"Dopóki rosną cytrynowe drzewa" to książka, która wyróżnia się na tle innych. Poruszony w niej temat sytuacji politycznej w Syrii jest mi wyjątkowo bliski i bardzo cieszę się, że polscy czytelnicy mogą czegoś więcej na ten temat się dowiedzieć.
"Kości mam ciężkie jak stal i jestem zajęta zbieraniem kawałków serca, które muszę zszyć w całość przed kolejnym dniem w piekle na ziemi."
Główną bohaterką jest Salama - zanim horror w jej kraju się zaczął, była studentką farmacji, marzycielką, kochaną i kochającą członkinią szczęśliwej rodziny.
Teraz nie ma jeszcze dwusiestu lat, aod rana do wieczora walczy o życia rannych w wyniku wojny. Przetacza własną krew, amputuje kończyny, operuje ciałka niewinnych dzieci i stara się wziąć trochę ich cierpienia na siebie.
Uważa to za swoją powinność, obowiązek wobec kraju i wobec cierpiących ludzi, rozdziera ją więc wewnętrznie wizja ucieczki.
W końcu jednak decyduje się na wejście na łódź płynącą do Niemiec, głównie ze względu na swoją ciężarną szwagierkę i przyjaciółkę.
Im bardziej zbliża się podróż, Salama nabiera jednak wątpliwości, zwłaszcza, kiedy na jej drodze staje Kenan - chłopak ryzykujący własne życie w walce o wolność. Ich rozwijająca się relacja będzie pogłębiać rozdarcie bohaterki między miłością do ojczyzny i uczuciem do Kenana, a chęcią ratunku siebie i bezbronnej towarzyszki.
Co zwycięży?
Czy Salamie uda się namówić chłopaka na wyjazd?
A może ich życia potoczą się jeszcze inaczej?
Szczerze mówiąc, brak mi słów, aby tę książkę opisać. Od początku wiedziałam, że to nie jest lekka i słodka lektura i rzeczywiście, z każdej strony wypływał ból, cierpienie, strach, nieprzewidywalność i chaos. Jednak gdzieś tam, pomiędzy kolejnymi zdaniami, pojawiały się też małe promyczki nadziei, szczęścia i radości. Co ostatecznie wygra?
Przez większą część książki po prostu ją czytałam. Z przerwami, żeby odpocząć od smutku, który się na mnie przelewał, ale też z zaciekawieniem, co dalej się wydarzy. Pod koniec natomiast połykałam kolejne słowa w zawrotnej prędkości, zupełnie jakbym była na jakimś rollercoasterze.
Myślę, że największe emocje wzbudza to, że ta książka jest tak bardzo aktualna. To nie jest kolejna romantyzowana powieść o II Wojnie Światowej. To się dzieje teraz. I jeszcze niedawno wydawałoby się to dla Polaków odległe- w końcu Syria niewiele ma z naszą ojczyzną wspólnego. A jednak ostatnie lata pokazały, że zło czai się wszędzie, również tuż za rogiem. Taka, a nie inna sytuacja sprawia, że tej powieści się nie czyta, ją się czuje i przeżywa.
"Przed nami rozciąga się czarna ciemność, a księżyc swoim srebrzystym blaskiem przyćmiewa otaczające go gwiazdy. Na to samo niebo patrzą ludzie w innych krajach. Z tą różnicą, że my przyglądamy się mu z ukrycia, nie wiedząc, czy kolejny oddech nie będzie jednocześnie ostatnim, a oni robią to, leżąc bezpiecznie w swoich łóżkach, nie martwiąc się, że cokolwiek zaburzy ich błogi sen."
Było tu sporo opisów pracy w szpitalu, trochę wspomnień z przeszłości, dość dużo przemyśleń głównej bohaterki, głównie dotyczących ewentualnego wyjazdu, a także bardzo interesujący wątek z postacią Khawfa w roli głównej.
Autorka miała tu kilka takich ciekawych rozwiązań fabularno-konstrukcyjnych, na pierwszy rzut oka niepozornych, które jednak pod koniec okazały się ogromnymi plot twistami.
Umiejętnie uchwyciła temat PTSD, a także tego, co może dziać się z umysłem człowieka na skutek trumatycznych przeżyć.
Pojawił się tu też przepiękny wątek romantyczny, tak różny od innych, że ciężko byłoby mi go do jakiegokolwiek porównać. Idealnie łączyło się to wszystko z wiarą i z szacunkiem do religii bohaterów, a cała książka to doskonała mieszanka właśnie takich drobnych elementów, tworzących mozaikę zwaną życiem.
Owszem, jest to książka o wojnie, ale jest też o nadziei, przyjaźni, miłości, rodzinie i sile. Sile fizycznej i psychicznej.
O przetrwaniu, o przebaczaniu sobie i innym. O stracie, tęsknocie, o marzeniach i planach.
Skłania do refleksji, uczy pokory i zachęca do docenienia tego, co mamy, a jednocześnie pozytywnego patrzenia w przyszłość.
Naprawdę, cudowna powieść i bardzo ją wszystkim polecam. Mam nadzieję, że dotrze do jak największej ilości osób.
Opinia bierze udział w konkursie