Młoda kobieta, obywatelka Szwajcarii, wpada w depresję po wizycie w Polsce. Max Langer bogaty szwajcarski profesor polskiego pochodzenia, postanawia dowiedzieć się kto niszczy życie jego żony i dlaczego? Jest zdeterminowany, by dotrzeć do prawdy, jakakolwiek by ona nie była. Chce dowiedzieć się jaką tajemnicę kryje przeszłość jego ukochanej żony, ale jedyne co do tej pory udało mu się dowiedzieć, to tylko to, że sprawa łączy się z pewnym domem pod Łodzią, w którym w 1946 roku doszło do zbrodni. Żeby wyjaśnić tajemnice z przeszłości, przyjeżdża do Polski i wynajmuje młodą doktorantkę wydziału historii Uniwersytetu Łódzkiego, żeby zajęła się wyjaśnieniem tej sprawy i pomogła mu w dotarciu do prawdy.
Dorota jest pełna zapału i dodatkowo napędza ją ciekawość, chociaż niezmiernie trudno jest jej poruszać się po obszarach, które dawno poszły w niepamięć. Ludzie do przeszłości zamknęli drzwi i nie mają ochoty za nie za nie zaglądać. Wszyscy nabierają wody w usta, gdy tylko Dorota zaczyna zadawać pytania na temat zbrodni w domu na skraju lasu. Nikt nic nie pamięta lub pamiętać nie chce. Czasy okupacji ludzie jakoś oswoili, ale lata powojenne niestety nie. Nie łatwo opowiadać o tym, że Polacy napadali na Polaków. Wtedy każdy wolał o tym nie wiedzieć, a teraz o tym opowiadać. Dorota, prowadząc swoje dochodzenie w sprawie Christine, doszła do wniosku, że język ówczesnej propagandy nie wiele rozróżnił się od tego, którą stosuje się współcześnie i jak bardzo taki język ogłupia ludzi. Wszechobecne reklamy bardzo przypominają plakaty propagandowe z czasów komunizmu. ?[?] dwa rodzaje przekazu-współczesny marketingowy oraz dawny propagandowy miały podobne zadanie, które polegało na tym, że w niemal identyczny sposób robiły sieczkę z mózgu odbiorcom. Stosowano te same triki i chwyty?.
Wszyscy próbują Dorotę zniechęcić do zajmowania się tym tematem, bo to niechlubna karta w historii naszego kraju, o której mówi i pisze się niechętnie.
Często pamiętamy, kultywujemy wręcz tę pamięć, wciąż na nowo rozdrapujemy stare rany, roztrząsamy to co zrobili nam inni, a nie chcemy pamiętać o tym jakich strasznych zbrodni Polak dopuścił się wobec Polaka w imię chorych idei.
Smutny obraz tego, jak ludzie pochodzący z plebsu, nagle w nowym systemie dostrzegli dla siebie możliwość zaistnienia poprzez służalczość wobec reżimu Stalina, gdy swoje kompleksy starali się przekuć w sukces. Kiedyś służąca w dworze jaśnie państwa, teraz uznana działaczka kolektywu partyjnego. Kiedyś zwykłe popychadło na wsi, teraz gorliwa krzewicielka nowego systemu, która swoimi płomiennymi przemówieniami porywa tłumy. Niektórzy, tak jak Michalina Starska faktycznie wierzyli w to, co głosili, że nowy porządek, zapewni wszystkim ład i dostatek. Nie zdawali sobie sprawy, co ten fantastyczny komunizm, w który tak wierzyli, faktycznie oznacza dla polskiego narodu. Reżim nie dawał nic za darmo. Piękne i górnolotne hasła, które tak naprawdę okazały się pustymi frazesami. Partia natomiast była szansą dla wszystkich nieudaczników, którzy niczego w życiu poza prześladowaniem swoich braci nie osiągnęli.
