, jakby żadna zagadka czy zaginiona postać nie sprawiała mu najmniejszego problemu. Może prócz tej, która przyczyniła się do śmierci jego ojca, a która nie daje mu spokoju. Colter musi znaleźć zapiski Ashtona ? swojego ojca ? by móc zrozumieć, dlaczego ten został zrzucony ze skarpy? Nie ma tu mowy o nieszczęśliwym wypadku. Nie w przypadku Ashtona Shawa, który nauczył swoje dzieci trudnych zasad survivalu. Jak się okazuje: bardzo ważnych zasad, które wielokrotnie uratowały skórę Coltera.
Jednak, gdy Shaw dostaje informację o poszukiwaniu dwóch młodych mężczyzn, którzy są oskarżeni o atak na jeden z kościołów, odkłada na bok sprawy prywatne. Jedną z zasad Shawa jest to, iż osoby, które odstawia pod wymiar sprawiedliwości, mają mieć szansę na obronę, a ciężko o takową, jeśli jednostka zginie podczas obławy. Zupełnie inne podejście do sprawy ma Dalton Crowe, którego interesuje jedynie nagroda za złapanych uciekinierów, ale już niekoniecznie to, czy będą żywi.
Colter nie ma wyboru: musi przechytrzyć Daltona, by poszukiwanym chłopakom nie stała się krzywda. Niestety, plan poszedł nie do końca po myśli Shawa i jeden z mężczyzn popełnia na jego oczach samobójstwo.
A w głowie naszego bohatera pojawia się jedno pytanie: dlaczego?
Okazuje się, że samobójca miał problemy, a by z nimi sobie poradzić, zgłosił się na trzytygodniowy "turnus naprawczy" w Fundacji Ozyrysa. Nie spodziewał się tylko, że trafił prosto w ręce sekty?
"? W takim razie to nie wygląda na typową grupę samopomocy. Ale nie oznacza jeszcze, że mamy do czynienia z sektą.
? A czym właściwie jest sekta? ? zapytał.
DeStefano zachichotała.
? Ktoś kiedyś powiedział, że sekta to każdy ruch religijny albo społeczny, który nie bardzo nam się podoba.
(...)
? (...) sekta, po pierwsze, kontroluje otoczenie swoich wyznawców; po drugie ma swój system kar i nagród; po trzecie wzbudza u wyznawców poczucie bezsilności; po czwarte wykorzystuje strach, żeby nad nimi panować; po piąte lansuje uzależnienie od przywódcy i po szóste stawia sobie za cel przemodelowanie zachowań zwolenników.
Jest jeszcze jeden element: na czele prawie każdej sekty stoi człowiek, który decyduje o wszystkim. Przywódca zwykle jest mężczyzną o nienasyconym ego, atakuje wrogów, miewa wybuchy wściekłości, święcie wierzy w swoją rację, nie słucha rad ani krytyków, jest paranoicznie podejrzliwy, do tego pragnie pochlebstw i uwielbienia."
Jednak nie tylko zmarły chłopak zaprząta myśli Shawa. Jest jeszcze kobieta, którą dostrzegł wśród wysłanników Fundacji Ozyrysa, a która wygląda na zastraszoną.
Shaw postanawia przeniknąć do organizacji, by pod fałszywym nazwiskiem i życiorysem upewnić się, czy Fundacja nie niesie za sobą zagrożenia na większą skalę.
"(...) Victoria nadal liczy na szansę odwiedzenia Elego w pokoju medytacji. Ale tam nie trafi. Ani ona, ani żadna inna kobieta. Colter Shaw już się o to postara."
Ale ktoś taki jak Colter Shaw rzadko się myli i narażając własne życie próbuje powstrzymać guru sekty ? Elego ? przed dalszym rozlewem krwi w imię jego własnych, wyimaginowanych wierzeń.
"Dwaj strażnicy z jednostki pomocniczej otworzyli drzwi i do sali wkroczył cały orszak z mężczyzną w białej tunice na czele. Wolnym krokiem wszedł do jadalni. Spontanicznie wezbrały się takie same powolne, rytmiczne brawa.
Mistrz Eli przystanął, uśmiechnął się i przywitał swoją trzódkę, dotykając dłonią lewego ramienia."
