Już na wstępie zaznaczę, że uwielbiam "Uprowadzoną" Charliego Donlea i gdy tylko zobaczyłam, że pojawia się w Polsce kolejna jego książka, po prostu nie mogłam się jej oprzeć i musiałam mieć ją na swojej półce. Wcale się zatem nie zdziwiłam, gdy okazało się, że trzyma bardzo wysoki poziom, tak jak poprzednia jego książka, którą miałam przyjemność przeczytać.
Tym razem obserwujemy jak rekonstruktor sądowy Rory Moore i psycholog odpowiedzialny za tworzenie portretów psychologicznych przestępców Lane Phillips próbują rozwiązać sprawę dwóch brutalnych morderstw sprzed roku, które miały miejsce w opuszczonym domu dla nauczycieli, znajdującym się niedaleko akademika, gdzie mieszkają uczniowie. W samej sprawie może nie byłoby nic dziwnego, bo o wszystko został już oskarżony pewien człowiek, a dowody mówią same za siebie, tyle że do owego domu powracają kolejni uczniowie, którzy byli obecni na miejscu podczas felernej nocy i popełniają tam samobójstwa, a to już brzmi niepokojąco. Nic nie jest takie jak mogłoby się wydawać na początku, a w dodatku wydarzeniami zaczynają się znów interesować media, za sprawą popularnego podcastu.
Muszę przyznać, że ta książka wywołała we mnie tyle emocji, że aż ciężko mi je wszystkie ogarnąć. Były momenty, gdy przez moje plecy przebiegały zimne dreszcze i obawiałam się tego, co za moment może się wydarzyć, szczególnie gdy czytałam dziennik jednego z bohaterów, bo chyba jest to jeden z najmocniejszych elementów tej książki. Miałam jednak też chwile, gdy byłam odrobinę znudzona. Nie zmienia to jednak faktu, że pochłonęłam ją w dwa dni (w dzień się nie dało, bo jednak ma 500 stron!).
Sama fabuła jest bardzo interesująca i jeżeli lubicie takie klimaty, to warto po nią sięgnąć wyłącznie ze względu na nią, a na pewno się nie zawiedziecie. Autor doskonale potrafi nam opisywać uczucia i wydarzenia, a miejsca prezentuje w taki sposób, że momentami miałam wrażenie, jakbym sama szła po lesie, znajdującym się obok "Domu samobójców" i grała w grę "Człowiek z lustra". Za to ma u mnie ogromny plus, bo w czytanych książkach zawsze zwracam na to uwagę. Uwielbiam po prostu wczuwać się w klimat panujący w danej historii i tutaj jak najbardziej to dostałam.
Dużym plusem jest także to, że wydarzenia przedstawiane są z kilku perspektyw i dowiadujemy się o różnych rzeczach dzięki postaciom, które brały w nich udział, a dodatkowo akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych, bo mamy najpierw rok 2019, gdy owa tragedia miała miejsce, a później rok 2020, gdy bohaterowie próbują rozwiązać tę sprawę.
Czasami musiałam się bardzo skupiać, bo kolejne postacie zaczynały mi się mylić, ale moim zdaniem nie jest to żaden minus. Aby wszystko dokładnie zrozumieć trzeba po prostu uważnie czytać, a jako że wkręciłam się w fabułę niesamowicie, to nie był to dla mnie wielki problem.
Książki Charliego Donlea to rollercoaster i jest w nich milion różnych elementów, a akcja skacze od jednego miejsca do drugiego, milion razy brutalnie zrzucając czytelnika z tropu, ale ostatecznie łączy się w logiczną całość.
A Wy chcecie zagrać w grę "Człowiek z lustra" tak jak uczniowie, którzy zakończyli swój żywot?
Zatem czym prędzej bierzcie się za czytanie. Może uda Wam się przeżyć.
Opinia bierze udział w konkursie