Michalina całym sercem oddana jest nowemu systemowi, ale przy tym bardzo kocha sztukę i potrafi docenić jej wartość, dlatego nie umie ze spokojem patrzeć, jak dobra polskiej kultury są niszczone przez bezmyślnych kacyków reżimu. Gdy jest świadkiem takiego wandalizmu, coś bezpowrotnie w niej pęka. Tego dnia znika jej zapał i siła. Nie potrafi już tak angażować się w działalność partii jak poprzednio, a najważniejszą osobą w jej życiu staje się Basia, dziecko zabrane z domu dziecka. To Basia trzyma ją na powierzchni i sprawia, że chce jej się jeszcze żyć. Michalina, by chronić dziecko przed systemem, przeprowadza się do domu na skraju miasta, do swojego kochanka, majora wojsk polskich, Antoniego Gołąbka. Liczy, że tu odnajdzie spokój i szczęście, myśli, że w domu pod lasem będzie inaczej. Rezygnuje z działalności propagandowej na rzecz pracy w oświacie. Niestety przeszłość wkrótce da znać o sobie. Jakimi ludźmi faktycznie byli Michalina i Antoni? Prawda ujrzy światło dzienne dopiero po wielu latach, gdy dotrze do niej Dorota.
Nie zdawałam sobie na początku sprawy, że ta opowieść wciągnie mnie niczym najlepszy kryminał, a może nawet bardziej, bo, pomimo że postaci występujące w powieści są fikcyjne, to takie zdarzenia, jakie opisuje autorka w tamtych czasach były na porządku dziennym. Im głębiej zanurzałam się w tę historię, tym bardziej wzrastała moja ciekawość, co do losów tej nietypowej rodziny. Świetna książka dla tych, którzy pamiętają tamte czasy oraz dla tych, którzy tamtej historii nie znają.
Natalia Bieńkowska mistrzowsko splotła wątki współczesne z tymi z dawnych lat. Udało się autorce uzyskać prawie doskonały balans pomiędzy tym co było a tym co dzieje się teraz. Oba wątki śledziłam z ogromnym zainteresowaniem, chociaż delikatnie watek z przeszłości przechylał akcję na swoją stronę. Ujęły mnie wspaniale wykreowane postaci Michaliny i Antoniego, którzy początkowo wydawali mi się, że są bezkompromisowymi działaczami reżimu, a okazało się, że mieli oni inne ludzkie oblicze. Uczucia, swoje sprawy, o których z nikim nie mogli rozmawiać nawet ze sobą. Wydawało się, że potrafią odsunąć na bok prywatne rozterki i dylematy, a gdy tak się nie stało, system w końcu ich dosięgnął. Trochę może gorzej wypadła kreacja współczesnych bohaterów, zabrakło tego czegoś, co pozwoliłoby mi ich polubić bez żadnych zastrzeżeń. No i może pomarudziłabym trochę w kwestii emocji. Niby wiadomo jakich czasów opowieść dotyczy i jak wtedy wyglądała polska rzeczywistość, ale jednak nie czytałam książki z bijącym sercem, czy wypiekami na twarzy, w oczekiwaniu na to co miało się zdarzyć. Dlatego, że nie do końca zaangażowałam się w tę historię emocjonalnie, ta powieść nie otrzymała ode mnie maksymalnej ilości gwiazdek, chociaż był taki moment gdy chciałam to zrobić. Natalia Bieńkowska miała wspaniały pomysł na fabułę, bo mało jest książek opowiadających o historii naszego kraju w tamtym okresie. Pomimo że porusza trudne tematy, to cała powieść ma jednak pozytywny wydźwięk i czytało mi się ją bardzo dobrze, ale zapewne jest to zasługa lekkiego stylu pisania autorki. Może jedynie zabrakło mi psychologicznego pogłębienia postaci, żeby całość wypadła jeszcze bardziej wiarygodnie i tym samym wywarła na mnie większe wrażenie, by pozwoliła poczuć większe emocje. Chętnie wracałam do czytania, ale nie do końca byłam zaangażowana w tę historię, chociaż opisy tamtego komunistycznego okresu wypadły naprawdę rewelacyjnie. W tej historii nie ma happy endu, ale takie to były niestety czasy.
Wczesny socjalizm, przecież to historia jak każda inna. Nie dotyczy nas bezpośrednio. Żyjemy w innych lepszych czasach, ale czy aby na pewno. Historia zawsze pozostawia ślad. Przeszłość odciska swoje piętno na teraźniejszości i nie da się od niej uciec, zamknąć, jak przeczytanej książki i odłożyć na półkę. Historia nie jest czarno-biała. Ludzie są zarówno dobrzy, jak i źli. ?Narody biją się za grzechy przodków. Polska bije się od wieków ze sobą i z innymi, bo rozpiera nas poczucie krzywdy, wina, duma i uprzedzenia?.
?Gniew to potężna siła [?] My możemy patrzeć na siebie. Na swoje zachowanie. I starać się żyć jak najlepiej. [?] spirala nienawiści nie ma sensu?.
Opinia bierze udział w konkursie