Uwielbiam skandynawską literaturę. Kocham ten mrok, styl pisania, analizę bohaterów. Nic więc dziwnego, iż sięgnęłam po Doggerland.
Wiele sobie obiecywałam po tej książce i nie zawiodłam się. Marii Adolfsson potwierdziła moją teorię, iż większość skandynawskich autorów potrafi świetnie pisać i tworzy mroczne, wciągające, przeszywające wszechobecnym skandynawskim chłodem książki.
Akcja rozgrywa się na nieistniejących Wyspach Doggerlandzkich.
Jest to w zasadzie archipelag wysp, który rozciąga się między Wielką Brytanią a Skandynawią.
Surowy klimat, mroczne choć niesamowicie porywające i piękne krajobrazy i odpowiedni do tego ludzie. To kwintesencja tego dziwnego, choć uwodzącego swoistą magią miejsca.
Pewnego dnia na wyspie Heimo, jednej z wysp archipelagu ma miejsce okrutne morderstwo. Rzecz na tych wyspach całkowicie unikalna. Wszystko tym bardziej zdumiewa, iż ofiara to Susanne Smeed, była żona naczelnika wydziału kryminalnego Jounasa Smeeda. Gdy zagłębimy się w relacje tej pary, nie będziemy się dziwić, iż doszło do rozwodu. Jounas to najbardziej szowinistyczny, tępy i prymitywny prostak. Dawno takiego w literaturze nie spotkałam.
Dochodzenie zaczyna prowadzić 49-letnia policjantka Karen Eiken Hornby. Pomijając okoliczności, swoistą mentalność mieszkańców wyspy, Karen ma dodatkowo utrudnione zadanie poprzez to, iż Jounas jest jej szefem. To jednak tylko wierzchołek góry powodów, dla których to śledztwo od początku nie będzie należeć ani do łatwych, ani przyjemnych.
Mam wrażenie, iż z każdym kolejnym oddechem Karen sprawa coraz bardziej się komplikuje.
Dodatkowo brak tropów, ba jakiegokolwiek, najmniejszego nawet punktu zaczepienia. Sprawa wydaje się beznadziejna, zabójstwo zdaje się nie mieć przyczyn, a ofiara skaz.
Jak to bywa w skandynawskich kryminałach, śledcza będzie musiała dokładnie przeczesać miejscową ludność, wniknąć pod powierzchnie masek, które przywdziewają przesłuchiwani, oddzielić prawdę od fałszu, poznać głęboko skrywane sekrety i mocno zagłębić się w przeszłość. Całość będzie mroczna, frustrująca, zaskakująca, a przedstawienie mieszkańców wyspy i samej śledczej będzie ocierać się wręcz o wiwisekcję.
Przedstawienie postaci, ukazanie ich wnętrza, sekretów, doskonale zaprezentowana klaustrofobiczna społeczność, mrok, zimno wyspy, nastrój na niej panujący są mistrzowsko nakreślone. Adolfsson stanęła na wysokości zadania. Stworzyła klasyczny, skandynawski kryminał.
Także fabuła jest ciekawa, pełna zaskakujących wątków, ciekawych postaci i dobrze prowadzonego śledztwa.
Zakończenie mocne, dobre.
Niecierpliwie czekam na kolejny tom serii.
Opinia bierze udział w konkursie