Posiadanie dużej rodziny to z pewnością element marzeń wielu osób, które musiały nauczyć się funkcjonować bez niej. Lecz życie wśród tak mnóstwa ludzi zawsze ma swoje plusy i minusy, zwłaszcza, gdy łączą ich silne więzy i zażyłe relacje. W pewnym momencie ta przynależność może stać się nawet przytłaczająca, bowiem ciężko docenić zalety posiadania wsparcia tak dużej grupy osób, gdy znajduje się w samym jej centrum. Bezsprzecznie jednak taka rodzina jak zaprezentowana w książce Moreland, jest godna pozazdroszczenia w każdym aspekcie.
Ronan to najstarszy z trojaczków Aidena i Cami. Choć dzielą ich tylko minuty to właśnie Ronan przyjął na siebie odpowiedzialnośc za braci. Zawsze nieco z boku, zawsze gotowy do ustępstw, zawsze stawiający siebie na ostatnim miejscu. I choć w dzieciństwie ta trójka była niczym jedność, a obecnie stanowią swoje uzupełnienie w pracy zawodowej, to prywatnie ich drogi zaczynają coraz bardziej się rozdzielać. Teoretycznie każdy musi w końcu postawić na swoją indywidualność i wkroczyć w dorosłość samotnie, w praktyce nie jest to tak łatwe gdy przez poprzednie lata zawsze byli oceniania jako grupa. Ronan nie radzi sobie najlepiej, a dodatkowo złe doświadczenia miłosne oraz uczucie przesytu dużą rodziną pogłębiają jego przygnębienie i zagubienie. Do momentu, gdy zupełnie przypadkowo, natrafia na dziewczynę wyjątkową, która zauważa jego, a nie Ronana jako jednego z trojaczków, dziedzica imperium czy uprzywilejowanego młodego mężczyznę.
Beth jest zwyczajną kelnerką, która stara się związać koniec z końcem. Z uwagi na skomplikowaną sytuację rodzinną nie ma pojęcia co to znaczy mieć czas wolny jedynie dla siebie. Oprócz pracy zajmuje się także pieczeniem ciast na zamówienie, dzięki czemu może sobie pozwolić na dodatkowe wydatki. Dzięki swojej ambicji nie porzuciła planów zawodowych, nadal studiuje i swoją przyszłość wiąże z meteorologią. Ta dziewczyna nawet nie zdaje sobie sprawy ze swojej siły. Pomimo naprawdę wielu niedogodności radzi sobie najlepiej jak umie, a do tego jest niezwykle kochająca i oddana swoim najbliższym. To typ osoby, która swe pokiereszowane serce nadal ma na dłoni, lecz doskonale wie, że trudno jej będzie pozbierać się po kolejnym zranieniu.
"Droga do serca Ronana" to kolejna odsłona losów potomków bohaterów znanych z poprzednich serii Moreland. Dużym ułatwieniem jest umieszczone w książce drzewo genealogiczne, bowiem niełatwo jest się połapać w kolejach tych wymieszanych rodów. Co ciekawe, oprócz historii Ronana, w tle rozgrywają się także delikatnie nakreślone przez Autorkę miłosne perypetie jego braci. Przeczytać także można wzmianki o innych postaciach, co dla fanów sagi powinno stanowić nie lada gratkę. Miłosna strona tej książki jest emocjonalna, wyczuwalne jest to wręcz natychmiastowe przyciąganie między bohaterami, ale co ciekawe, dla mnie nie to stanowi najważniejszy element powieści. Bowiem na pierwszy plan w mojej ocenie wysuwa się tutaj rodzina. Rodzina, która czasem może być aż nadto absorbująca, przysparzająca bólu głowy i nerwów, jednak tak naprawdę jest to zawsze nieoceniony fragment życia każdego człowieka, który chyba najtrudniej docenić, gdy znajduje się w samym środku takiej wielopokoleniowej familii. Autorka stworzyła tu naprawdę piękny portret ludzi, którzy złączeni zarówno z wyboru jak i więzów krwi, stanowią niepowtarzalny twór, otaczają opieką, oferują bezinteresowną pomoc, a ich miłość rozświetla nawet najciemniejsze dni. Dodatkowo, w tle poruszony zostaje także temat prześladowania wśród dzieci, akceptacji odmienności ale i nieodpowiedzialności ludzi, która może się pojawić niestety u osób w każdym wieku. Plusem powieści jest także fakt, że bez problemu może być czytana bez znajomości poprzednich serii, a nawet poprzedzającej ją części, choć aby z uznaniem spojrzeć na umysł Moreland w kreacji tego świata, zdecydowanie warto poznać przeszłe pozycje.
Opinia bierze udział w konkursie