Zdrada męża i utrata pracy to wydarzenia, które mogą przewrócić życie do góry nogami. Tak właśnie dzieje się w przypadku Aliny. Jej nowe życie rozpoczyna się w malowniczej wiosce u podnóża Tatr, gdzie ma szansę zacząć wszystko od nowa. Nieświadomie wkracza do krainy legend i niezwykłych historii z przeszłości, stając się ich częścią. Spotyka też niezwykłego mężczyznę. Marcin ukrywa jednak przed nią tajemnicę, która może zaważyć na ich wspólnej przyszłości?
Czy kolejny mężczyzna ją zdradził i okłamał?
Czy grozi jej niebezpieczeństwo?
Czy stara legenda znajdzie swoje zakończenie?
"Czasami bywa tak, że musimy doznać przykrości, szoku, niepowodzeń, aby potem doświadczyć czegoś odwrotnego. Ból duszy powoduje, że zaczynamy doceniać to, co mamy..."
Autorka stworzyła bohaterów z ciekawymi charakterami, mającymi wady i zalety, popełniającymi błędy. Od początku zaintrygowała mnie postać Marcina, który ma dziwny sposób bycia i życia. Jest tajemniczy i przez większą część książki zastanawiamy się dlaczego zachowuje się w ten, a nie inny sposób. Sporo emocji wyzwoliła we mnie również postać Aliny. Czasami miałam ochotę wytargać ją za włosy! Początkowo za naiwność względem męża (a jak się okazuje, mąż ma nie jedną, a dwie kochanki, a może i więcej, kto wie?), a potem za brak zaufania do Marcina. Jest jeszcze Alicja, ale to już zupełnie inna para kaloszy... Krętaczka, oszustka, no po prostu kobieta bez honoru i jakichkolwiek zasad!
"Ale paranoja: żona podwozi narzeczoną męża, kiedy ten zabawia się z kochanką. Hahaha - zaśmiała się, ale gorycz, która w tym śmiechu rozbrzmiewała, była bardzo wyrazista, tak samo jak łzy, które wypełniły jej oczy."
Halinie Kowalczuk udanie wyszło wplecenie w fabułę podhalańskich legend. Zanim zabrałam się za czytanie myślałam, że nie za bardzo te wątki mogą mnie zaciekawić, gdyż raczej wystrzegam się książek z takimi elementami, ale bardzo pozytywnie zostałam zaskoczona. Magia nie przytłacza, w żaden sposób nie przysłania pozostałych istotnych wydarzeń. Najbardziej zaaferowała mnie legenda o Klotyldzie znad Wilczej Polany.
"Zawsze do jakiegoś przedmiotu dopasowuje się opowieść, baśń. Lubię to, uważam, że to bardzo wzbogaca każdą kulturę."
Książka napisana została prostym językiem, akcja mknie wartko, strony wręcz się pochłania. Tym bardziej, że wyczuwalny jest niepowtarzalny, niemal magiczny, osnuty tajemniczą, nieco mroczną nicią legend, podań i duchów. W zachwycający sposób zostało nakreślone piękno gór, Tatr i Bystrego Potoku oraz gościnność lokalnej społeczności. Nie zabrakło odrobiny humoru, jak chociażby ucieczka Aliny przed baranem Tadziem. Pojawiło się również kilka intymnych scen opisanych naprawdę z dużym wyczuciem i smakiem.
Zakończenie jest niejako baśniowe i zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypadnie do gustu. Dla mnie jest do przyjęcia, gdyż jest w pewien sposób inne niż większość ze względu na niecodzienny udział w nim wilków. Ale nie będę Wam za dużo zdradzać...
"Dom na wrzosowej polanie" to powieść zazdrości, ludzkiej pazerności na dobrą materialne, nadziei na nową, szczerą miłość i lepsze jutro. To książka, która odziera z pozorów, pokazując jak różne oblicza może mieć jedna osoba. I wreszcie to lektura, która przypomina, że nic nie jest nam dane raz na zawsze oraz że dobro zawsze zwycięża. Polecam!
Opinia bierze udział w konkursie