Powiedzieć, że byłam sceptycznie nastawiona do tej książki, to nic nie powiedzieć. Nie podobał mi się pomysł czynienia głównego bohatera powieści z realnej osoby, w dodatku przodka autora. Taki zabieg w pierwszej chwili wywołał wręcz moje oburzenie. Jednak ostatecznie sięgnęłam po ?Dracula? ze względu na bardzo dobre opinie, bo hasła typu ?tytuł obowiązkowy dla fanów powieści gotyckiej? trafiają bezpośrednio do części mojego mózgu odpowiedzialnej za natychmiastowe chcenie. Uznałam, że zobaczymy, jak to wyszło. A teraz, po lekturze, mam mętlik w głowie.
Nie czytałam dotąd beletrystyki mającej dwóch lub więcej autorów. Mam wrażenie, że przez to chwilami tekst da się scharakteryzować sprzecznymi określeniami. Z jednej strony bowiem widać świetny warsztat, bardzo klimatyczne opisy, przyjemny język i dobre, choć leniwe tempo. Z drugiej zaś fabuła bywa przegadana, a niektóre sceny nużące i nielogiczne. Drobiazgowość chwilami aż irytuje, podczas gdy na innych stronach wręcz zachwyca. Operowanie skrajnościami jest oczywiście typowe dla romansu grozy, jednak nie w ten sposób ? powieść gotycka charakteryzuje się wstrząsającym, nawet brutalnym zestawieniem sacrum i profanum, ciemności i światła, po to, by wywołać wrażenie dysonansu, przepaści. Jednak dotyczy to zwykle elementów tła, postaci i fabuły, a nie warsztatu autora(ów).
Na początku akcja toczy się powoli, klimat niepokoju narasta, sącząc się niepostrzeżenie do umysłu czytelnika. Tajemnica zaczyna nabierać kształtu, a kolejne strony przelatują same, aż do punktu kulminacyjnego, w którym najbardziej intrygująca postać znika. Od tej pory rozpoczyna się śledztwo, w którym trudno doszukiwać się elementów gotyckich. To część kryminalna, niezła, lecz jak wspomniałam, chwilami nużąca. Pojedyncze, przerażające sceny przykuwają uwagę czytelnika na chwilę, by za moment znów przerodzić się w długie, monotonne opisy i dialogi. Potem znów powracamy do tej części przesyconej mistyką, jednak brak już onirycznego klimatu, który towarzyszył nam na początku.
Sama konstrukcja fabuły, narracji (dzienniki, listy), a nawet profile bohaterów to jedna wielka zabawa formą. ?Dracul? jest bowiem retellingiem ?Draculi?. Autorzy nie kryją się z tym, że (prawie) każda z postaci ma swój odpowiednik w oryginalnym dziele z 1897 roku. Tłumaczą wszystkie podobieństwa w posłowiu, twierdząc, że ?Dracula? został przeredagowany, by ukryć fakty, na których Bram Stoker oparł swoje dzieło. W myśl ich zapewnień to właśnie ?Dracul?, oparty na prawdziwych przeżyciach Brama, jest tą oryginalną wersją. Interesujący zabieg marketingowy, choć ja, ze swoją subiektywną, skrajną miłością do gotyku, jestem zdania, że takie zabawy z klasyką to miecz obosieczny. I zwykle nie wychodzą książce na dobre, gdyż nie sposób ustrzec się przy nich porównań do oryginału.
I dlatego według mnie ?Dracul? jest powieścią niezłą, jednak nie doścignął pierwowzoru. Postaciom, chociaż wzorowanym na istniejących, brak głębi i wielowymiarowej symboliki, którą nadał im Bram Stoker. Sama historia ma wiele ciekawych aspektów, kilka momentów wywołujących pozytywne zdziwienie (baśniowe wyjaśnienie historii najważniejszej, najbardziej enigmatycznej postaci) oraz pewne świeże rozwiązania. Tym powiewem świeżości okazuje się przewrotne ukazanie zła, które wcale nie jest tak potworne, jak może się wydawać, a nawet bywa bardziej ludzkie od niektórych ludzi. Minusem jest nadmierna, współczesna dosłowność, której nie znajdziemy w dziełach XIX-wiecznych. Odziera ona nadprzyrodzone istoty z tajemnic, podczas gdy powieść gotycka nie śmie nazywać niczego prawdziwym imieniem, pogłębiając tym samym poczucie zagubienia i niepewność czytelnika.
Z przyjemnością odnalazłam w ?Draculu? odwołania do innych klasycznych dzieł o wampirach (Tołstoj, Le Fanu), jednak to nadal za mało, by mnie zachwycić. Książkę oceniam w odniesieniu do ?Draculi?, choć być może jako samodzielne dzieło bardziej przypadłaby mi do gustu.
...