- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ł na środku pokoju mógł mieć za sobą wieloletnią służbę, tak jak i krzesła, które miały już swoje lata. Tapety i sufit były całkiem poczerniałe, podłogę zaś przykrywał wielki, ręcznie tkany dywan. Nic tu do siebie nie pasowało. Na klubowej sofie siedziała pani Meta Lux, od dziesięciu lat połączona z Eugenem węzłem małżeńskim, oraz szeleszcząca w czarnych jedwabiach stara pani Frehse, dobrze zakonserwowana sześćdziesięciolatka o wyglądzie weterana dragonów. Obie damy popijały gęsty, ciemnożółty likier. - Ach, to wy - zagrzmiała pani Frehse, kiedy do pokoju wszedł Alfred. - Długo na was czekaliśmy. Uśmiechnęła się życzliwie. - Zaraz będzie kolacja - Meta podała Alfredowi rękę nad stołem. Na jej ramieniu zabrzęczała kolekcja złotych bransoletek. Alfred pocałował ciotkę i zauważył, że jej oczy prześliznęły się bacznie po jego garniturze. I rozbłysły, dostrzegłszy jasną nitkę. - Fritzchen, jak tam? zapytała z troską pani Frehse, nie tłumiąc ani trochę swego głosu. - Dobrze, mamuniu - Fritz wyłonił się zza Alfreda, cały teraz promieniał i zdawał się stłumić w sobie cały dotychczasowy niepokój ducha. - Potem też coś ode mnie dostaniesz. - Czyż nie mam dobrych dzieci, droga pani Lux? No nie, one nie pozwolą, żeby ich matka głodowała. Widać w tym Boże błogosławieństwo. Każdego dnia dziękuję za to niebiosom. Alfred uśmiechnął się szyderczo i szepnął do Fritza: - Aż do teraz nie wiedziałem, że dobry Bóg błogosławi machlojki z kokainą. Fritz uszczypnął go w ramię, a na jego twarzy pojawił się wściekły grymas. Spostrzeżenie Alfreda żadną miarą nie zmąciło spokoju starej pani Frehse. Jej głos nabrał brzmienia puzonu. - Niech pani tylko popatrzy na tę biedną panią Karlemann, jakie nieszczęście ma z tym swoim synem. Peter całymi dniami siedzi w domu i nic nie robi. A biedna kobieta umiera z głodu. Na twarzy Mety pojawiło się ubolewanie. - Tak źle to nie jest - wtrącił Alfred. - W każdym razie nie zauważyłem, żeby moja gospodyni głodowała. Poza tym przyjacielowi Peterowi załatwiłem posadę pełnomocnika u handlarza dewiz Heißa. Jutro ją obejmie. Widzisz więc, kochana ciociu, że jednak coś robi. - Wydaje mi się, że ostatnimi czasy zupełnie zszedł na psy, nawet nie miałam ochoty podać mu ręki. - Meta pokręciła na to swym zadartym nosem. - Ma pani rację, droga pani Frehse, człowiek w tym wieku musi coś robić. - Myślę, że on robi więcej niż my wszyscy razem - Alfred przechadzał się z kąta w kąt. - Tyle tylko, że praca naukowa nie przynosi dziś żadnych pieniędzy. No, ale od jutra będziecie mogły przywitać Petera jako pożytecznego członka społeczności ludzkiej. - Być może on rzeczywiście robi więcej niż ty, kuzynie - drążył Fritz - bo twoje spacery po giełdzie trudno ocenić w kategoriach pracy. - Ale przynajmniej przynoszą pieniądze! A ty co porabiasz całymi dniami? - Alfred promieniał grzecznością, po czym z ekscytacją zaśmiał się uprzejmie: - Praca z kokainą też chyba zbytnio nie męczy. Rozbrzmiało preludium do rodzinnej sprzeczki. Aby jej zapobiec, Meta poprosiła kuzynów do kredensu, na którym stał cały rząd kieliszków. W tym czasie Eugen z Franzem pojechali samochodem na podwórze. Tylnymi drzwiami weszli do pokoju. Pod prawym ramieniem Eugen niósł paczuszkę. - Myślę, że najpierw załatwimy interesy. Alfred i Fritz, chodźcie do kantoru! - To ja przygotuję jedzenie - oświadczyła Meta. - A ja pani pomogę, moja droga, dobra pani Lux - dodała pani Frehse. - Jeśli pozwolisz, przyniosę wino na górę. Myślę, że białe bordeaux - Franz szukał klucza do piwnicy. W kantorze Eugen rozpakował pakunek. Z trzech ceratowych obrusów wyłuskał plik banknotów dolarowych. - Wszystkiego cztery setki - powiedział Alfred. - W dwudziestkach i dziesiątkach. Autentyczność gwarantowana. Gerkowitschowi można ufać, a poza tym na kokainę to panie i panowie ze Wschodu mają zawsze prawdziwe złoto. - Zatem na każdego sto dolarów - posumował Eugen. - Udział Franza biorę dla siebie. Już o tym z nim rozmawiałem. Poza tym nowy towar otrzymam jeszcze przed końcem następnego tygodnia - Eugen ze zdenerwowania nieustannie mrugał lewym okiem. Było to następstwo dolegliwości nerwowych, których nabawił się w czasie wojny. - Jablonski z pewnością będzie mógł to załatwić. Porozmawiam z nim jeszcze jutro przed giełdą. A w ogóle, to możemy być całkiem zadowoleni z przejażdżki. Alfred otworzył drzwi, ale natychmiast się wycofał. Na klubowej sofie ujrzał Metę i Franza w namiętnym uścisku. W tym samym czasie pani Frehse wypowiedziała z kuchni znaczące słowa: - Kochana, dobra pani Lux, gdzież to kupuje pani to wspaniałe mięso? Jest tak miękkie jak jakaś papka! Alfred, zanim wszedł, zakaszlał i zaskrzypiał drzwiami. Meta śmignęła z pokoju, a
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Literatura piękna, Powieść historyczna, Powieść społeczno-obyczajowa, książki dla starszych pań |
Wydawnictwo: | Słowo/Obraz Terytoria |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Wymiary: | 0x0 |
Liczba stron: | 218 |
ISBN: | 9788379081349 |
Wprowadzono: | 03.04.2019 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.