- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.dziły się szybko. Chodziłam w pole, karmiłam nasze zwierzęta, w czerwcu od piątej rano kucałam przy krzaczkach truskawek. Zawoziłam je z ojcem do skupu w Pińczowie. O wpół do ósmej. Stamtąd prosto do szkoły. To było moje miejsce, z niepowtarzalnym zapachem pasty do podłogi i nienagannym porządkiem dnia. Z wąziutkim korytarzem, na którego końcu znajdowała się biblioteka. Zawsze w czerwcu wypożyczałam najwięcej książek. Zaczerwienionymi od truskawek palcami kartkowałam szybko kolejne tomy Sienkiewicza, musiałam zdążyć przed zakończeniem roku szkolnego. Tak naprawdę mam na imię Malina. To imię dla rumianej, zdrowej dziewczyny, która karmi krowy, z uśmiechem wyciska z ich ciepłych wymion tłuste mleko. Dziewczyny nienoszącej zegarka. Dziewczyny o pełnych ustach, która na wiosnę rodzi dziecko, w lipcu zabiera je na żniwa, nie skarży się na upał i ciężką pracę. Taka miałam być w prostych marzeniach moich rodziców, ,,Malwina" nie przyszłaby im do głowy. Sama sobie siebie wymyśliłam. Jedna litera może wiele zmienić i wiele skomplikować. Byłam świetną uczennicą, cudownym dzieckiem, co za talent - chwaliła mnie nauczycielka polskiego, kiedy na prywatnych lekcjach cierpliwie wygładzała mój gwarowy zaśpiew. Chciałam koniecznie zostać polonistką, tak jak ona, potem zapragnęłam pisać książki dla dzieci. Co wieczór opowiadałam braciom i siostrom nową historię. O duchach, o szklanej górze, o zaczarowanym tobołku. Pod koniec lat sześćdziesiątych rodzice kupili radio i wszyscy woleli słuchać audycji ,,Na dobranoc". W liceum po raz pierwszy usłyszałam brzmienie francuszczyzny i zadurzyłam się w tym wytwornym języku. Miałam wrażenie, że każde słowo pachnie perfumami: wkuwałam więc słówka, wdychałam głębokie wyrafinowanie konjunktiwu. W klasie maturalnej zafascynowali mnie egzystencjaliści, wydawało mi się, że ktoś wreszcie odkrył dla mnie świat. Przez oprawione w szary papier tłumaczenia Camusa spoglądałam na swoją rzeczywistość i wiedziałam, że muszę uciec z Kijów do miejsca, gdzie będzie więcej książek. Postanowiłam, że będę studiować filologię romańską. ,,Profesorka". Malina na ,,profesorkę" się chce uczyć - mówił ojciec do sąsiadów pod kościołem. Trochę z dumą, trochę z pogardą. A teraz jadę na służbę do starej kobiety, która być może ma imponującą bibliotekę, ale ja będę tylko ścierać kurz z półek, dotykać książek, na których przeczytanie nie starczy mi już życia, bo są napisane w języku, którego dawno nie używałam. Ten język zasechł mi gdzieś w gardle, rozwiał się w codzienności, która go nigdy nie potrzebowała. Będę czyścić toaletę, szorować wannę, usuwać puste fiolki po lekarstwach. A przecież zdałam egzaminy na romanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim - nikt z mojej wsi nie znał języków obcych, poza być może paroma zdaniami po rosyjsku. ,,Bonżur madam" - krzyczał za mną sołtys, gdy przechodziłam koło sklepu spożywczego w nowym czerwonym berecie, który wydawał mi się wtedy wcieleniem marzenia o Paryżu. Wtórowały mu śmiechy sączących piwo chłopów. Przestałam bywać w Kijach, matka miała mi to zawsze za złe, ,,za bardzo cię wessało" - mawiała z dezaprobatą. Rumiana Malina znikała jej z oczu, wszyscy w rodzinie słusznie przeczuwali, że nie będę więcej przyjeżdżać na sianokosy. To już ostatni przystanek przed Neapolem, kierowca autobusu daje nam znak, żeby wysiadać, silnik musi odpocząć, zaraz wyłączy się klimatyzacja. Jesteśmy na parkingu dużej stacji benzynowej Total. Można kupić papierosy. Jest gorąco, z taką falą ciepła nigdy wcześniej się nie zetknęłam, ten południowy upał jest wszechogarniający, zupełnie inny od środkowoeuropejskiej sierpniowej duchoty, na którą czeka się cały rok. Powietrze drga od gorączki i oparów paliwa. Pasażerowie ziewają, niektórzy przecierają ze zdziwieniem zapocone czoła i chowają się w skrawku cienia rzucanego przez autobus. Ja - przeciwnie. Idę słońcu na spotkanie, czuję, jak asfalt grzeje mi spuchnięte stopy, słyszę ten śpiewny język, który kiedyś tak gładko przechodził mi przez usta. Na razie zadanie jest bardzo proste. Kupić najtańsze mentolowe papierosy i butelkę wody. Nie muszę nic mówić. Pokazuję palcem. Zauważam ze wstydem szarawy nalot za paznokciami. Wodę wyciągam sama ze wskazanej mi przez sprzedawcę chłodziarki. - Grazie - próbuję się uśmiechnąć, czuję, jak fala dawno nieużywanych słów sadowi się na języku. Wychodzę na zewnątrz, chcę natychmiast ugasić pragnienie. Ścianki plastikowej butelki są oszronione. Lodowaty dotyk gwałtownie schładza rozpalone usta. Robią się zimne jak przy pożegnalnym pocałunku. Drzwi autobusu są już otwarte, można wsiadać. Za chwilę wyruszymy na ostatni kawałek autostrady. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Literatura piękna, Dla kobiet, książki dla babci |
Wydawnictwo: | Wisła Story |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 125x195 |
Liczba stron: | 204 |
ISBN: | 9788395106224 |
Wprowadzono: | 08.11.2018 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.