Wyobraź sobie życie, w którym ciągle musisz grać kogoś innego. Tkwisz w zaklętym kręgu przemian: co trzy miesiące nowe imię i nazwisko, nowy kolor oczu i włosów, nowe plany na przyszłość, nowe mieszkanie...
Zola Henderson i jej ciotka Camilla wiedzą, jak to jest, gdy tracisz tożsamość. Od siedmiu lat razem uciekają przed demonami przeszłości. Wcielając się w coraz to inne osoby, nie posiadają niczego na stałe, a ich życie jest jedną wielką iluzją.
Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy przeprowadzają się do małego, nadmorskiego miasteczka. Jonesport okazuje się być ich przekleństwem, ale i jedyną szansą na odzyskanie wolności. Jak wysoką cenę będą musiały zapłacić za przywrócenie swojego prawdziwego ?ja??
"Dla dobra człowieka, na którym nam zależy, jesteśmy w stanie zrobić wiele, niemal wszystko. Poświęcić swoje dobro, żeby tylko on był szczęśliwy. Stojąc nad przepaścią wyborów, skoczymy w otchłań niewiadomych konsekwencji. Wystarczy, że na pytanie, czy dzięki temu go ocalimy, odpowiedź brzmi: tak."
Autorce doskonale udało się stworzyć klimat niepewności i tajemnicy. Czytelnik czuje jakby to jemu samemu groziło niebezpieczeństwo. Przed kim ucieka Zola i jej ciotka? Tego oczywiście nie mogę Wam zdradzić. Bądźcie jednak pewni, że emocji w tej książce jest ogrom. Krótkie rozdziały sprawiają, że mknie się przez tę powieść w zastraszającym tempie. Jednocześnie każdy rozdział przynosi coś zaskakującego, nowego. Tu wszystko wydaje się być na swoim miejscu - od wartkiej akcji, poprzez dobrze skrojone opisy, po żywe dialogi. Jednak moim zdaniem najważniejszą rolę odegrała pierwszoosobowa narracja prowadzona przez Zolę. Dzięki temu jesteśmy jeszcze bliżej rozgrywających się wydarzeń oraz samej bohaterki. Czujemy jej emocje, rozterki, niepewność, pragnienia i marzenia. Kibicujemy tej dzielnej dziewczynie, by jej życie wreszcie wyglądało normalnie, bez ciągłej ucieczki i strachu.
"(...) czuję się jak przeżuta guma. Zmęczona ciągłym udawaniem i walką z samą sobą. Codziennie zadawaniem sobie pytania, ile jeszcze dam radę uciekać?!"
Zarówno Zola, jak i poznany przez nią w szkole Liam kogoś udają, odgrywają jakieś role. Tylko każde z nich inaczej i z innego powodu. Dziewczyna, bo musi, by chronić swoje życie, a Liam, by zadowolić rodziców. Oboje stają się dla siebie wybawieniem. Ta historia pokazuje, jak ważne jest podążanie za marzeniami i pragnieniami. Jak istotna w życiu jest szczerość i prawda, nie tylko względem innych, ale przede wszystkim siebie.
"Pragnę być kochana za to, kim jestem, a nie za to, kogo udaję."
Bardzo przypadł mi do gustu subtelnie zarysowany wątek miłosny. Autorka udowadnia, że wcale nie trzeba nadmiernie epatować scenami erotycznymi, by fabuła powieści zawładnęła naszymi myślami i uczuciami.
"Dla niego jestem gotowa zaryzykować, walczyć i się nie poddać. Nie chcę już uciekać."
Karolina Klimkiewicz nie pozostawia suchej nitki nie tylko na swoich bohaterach. Czytelnikowi też się mocno obrywa. To, co wydarzyło się na finałowych kartach książki... czegoś takiego kompletnie się nie spodziewałam. I jak tu teraz dotrwać do kontynuacji?
Autorka porusza wiele ważnych tematów i problemów, z którymi muszą mierzyć się bohaterowie. Będzie brak akceptacji wśród kolegów, pierwsza miłość, szczerość w przyjaźni, poczucie obowiązku, konwenanse i przywileje jakie dają wielkie pieniądze, stanowisko i władza. Tak więc dzieje się naprawdę sporo, nie ma czasu na nudę.
"Dopóki starczy mi sił" to niezwykle przejmująca, prawdziwa i skłaniająca do wielu refleksji powieść o ucieczce, życiu w ciągłym strachu, lęku, bólu, cierpieniu, pragnieniu wolności i normalności, wsparcia, zaznania bezpieczeństwa i miłości. To historia, która dodaje sił i nadziei, że zawsze warto i trzeba walczyć o siebie i swoje marzenia. Nawet wtedy, gdy na horyzoncie nie widać na to najmniejszych szans. Gorąco polecam!
Opinia bierze udział w konkursie