W magicznym kraju zwanym Górną Norlandią mieszka Charmain - dziewczyna, która ponad wszystko kocha książki i w sumie nie obchodzi ją nic poza nimi. Kiedy jej stryjeczny dziadek William, znany czarodziej, udaje się na leczenie do krainy elfów, to Charmain zostaje wytypowana do opieki nad jego domem. Szybko okazuje się jednak, że dziewczyna nie potrafi kompletnie niczego zrobić, a w domu czarodzieja, magicznie mnoży się ilość ubrań do uprania i naczyń do pozmywania. Jakby tego było mało, do domu maga przybywa młody uczeń, który jest w stanie sknocić każde zaklęcie. Peter i Charmain starają się nie puścić z dymem magicznego domu dziadka Williama i nie pozabijać siebie nawzajem, tymczasem wpadają na trop sprawy, która może odmienić losy całego królestwa.
"Dom wielu dróg" jest trzecim tomem serii, ale pomimo nieznajomości poprzednich dwóch nie czułam się zagubiona w świecie stworzonym przez autorkę. Wręcz przeciwnie, zachwyciła mnie baśniowa sceneria i magia obecna na każdym kroku. Wyobraźnia autorki jest niezwykła i dosłownie czuć jak świetnie się bawiła pisząc tę historię. Najbardziej intrygujący jest tu zdecydowanie dom czarodzieja, który choć pozornie malutki, skrywa setki korytarzy i tajemnych przejść. Jest jak żywy organizm, całkowicie niezależny, ale też nieprzewidywalny. By go okiełznać potrzebna jest magia, a o niej Charmain nie ma bladego pojęcia. Ale czy na pewno? Szybko okaże się, że rzucanie zaklęć wcale nie jest trudne. Może być za to bardzo kłopotliwe.
Historia jest świetna i rewelacyjnie się przy niej bawiłam, ale ma jeden mankament - Charmain... Ciężko ją polubić, jest rozpieszczona, wredna i nic jej nie obchodzi. Kiedy życie ją przerasta po prostu wszystko rzuca i czyta. Literatura, owszem, może być ucieczką, ale nie podobał mi się kontekst w jakim autorka przedstawiła zamiłowanie do czytania. Myślałam, że może bohaterkę czeka jakaś wielka metamorfoza, ale niestety nie. Gdzieś w połowie książki zaczyna się zastanawiać nad zmianą swojego zachowania, ale na niezbyt udanych próbach się kończy. Trochę mnie to zdziwiło, bo nie płynie z tej historii żaden morał. Charmain mimo kiepskiego charakteru wszystko uchodzi na sucho, w związku z czym nie czuje ona potrzeby, żeby cokolwiek zmieniać. Dziwne, ale może autorka chciała stworzyć książkę typowo rozrywkową, bez moralizatorskiego tonu?
Pomimo tej dosyć istotnej wady, dałam się pochłonąć historii stworzonej przez Dianę Wynne Jones i świetnie się przy niej bawiłam. Przy tej historii można zapomnieć o całym świecie - jest lekka, dowcipna, bardzo magiczna i wciągająca. W pewnym sensie niepoprawna, momentami trochę irytująca, ale też bardzo klimatyczna i ciekawa. Myślę, że wywoła w Was masę sprzecznych emocji, ale z jednym nie da się spierać - po prostu świetnie się ją czyta. Ja na pewno nadrobię poprzednie części, zwłaszcza, że pierwszy tom jest podobno najlepszy i to wręcz klasyka fantasy.