Przeznaczenie. Czasem podobno trochę miesza w ludzkich losach ale to w naszych rękach leży decyzja czy wykorzystamy to, co podsuwa nam niemal pod nos. I nawet jeśli kuszą nas najlepsze szarlotki w regionie i straszą na śmierć wybuchające opony to tylko od nas zależy czy potraktujemy to jako znak, że w tym miejscu warto poszukać szansy. I właśnie o takich zawirowaniach losu, niezaplanowanych zdarzeniach i nieprzewidzianych znajomościach jest ta książka. A wszystko to w urokliwym i wręcz magicznym, a na pewno jedynym w swoim rodzaju miejscu- Bellamy Creek. "Drive me wild" to po prostu romans idealny, który daje czytelnikowi wszystko, czego można wymagać od takiej literatury i zabiera w niezapomnianą podróż, z której kompletnie nie chce się wracać do szarej rzeczywistości.
Blair to dziewczyna, która w życiu nie mogła narzekać na brak czegokolwiek. Najlepsze szkoły, spełnianie wszelkich zachcianek, dorastanie w lepszej części świata i kompletny brak przystosowania do funkcjonowania w zwykłych realiach. To swoista księżniczka wychowana w wieży, z daleka od wszelkich problemów i trosk. Wszystko co dobre, ma niestety czasem swój koniec, i tak się dzieje w przypadku jej życia. Choć ma już trzydzieści lat to nie ma pojęcia o prawdziwej egzystencji i do wielu rzeczy podchodzi bardzo naiwnie. Nie można odmówić jej entuzjazmu i planów, które chce zrealizować za wszelką cenę. Ma w rękach talent cukierniczy, ale jak dobrze wiadomo często to zbyt mało, by ruszyć z miejsca i coś osiągnąć jeśli startuje się od zera. Blair jednak jest bardzo pozytywnym duchem, swoją paplaniną rozjaśnia najczarniejsze sytuacje, a żywiołowością, pomysłami i zapałem może wiele zdziałać. Choć zmierza do Cloverleigh Farms ląduje w Bellamy Creek, kompletnie nie ze swojej winy. W końcu to przeznaczenie namieszało i ma wobec niej jeszcze trochę planów.
Griffin jest mechanikiem samochodowym, który prowadzi rodzinną firmę. Boryka się z ogromem problemów finansowych, jednak robi wszystko, by utrzymać warsztat, który jest częścią życia jego i bliskich mu osób. Wiele lat spędził na froncie, jednak to nie przebywanie w wojsku go zmieniło, a inni ludzie. Teraz kieruje się zasadami i nie nagina ich dla nikogo. Kompletnie nie jest zainteresowany kobietami, nie ma zamiaru układać sobie życia. Ma oddanych przyjaciół, niesforną siostrę, cudowną, choć denerwującą matkę i to mu wystarcza, a przynajmniej tak mu się wydaje. Za nic nie pozwoli się ponownie zranić, a przecież ludzie odchodzą, więc lepiej się do nikogo nie przywiązywać. Kupił mnie w pierwszej chwili, gdy tylko się pojawił, a przyrównanie jego wyglądu do Jamesa Deana sprawiło, że momentalnie stał się moim ulubieńcem. Jak można nie pokochać tak idealnej postaci? Bo oprócz braku wiary w siebie nie brakuje mu absolutnie nic!
Bellamy Creek to takie miasto, w którym chciałoby się zamieszkać. Autorka stworzyła tu niepowtarzalną, jedyną w swoim rodzaju atmosferę i umiejętnie czarowała czytelnika nie tylko pejzażami czy realiami życia w miasteczku ale także jego mieszkańcami. Bowiem postaci nie tylko Griffa i Blair zostały tu wykreowane znakomicie. Każda osoba pojawiająca się w książce stanowi wartość dodaną historii, jest na swój sposób unikalna i charakterystyczna. Na wyróżnienie na pewno zasługuje mama Griffa, która w swojej zaciętości w dążeniu do celu była niesamowita. Również pan Frankel, w tym jego historia oraz mądrość, ale to całokształt sprawia, że jest jedyny w swoim rodzaju. I mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, bowiem naprawdę każdy bohater na swój sposób podbił moje serce. Sama opowieść o relacji Griffina i Blair jest utkana genialnie, jest wciągająca, przekonująca, urocza niczym sam pan mechanik i szalona niczym miłośniczka języka francuskiego. W tej książce wszystko jest dopracowane, na swoim miejscu, idealnie wyważone i cóż, takie jakie bym oczekiwała. Po prostu ta historia zauroczyła mnie od początku do końca i sama nie wiedziałam czy chcę poznać bieg wydarzeń czy może delektować się wszystkim i poznawać tę historię powoli. Gorąco polecam Wam "Drive me wild" i oczywiście niezawodną szarlotkę do tego, a może bułeczki lub inny wypiek, który poleca Blair? Tak czy inaczej ta książka jest naprawdę warta poznania, nawet jeśli nie jest się wielbicielem słodkości! Mam nadzieję, że na kolejną odsłonę serii nie przyjdzie nam długo czekać.
Opinia bierze udział w konkursie