Czytając podniosłe "wykłady" Elego (grafiki) czułam się, jakbym to ja stała w tłumie jego trzódki. Jego słowa wielokrotnie były tak wzniosłe i przynoszące nadzieję, że osoby, które dotknęło prawdziwe cierpienie i straciły sens walki, naprawdę mogłyby uwierzyć w to, że w przyszłym życiu zobaczą swoich bliskich. Jego charyzma i pewność w swoje przekonania spowodowały, że ma stado wiernych uczniów, którzy są gotowi zrobić wszystko, by znaleźć się w gronie jego ulubieńców i? ochronić swojego mistrza.
"Stworzył tę fikcję tylko po to, by zbić na niej fortunę. Gorąco wierzył jednak w moc, którą czerpał z nauczania swojej trzódki. Uzależnił się od niej. Dał się omamić własnej mitologii. Sam stał się Ozyrysem, bogiem podziemnego świata, bogiem płodności."
Czasami natomiast miałam wrażenie, że ten cały Eli to taki trochę znany wszystkim Król Julian z Pingwinów z Madagaskaru.???? No, zobaczcie.
"? Czeladnik Marion jest jedną z najlepszych. Kochamy ją, prawda? Kto miał sesję z czeladnik Marion? Pokażcie się! Patrzcie, jaki las rąk. Tylko patrzcie! Sam ją wybrałem. Zobaczyłem ją i rozmawiałem z nią trzy minuty, tylko trzy minuty. Od razu wiedziałem, że to urodzona czeladnik i trenerka."
Niby błazen? Ale to tylko pozory. Tak naprawdę Eli pod pięknymi słowami skrywa brutalność. Ten facet zrobi wszystko, by chronić swój interes życia? Nawet za cenę czyjegoś istnienia.
Shaw znajduje się w niebezpieczeństwie, wchodzi wprost do paszczy lwa, ale niespodziewanie znajduje sprzymierzeńców w tej nierównej walce z zaślepieniem uczniów Elego i samym mistrzem. Jednak czy te kilka osób wystarczy, by zatrzymać spiralę cierpienia?
"Do jutra" jest drugim tomem przygód Coltera Shawa, ale uwierzcie mi, nie musicie znać pierwszej części, by odnaleźć się w tej historii. Napisana jest przyjemnym językiem, a sam Shaw to niezły cwaniaczek ???? Co prawda znalazłam niewielki błąd logiczny, nie wiem czy to kwestia przekładu, czy oryginału, ale nie wpływa to w żaden sposób na odbiór treści. To druga książka o sekcie, którą przeczytałam w ostatnim czasie, ale ta przemawia do mnie bardziej (jakkolwiek to nie brzmi). Można przyjrzeć się sposobom działania sekty i tym, jak ogromne pranie mózgu robią takie organizacje?
"(...) Rozpromieniła się i wykonała gest pozdrowienia, który odwzajemnił. Wyglądała na głęboko poruszoną. Kiedy Eli się oddalał, odprowadzała go oczarowanym spojrzeniem.
<Na pranie mózgu wolę mówić inaczej: psychobójstwo.>"
Recenzję chciałam zakończyć wesołym "do jutra", ale po tym fragmencie?
"? Do jutra ? ciągnął Eli łagodnym, monotonnym głosem ? gdy znowu spotkacie swoich bliskich, gdy rozpoczniecie nowe życie i odnajdziecie zasłużone szczęście i spokój. Powtórzcie za mną. Do zobaczenia?
? ? do jutra! ? odpowiedział mu chóralny, radosny krzyk.
? Pamiętajcie, śmierć nie istnieje. Nigdy nie mówimy, że "umrzemy". Mówimy, że "dokonujemy przejścia". Przejścia z tego życia w lepsze. (...)
Colter Shaw nie słyszał jednak porywających słów. W głowie brzmiało mu tylko zdanie, które zaledwie przed godziną powiedziała do niego Victoria.
<Kiedy za parę tygodni dokonam przejścia, wszystko będzie w porządku.>
Nie miała na myśli ukończenia Procesu; myślała o tym, że jak Adam Harper popełni samobójstwo."
? Zmieniłam zdanie.
Książkę oczywiście polecam...
Opinia bierze udział w konkursie