"Dobre wychowanie" Amor Towles
31 grudnia 1937 roku, nowojorczycy przygotowują się na powitanie nowego roku. Już wkrótce na niebie rozbłysną fajerwerki, a ludzie wzniosą toasty za szczęście i pomyślność w nadchodzącym 1938. Właśnie wtedy Katey splotem przypadków poznaje młodego bankiera - Tinkera Greya. Obydwoje nie wiedzą, jak ich życie odmieni ta znajomość...
"Dobre wychowanie" to debiutancka powieść autora światowego bestselleru "Dżentelmen w Moskwie". Książka ta już kiedyś wydana w polskim tłumaczeniu nie odbiła się zbyt wielkim echem w literackim światku, czego nie można powiedzieć o "Dżentelmenie w Moskwie", który podbił serca tysięcy czytelników, był i jest powieścią niezwykle popularną i lubianą. To właśnie renoma, jaką cieszy się nowsza opowieść, która wyszła spod pióra Towlesa, przyczyniła się do tego, że zdecydowałem się sięgnąć po debiut i nie ukrywam, że "Dobre wychowanie" nie zdobyło mnie wcale.
Amor Towles wprowadza swoich czytelników do świata szalonych, roztańczonych lat 30. XX wieku, a więc do epoki radości, swoistej beztroski i idylli. Z ogromną dbałością o detale ukazany zostaje świat elity Nowego Jorku, która czerpie z życia pełnymi garściami, dla której nie liczą się koszta, a dobra niekończąca się zabawa w akompaniamencie jazzowej muzyki. Nowojorska śmietanka towarzyszka jawi się przed ludźmi pokroju Katey jako coś niezwykłego, olśniewającego, pełnego relaksu i wiecznych imprez, jednym słowem - bóstwo. Jednak Towles obala ten mit, w który również my, współcześni ludzie wierzymy, dajemy mydlić sobie nim oczy. Autor ukazał prawdę, czystą, a jednocześnie obmierzłą, paskudną prawdę, która nie pozostawia złudzeń co do elity. Obłuda, fałsz, kłamstwo, korupcja, nieuczciwość, brak jakichkolwiek, choćby podstawowych zasad moralnych wpajanych ówczesnym ludziom - zero. Do tego dołącza niewyobrażalna hipokryzja. Jest to też bardzo toksyczna, niszcząca człowieka z zewnątrz machina, która rozpędzona niszczy wszystko na swojej drodze, dąży po trupach do celu. Ktoś nieuodporniony, nieposiadający grubej skóry, nie ma szans na przetrwanie. Tutaj liczą się pieniądze i nic więcej. Moim zdaniem - jest to jedyny (!) warty uwagi aspekt w książce.
Powieść ma swój, unikatowy klimat. Towles bezbłędnie wprowadził czytelników do lat 30., dzięki czemu w uszach wybrzmiewają nam przeboje tamtych lat, śmiech i głośne rozmowy, a przed oczami migają obrazy eleganckich mężczyzn, pięknych kobiet i roztańczonych, rozśpiewanych klubów. Mimo wszystko, moim zdaniem Towles pozostawia nas w miejscu, prowadząc dalej historię bardzo chaotycznie, jak dla mnie, ze zbyt wielką egzaltacją i patosem. Zaobserwowałem w jego warsztacie literackim tendencje do popadania w rozbudowane, wielowarstwowe dygresje, które wnoszą bardzo mało do całokształtu, a najczęściej nic.
Sam styl pisania, chociaż staranny i równomierny był bardzo męczący, niesamowicie utrudniał kontynuowanie lektury. Sama w sobie historia, mimo że ciekawa była bardzo nużąca i senna, właśnie przez narrację.
Podsumowując, powieść jest klimatyczna, ma w sobie niezapomnianego ducha lat 30., ale tym samym jest nudna, jak flaki z olejem, ciągnie się w nieskończoność, a przez górnolotny styl nie jesteśmy w stanie czerpać przyjemności z czytania. Według mnie, "Dobre wychowanie" to zmarnowany potencjał, pomysł genialny - wykonanie kiepskie.
?4,5/10
...