Zacznę z grubej rury. Jaki macie stosunek do scen erotycznych w książkach? I nie chodzi mi o romantyczne sceny dwojga osób, które się kochają, chodzi mi o sceny brutalne, pełne szczegółów. Od razu też chce nadmienić, że chodzi mi o sceny, które wiele wnoszą w daną historię, nie są zapychaczami, pokazują złożoną psychikę bohaterów i złożoność sytuacji, w której się znaleźli. Osobiści takie sceny mi nie przeszkadzają, wkurza mnie niekiedy tylko to, że niektórzy autorzy używają ich jako zapychaczy. Jeśli chodzi o książkę, o której chce wam opowiedzieć, to przyznaję, że autorka zrobiła kawał dobrej roboty i pokazała, że potrafi się odnaleźć w różnych gatunkach. Joanna Lampka w "Drodze do L." zaskoczyła mnie w pełni, mimo że wiedziałam czego się spodziewać, podczas lektury zbierałam szczękę z podłogi kilka razy. Sceny erotyczne to jedno, przemoc drugie, ale to, w jaki sposób jest opisywana prostytucja to coś, co dogłębnie mną poruszyło. Ta historia jest tak złożona i opowiadająca tyle historii, że niekiedy można się pogubić, ale uwierzcie mi, autorka wszystko zamyka w końcu w piękną klamrę, dając nam książkę, o której długo się nie zapomni. Różnorodność bohaterek bardzo mi się spodobała, każda wnosi coś innego do historii, każda z nich boryka się ze swoimi demonami, nie pasują do siebie z wielu względów, jednak działają jak dobrze naoliwiona maszyna. I właśnie te bohaterki mnie tak poruszyły i o nich nie zapomnę na bardzo długo. Cztery kobiety, tak różne od siebie, łączy ciężki los. Razem są nie do zatrzymania, tworzą grupę przestępczą, która robi takie przekręty, że ich ofiary tracą grube miliony. Ich bronią są ich ciała, a ich celem są ci, którzy tak chętnie sięgają po ciała kobiet. Wydają się być przyjaciółkami, które nie zatrzymają się w swojej zemście. Początek ich znajomości był burzliwy, cztery kobiety, które poznały się w londyńskim burdelu, cztery kobiety, które spełniały zachcianki bogatych mężczyzn, cztery kobiety, które noszą swoje blizny i nie zapominają, kto je im zrobił. Sięgacie po książki znanych wam autorów, którzy napisali książkę w całkiem innym gatunku, niż czytacie? Ja sięgnęłam po "Drogę do L." i nie żałuję ani sekundy z tą książką. Joanna Lampka stworzyła prawdziwy majstersztyk, do którego będę wracać niejednokrotnie. Mimo brutalności ta książka jest tak prawdziwa, nie owija w bawełnę, nie koloryzuje, pokazuje świat taki jaki jest. Joanna Lampka zachwyciła mnie już jakiś czas temu, gdy sięgnęłam po pierwszy tom cyklu Mistrz Gry. Tamta historia z gatunku fantastyki zachwyciła mnie od samego początku, już wtedy zachwycałam się skrupulatnie przygotowaną intrygą, która była ciągnięta przez 4 tomy. Jednak to "Droga do L." postawiła mnie na nogi, każdy szczegół musiałam przetrawić i zastanowić się, ponieważ od samego początku pędzimy z fabułą i akcją, są małe momenty na oddech, ale czwórka tak różnych kobiet, nie potrafi za dużo odpoczywać i rzucają się w wir akcji, by znów zrobić coś nowego, niepowtarzalnego i niebezpiecznego. Nie jestem osobą, która często zaznacza cytaty, jednak przy tej książce zaznaczyła ich kilka i wszystkie pokazywałam mężowi, nie dziwie się, że spodobał mu się najbardziej ten cytat: "Nie mieliśmy majtek, to nie mieliśmy. Bywa, że czasem nie ma się majtek. Na ch**j drążyć." A wierzcie, takich perełek jest więcej, takich prawdziwych i życiowych też. Ta książka to inny wymiar thrillera czy kryminału i dla takiej książki z przyjemnością przerwę dotychczasową miłość do fantastyki. Ostrzeżeń przed tą książką czytałam wiele, nie jest ona dla każdego, jednak warto samemu się przekonać, czy wam się spodoba, ponieważ ja zostałam porwana w akcję, porwana w ciężkie życie tych czterech kobiet. Zżyłam się z nimi i im kibicowałam, płakałam razem z nimi i jakby mogła to bym i krwawiła i walczyła. Brawa dla autorki, mam kolejnego kandydata do najlepszej książki tego roku.
Opinia bierze udział w konkursie