Wyobraźcie sobie taką sytuację... Czekasz wiele miesięcy na kolejny tom historii, która cię od samego początku porwała, jednak gdy się wczytujesz w jej treść, robisz wszystko, by tylko jej nie czytać. Nie masz ochoty do niej wracać, nie chcesz wiedzieć, co będzie dalej, kusi cię czytanie samych dialogów, jednak jesteś uczciwa i czytasz ją od deski do deski. Z każdą stroną tracisz zapał, tracisz po kawałku miłość do tej historii.
Co robicie w takiej sytuacji?
Jestem upartym człowiekiem i skończyłam ją, bo były z dwa wątki, które mnie strasznie ciekawiły, chciałam wiedzieć, jak się rozwiną.
Jestem osobą, która pisze szczerze i ciężko mi polecić wam "Duszę krwi i popiołu" Jennifer L. Armentrout. Jestem wielką fanką autorki i bardzo lubię jej książki. Jednak chyba tym razem autorka za bardzo się zagalopowała w tym tomie.
Wydaje mi się, że opinie o książce, która was wymęczyła tak bardzo, jak wy męczyliście ją, pisze się ciężej niż te, które dosłownie same się piszą, jak książka nam się podoba.
Nie porzucam serii, tym bardziej gdy przebrnęłam przez tom piąty, dlatego pewnie zobaczycie jeszcze recenzję książki z tego cyklu, ale żeby wymazać ten posmak rozczarowania, autorka musiałaby napisać prawdziwą PETARDĘ.
I mam nadzieję, że jej się to uda, ponieważ ta historia od samego początku miała wielki potencjał, który został zepsuty, przez wielką miłość głównych bohaterów.
Opis książki jest dużym spoilerem, więc tylko napiszę, że mamy tu dwie linie czasowe. Jedna to czasy obecne, czyli wszystko dzieje się, tuż po zakończeniu "Wojny dwóch królowych". Druga linia czasowa, to wspomnienia Casteela z wydarzeń, które już dobrze znamy, czyli z czasu, gdy poznał Poppy i w niej się zakochał. Możemy przeżyć wszystko jeszcze raz i poznać myśli Casteela.
Wszystko zapakowane w POV Casa, który nie widzi nic, oprócz swojej ukochanej Poppy.
Sięgacie po książki, które są napisane z POV "tego drugiego" bohatera?
Jeśli jest to seria, którą lubię, to nie przeszkadza mi taka książka, jednak lubię gdy jest dany wybór czytelnikowi. Chodzi mi o to, że taki książka z innego POV jest postrzegana jako dodatek, to mi odpowiada, jeśli jest przygotowana tak jak "Dusza krwi i popiołu", czyli przeplatają się wydarzenia z samego początku cyklu, z tymi, które są kontynuacją poprzedniego tomu, już mam wielki problem. Powtórki z rozrywki mnie nie ciekawiły, a wstawki z "czasu obecnego" były krótkie i nie wnosiły praktycznie nic nowego. Gdyby ten tom był nam przedstawiony jako dodatek do serii, wydany po zakończeniu cyklu, pewnie inaczej bym do niego podeszła.
Osobiście wycięłabym połowę przemyśleń Casteela, ponieważ jedyne co wnoszą do historii, to fakt, że miał on chora obsesję na punkcie Poppy. Przyzwyczaiłam się do tego ale ciągłe powtarzanie jak coś mu się robi twarde, na wspomnienie pięknej Panny, było dla mnie strasznie męczące.
Widzę, że seria z tomu na tom, traci w moich oczach, może jest to mylna myśl, ale wydaje mi się, że autorka leci na fali fenomenu tomu pierwszego i tworzy kolejne tomy na siłę.
Nie można zapomnieć o prequelu tej serii, który jest pisany równocześnie z cyklem Krew i popiół i coś czuję, że autorka już sama się w tych wszystkich pomysłach się gubi. Jestem na bieżąco z każdym tomem i byłam bardzo ciekawa, gdy wszystko się połączy, a jak się połączyło dostaliśmy "TO". Jestem na nie, spróbuje zapomnieć o jakiś 500 stronach tej książki (ma ich 608) i poczekam sobie z delikatnym zainteresowaniem na tom 6 tego cyklu i tom trzeci prequela. Wtedy ocenię całość, a przyznaje, że ocena będzie dość mocno zaniżona przez ten tom.
Za książkę dziękuję bardzo Akurat, okładka pięknie się łączy z pozostałymi tomami, szkoda, że treść tak bardzo odstaje od reszty.
Opinia bierze udział w konkursie