Są rzeczy, których nie da się przewidzieć i do takich spraw na pewno należy nadejście miłości. Nie należy ona do najłatwiejszych uczuć, a często stając na naszej drodze komplikuje wiele, dawno skrupulatnie ułożonych, planów, lecz z całą pewnością warta jest uwagi. I nawet jeśli wymaga odrobiny zmian w kierunku, w którym podążamy, to jeśli jest prawdziwa i szczera, zdecydowanie jest tego warta.
Avery jest szalenie ambitną kobietą, która naprawdę wiele osiągnęła jeszcze przed trzydziestką. W Riverbend jest jedyną lekarką, a jej klinika jest oblegana za dnia i w nocy. Z tego też powodu, Avery nie do końca ma czas na to, by wypocząć. Na szczęście już jakiś czas temu podjęła decyzję o skupieniu się na życiu zawodowym ? nie ma w planie zakładania rodziny z powodów, które wydają jej się słuszne. Ma ogromne serce, zawsze jest gotowa nieść pomoc i jest prawdziwym lekarzem z powołania. Nosi w sobie o wiele zbyt dużo poczucia winy, niż powinna, lecz właśnie przeszłość wpłynęła na wybór jej ścieżki kariery. I choć ma zamiar skupić się na poszukiwaniu kolejnego specjalisty dla Riverbend, który miałby ją odciążyć, niespodziewanie na ganku swojego domu znajduje kogoś zupełnie innego?
Wes to mężczyzna, którego życie nie oszczędzało. Ma awersję do posiadania długów, choć większość spłat, które musiał wykonać nie były jego winą. Jest świetnym fachowcem, jeśli chodzi o budowlankę i właśnie w tym zawodzie chce poszukiwać dla siebie zatrudnienia. Riverbend to dla niego tylko nieoczekiwany przystanek w wędrówce, którą odbywa ku pamięci swojego przyjaciela. Reszta życia czeka na niego w odległym Albany, a on sam ma ściśle określony plany na swoją przyszłość ? także te związane z życiem prywatnym. Wes to człowiek czynu, niezwykle dumny, uczciwy i honorowy, ponadto nie rzuca swoich obietnic na wiatr. A jednak ta jedna obietnica, którą złożył będzie mu ciążyć na sercu?
?Dolina Mulberry? to kolejny tom serii ?Romans w Riverbend?, jednak bez problemu można cieszyć się lekturą bez znajomości poprzedniego tomu. To wciągająca powieść obyczajowa, oczywiście z przewodnim motywem romansu, jednak dzięki bohaterom mierzącym się ze swoimi demonami, ma odpowiednią głębię i rozprawia o rzeczywistych rozterkach, zupełnie zwykłych ludzi. Zarówno Wes, jak i Avery, to postaci nad wyraz silne, dźwigające na swoich barkach niezasłużony bagaż, z jasno wyklarowaną przyszłością. Lecz w ich przypadku los daje im przysłowiowego pstryczka w nos i świetnie ukazuje, że niektórych spraw nie da się w życiu zaplanować. Ponadto, to powieść o mierzeniu się z własnymi słabościami, którym daje się wzlecieć na powierzchnię jedynie w mroku samotnej nocy. Dzięki postaciom pobocznym, cała fabuła książki to przykład pięknej rodzinnej, ale i przyjacielskiej więzi, lojalności oraz miłości osadzonych w barwnych realiach małego miasteczka. Natomiast romans tu nakreślony, choć osadzony w krótkich ramach czasowych, jest niezwykle realny i przekonujący, co potwierdzają liczne interakcje głównych bohaterów, okraszone delikatnością, namysłem, ale i mimowolnym rozwojem uczuć tak głębokich, że nie da się ich zignorować. To także walka serca z rozumem, obowiązku z chęcią poddania się uczuciom, cieni przeszłości z zaskakującą teraźniejszością. To lektura idealna dla fanów dobrej literatury obyczajowej, jaką może zafundować jedynie Denise Hunter.
Opinia bierze udział w konkursie