"? ? impossibile odiarti quando mi fai sentire cos? vivo."
Lubicie kontrowersyjne książki?
Dla mnie, im więcej skrajnych opinii książka zbiera, tym ciekawsza się staje. Uwielbiam sprawdzać na własnej skórze wszelkie literackie "dziwolągi", nierzadko sięgam po jakieś szalone dark romanse i kocham je za emocje, jakie potrafią wzbudzić.
Myślę, że istnieje niewiele osób w tym książkowym świecie, które nie słyszałyby o powieściach autorstwa H. D. Carlton. Dylogia "Cat and mouse" wzbudziła spore zamieszanie, czy "Does it hurt?" jej dorówna?
"Stawałem twarzą w twarz z tyloma niebezpieczeństwami, a tymczasem na kolana powaliła mnie ta mała syrenka."
Główną bohaterką jest Sawyer - dziewczyna, która wiecznie ucieka. Żyje, kradnąc tożsamości mężczyzn, przenosząc się z miejsca na miejsce i mierząc się z permanentnym strachem - zarówno tym rzeczywistym, fizycznym, jak i tym w jej głowie.
Kiedy spotyka Enza, po raz pierwszy od dawna ma wyrzuty sumienia co do swoich czynów. Nie sądzi, że jeszcze go spotka, ale los chce inaczej.
Wkrótce będą musieli zmierzyć się nie tylko z siłą natury, i dziwnym lokatorem w starej latarni, ale też z uczuciami, które zaczną w nich wybuchać.
Jak cienka jest granica między nienawiścią, a miłością?
"Tak więc nie śpię spokojnie w nocy i nie potrafię spojrzeć sobie w oczy w lustrze. Po prostu robię, co mogę, aby przetrwać, a to jedyny sposób, jaki znam."
Nie wiem, od czego zacząć i uznajcie to za plus tej historii. Uwielbiam, kiedy coś pozostawi mnie bez słów i tu trochę tak było.
Jak wiemy, dark romans charakteryzuje się skomplikowanymi, zazwyczaj toksycznymi relacjami i chyba każdy się zgodzi, że ta Enza i Sawyer taka była. Ich nienawiść, a raczej jego nienawiść, aż kipiała z każdej strony, zresztą wyrażał to dobitnie swoim zachowaniem, również w scenach erotycznych. Na pewno wiele osób będzie się czuło podczas czytania nieswojo, ja byłam często nie tyle oburzona, co przerażona i zniesmaczona, ale myślę, że tak właśnie miało być. Dzięki temu uwierzyłam w uczucia bohaterów (głównie Enza), dokładnie też pokazało to ich stan psychiczny (głównie Sawyer). Niestety, przyczyniło się to również do tego, że w dalszej części ciężko było mi uwierzyć w ten obrót o 180 stopni. Trochę ta ich miłość przyszła za szybko, bo choć pożądanie było widoczne bezsprzecznie, to jednak nie miałam odczucia, że kryje się za nim coś więcej.
"Jak to jest, że pragnę ją skrzywdzić, a jednocześnie chronić przed samym sobą?"
Romans romansem, natomiast pojawiło się tu sporo rzeczy, które mnie pozytywnie zaskoczyły i które sprawiły, że ta książka stała się czymś więcej, niż seksem między rekinami.
Pierwsza rzecz to samo osadzenie fabuły w ciekawym klimacie. Morze, rekiny, stara latarnia, natura i interesujący zawód głównego bohatera - to wszystko było fajnie wymyślone, wczułam się w atmosferę i stanowiło to poniekąd odskocznię od popularnych tematów.
Nie spodziewałam się też, że pojawi się tu tyle humoru, co prawda zazwyczaj czarnego, który nie każdemu przypadnie do gustu, ale ja go lubię.
"? Jeszcze sprawię, że się uśmiechniesz ? bąka. ? Zrób to chociaż raz, zanim umrę.
? Nie umrzesz.
? Na pewno? Bo chyba słyszę wołającego mnie Jezusa.
? W takim razie na pewno nie umierasz. Jezus nigdy by się do ciebie nie odezwał."
Dalej - przeszłość bohaterów. Zwłaszcza sprawy Sawyer zrobiły na mnie wrażenie, w dobrym tempie też były te informacje dozowane, tak, aby czytelnik trochę się domyślał, a trochę jednak nadal nie wiedział. To również spójnie połączyło się z samym przedstawianiem Sawyer pod względem jej psychiki, jej lęków i poczucia własnej wartości.
Naprawdę, chwilami sama miałam tak wielkie poczucie beznadziejności i bezsilności, że aż zapominałam, że to tylko książka.
"Możesz być z siebie dumny, dzięki tobie pragnę żyć."
Zastanawiałam się, jak to wszystko się skończy, czy w ogóle jest szansa na jakieś sensowne wyjście z sytuacji. Czy było? Na pewno było sprytne, choć nieco szalone. W książce akceptuję, w rzeczywistości ciężko mi to sobie wyobrazić.
I na koniec największy moim zdaniem plus, czyli wątek, który sprawił, że książka chwilami wydawała się horrorem. Takim dosłownym horrorem, z duchami, potworami itd.
Nie zdradzę Wam więcej, ale naprawdę było intensywnie.
"? Owszem, jesteś złodziejką, maleńka. Najpierw skradłaś mi tożsamość, a teraz kradniesz moje serce. Zażądaj ode mnie czegokolwiek innego, a ci to dam."
Podsumowując, zaskakująco mi się podobało!
Oczywiście takie książki należy czytać tylko jeśli szukacie wielkich, skrajnych, pozytywnych i negatywnych emocji, jeśli lubicie wychodzić poza swoją strefę komfortu i jeśli nie spodziewacie się znaleźć w nich swoich książkowych mężów.
Tutaj przeważać będą strach, nienawiść, smutek, ból i szok, ale znajdzie się też nieco uleczania, składania, naprawiania, miłości i przyjaźni.
Polecam! 8/10
"? Mówiłem ci, że moja miłość okaże się piekielnie bolesna. Powiedz więc, bella ladra? Boli?"
Opinia bierze udział w konkursie