- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.momencie to słyszałem: te niesamowicie szybkie, przepojone smutkiem, błagalne szepty. Rozpaczliwe prośby pochylonych obok mnie ludzi. Tak, prawdopodobnie akustyka meczetu powodowała, że w momencie dotknięcia czołem dywanu szepty proszących stawały się słyszalne dla innych. Ale niewykluczone, że może tylko dla mnie. Tego nie wiem. Czy ktoś słyszał moje szepty? Jeżeli tak, to i tak ich przecież nie mógł zrozumieć. Ja szepcę po polsku. Zawsze. Rzeka próśb. Odczuwałem wtedy, jakby naokoło mnie były same małe dzieci. Takie właśnie odnosiłem wrażenie. Czułem absolutną niewinność i bezradność w szeptach tych dorosłych mężczyzn dotykających czołami wykładziny w meczecie mrówek. Dzieci tak proszą, kiedy strasznie czegoś chcą, kiedy strasznie czegoś pragną, kiedy płaczą. To było niesamowite, docierały do mnie poszczególne słowa tych męsko-dziecięcych inwokacji. Słyszałem nazwy różnych chorób, imiona ludzi, sumy pieniędzy, słyszałem prośby o zdrowie czyichś matek, ojców, dzieci, prośby o szczęście, pomyślność, miłość, o raj, ale przede wszystkim słyszałem powtarzające się cały czas słowo mut, śmierć. Mut, tak, to słowo padało najczęściej, przebijało się nad wszystkie inne, wznosiło się ponad pochylonymi głowami mężczyzn, kładło się delikatnie na ich kręconych czarnych włosach, a potem wznosiło się powoli i majestatycznie w stronę jednostajnie wirujących, milczących skrzydeł wiatraków. Tak uczyłem się arabskiego. Przekręcałem lekko głowę i kątem oka widziałem głowę pochylonego obok mnie mężczyzny, jego szepcące usta, a ponad nim delikatną, cieniutką, eteryczną siateczkę mrówek opasującą meczet. Pisały, cały czas pisały. * Była jeszcze jedna tajemnicza rzecz związana z tym meczetem mrówek na sharia Bur Said. Nie wiem, czy owa rzecz była tam zawsze, to znaczy od czasu, kiedy zamieszkałem w Aleksandrii, czy pojawiła się dopiero potem, ale ta rzecz zaważyła na całej tej książce. Pamiętam tylko ten deszczowy, wietrzny dzień, kiedy wychodząc z meczetu, ściskając w dłoni kartkę z kolejnym rysunkiem mrówek, zwróciłem na nią uwagę. Zapadał zmierzch, było już prawie ciemno, uwagę moją przykuł dziwny poblask na ścianie między meczetem a sklepem z lampami. W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś refleks, odblask padający z latarni ulicznej, odbijający się na mokrej ścianie. Ale że ja zwracam uwagę na wszelkie refleksy świetlne i blaski - światło od lat mnie fascynuje - zadałem sobie trud przeskoczenia ogromnej kałuży - do której jednak i tak wpadłem po kostki i cały mokry stanąłem w miejscu, gdzie na piaskowej ścianie był ów świecący punkt. To była strzałka. Nieduża, kilkucentymetrowa strzałka, namalowana srebrną farbą. Taką fosforyzującą w ciemności. Zaintrygowało mnie, że strzałka jest namalowana bardzo precyzyjnie, chyba z użyciem szablonu, prawdopodobnie sprayem. W miastach, na murach i chodnikach, jest dużo takich dziwnych, niezrozumiałych znaków. Jakieś symbole, kompilacje cyfr i liter, numery, krzyżyki, strzałki. Jeżeli nie są to bazgroły dzieci ani graficiarzy, to są to przeważnie informacje i kody dla gazowników, elektryków, pracowników wodociągów. Nierzucające się w oczy pismo miasta, dyskretnie ukryte w cieniu reklam i plakatów. Na co dzień nikt na to nie zwraca uwagi; wszyscy czytają tylko krzyczące zewsząd pismo reklamy i ogłoszeń. No właśnie, takie kody służb miejskich są przeważnie rzucone na mury i trotuary szybko i od niechcenia. Tak bazgrolaście raczej niż geometrycznie dokładnie. Kierują wtajemniczonych do najbliższego zaworu z wodą, kanału czy skrzynki z prądem. Ale nie są to fosforyzujące, geometryczne, świecące w nocy strzałki. Ta akurat wskazywała na zachód. Zrobiłem jej zdjęcie telefonem komórkowym i postanowiłem pójść jej śladem, jak tylko poprawi się pogoda. * Pamiętam, kiedy podjąłem decyzję, że przeniosę się z Hasanem do Egiptu na stałe. To było w dniu, kiedy w gazecie znalazłem zdjęcie chłopczyka zakatowanego na śmierć przez swoich pijanych rodziców. To było kolejne morderstwo małego dziecka w Polsce dokonane przez dorosłych. Co miesiąc nowe zakatowane, uduszone, utopione dziecko, co miesiąc, a może częściej. Wtedy, patrząc na to potworne zdjęcie, którego już nigdy nie zapomnę, postanowiłem, że wyjadę z Polski. O, tak właśnie. Może jeszcze do tego tematu wrócę. Wiem, że Ciebie to interesuje; prawda? Teraz jestem w Aleksandrii, jest wczesny poranek, wróciłem właśnie ze spaceru na plażę Silsila. Tak, była; stoi tam cały czas. Może trochę dalej od wieży ratownika, ale cały czas tam jest. Podnoszę z ulicy litrową ubłoconą butelkę po fancie, napełniam ją wodą z kranu przed meczetem i idę do opuszczonej willi podlać dzikie pomidory. Przypisy niedostępne w wersji demonstracyjnej
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Literatura piękna, Powieść psychologiczna |
Wydawnictwo: | JanKa |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 145x205 |
Liczba stron: | 186 |
ISBN: | 978-83-62247-00-4 |
Wprowadzono: | 12.01.2010 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.