Stykanie się ze śmiercią zawsze pozostawia w człowieku ślad, nawet jeśli robi to pośrednio, poprzez zawód, jaki wykonuje. Nie da się do niej przyzwyczaić, a wielu lekarzy przegraną z nią traktuje jak osobistą porażkę. Jednak czym innym jest obserwowanie, gdy z kogoś obcego uchodzi życie, a czym innym, gdy zagrożenie dotyczy nas samych bądź kogoś, kto jest bliski naszemu sercu.
Sierra jest szalenie ambitna. Trafiając do Whitestone jako rezydentka za cel miała stanie się najlepszą i nic poza tym. Stroniła od ludzi, wszelkich kontaktów, była oschła i trudna w obyciu. A jednak niektórym, kawałek po kawałku, udało się rozebrać jej mury na tyle, by stać się dla niej kimś więcej, niż współpracownikiem. Mało kto wie co stoi za jej postawą i z jakimi demonami się mierzy. I jak bardzo obawia się, że ktoś wedrze się do jej serca, a potem? je zrani. O wiele lepiej jest przecież skupić się na własnych zadaniach i nikim nie przejmować.
Mitch sprawiał wrażenie dużego dziecka - zawsze wesoły, beztroski, skory do żartów i przekomarzań. Tak odmienna od Sierry postawa do życia wzbudzała w niej tylko niechęć. Wydawać by się mogło, że mężczyzny nie można zranić, nie da się go zmienić ani sprawić, by traktował życie nieco bardziej poważnie. Ale jeden wypadek szybko ukazuje mu, jak kruche jest jego jestestwo i jak łatwo może wszystko stracić. Także miłość, przed którą bał się przyznać nawet sam przed sobą.
"Drowning Souls" to kolejny tom serii "Szpital Whitestone" i z tym cyklem należy zapoznać się w odpowiedniej kolejności. Choć każdy tom opowiada o relacji innych bohaterów to fabuła dotyczy większej ilości postaci i jest ze sobą powiązana. W tym tomie za narratorów otrzymujemy osoby, które niekoniecznie dały się w pełni polubić w pierwszej części i choć to ryzykowny zabieg, to Reed świetnie sobie poradziła, dodatkowo pokazując, jak skomplikowani są ludzie i jak wiele mogą ukrywać, pozwalając wypłynąć na powierzchnię tylko niewielkiej części ich myśli i uczuć. Poprzedni tom skończył się w kulminacyjnym momencie i stąd ta opowieść rozpoczyna się z przytupem, grając na emocjach czytelnika od pierwszych stron. Oprócz wolno rozwijającego się wątku romantycznego z dużą dozą szalejących uczuć bohaterów, niepewności i strachu mamy tu do czynienia także z wątkiem medycznym, który jest mocnym elementem fabuły. Mamy okazję przyjrzeć się różnym przypadkom, a także zderzyć się z tym, co nieuchronne, a jednak nadal tak szalenie bolesne - ze stratą. Ponadto Reed porusza tematy dotyczące traumy, zawiłych relacji rodzinnych, ale też przyjaźni i tego, jak ważne jest wsparcie drugiego człowieka. I choć ten tom nie przebił pierwszego to jednak zdecydowanie jest wart uwagi, a styl pisania Autorki nadal jest nienaganny. Z niecierpliwością czekam na dalsze losy wszystkich bohaterów, bo nie da się do nich nie przywiązać, a końcówka zapowiada, że ich życie obierze jeszcze wiele trudnych zakrętów.
Opinia bierze udział w konkursie