Zélie, dorastająca córka magiczki, w 11 lat po Obławie w której zamordowana została jej matka, ma szansę odzyskania magii dla świata swoich pobratymców. Amari, zbuntowana księżniczka, córka króla, który pała nienawiścią do wszelkich magów i magicznej, sojuszniczka Zélie i uciekinierka. Inan, brat Amari, poddany woli ojca, próbujący odszukać siostrę i zniszczyć tajemniczy pergamin, po drodze odkrywa w sobie magiczne zdolności. Czy Zélie uda się uratować magię? Jakie relacje połączą ją z królewskim rodzeństwem? Kto okaże się być prawdziwym sojusznikiem, a kto wrogiem? Czy uczucia wygrają z obowiązkiem? Przeczytacie w tej fantastycznej książce!
Dłuższą chwilę zbierałam się do przeczytania tej książki, z jednej strony coś mnie do niej przyciągało, z drugiej-odpychało, nie pozwalając zacząć lektury. Przełamałam się, i.... Przepadłam! Nie mogłam oderwać się od niej choćby na chwilę. Nic dziwnego, Wydawnictwo Dolnośląskie wydaje wspaniałe lektury dla młodzieży, zawsze z głębszym przesłaniem, a nie proste czytadła. Wobec żadnej z ich książek nie udało mi się pozostać obojętną.
"Dzieci krwi i kości" to opowieść o żalu, nienawiści, represjach ze względu na cechę, na którą nie mamy wpływu, o zrozumieniu, o walce, o dojrzewaniu, przyjaźni i pierwszej miłości, o próbie zbudowania pokojowego społeczeństwa, gdzie każdy będzie bezpieczny, o wyborach, zwątpieniu w cel swojej misji. Pod, jakby nie było, bardzo interesującą historią z nurtu fantasy, kryje się zupełnie inna opowieść. Opowieść o rasizmie, o nieuzasadnionej nienawiści, o strachu przed odmiennością, o tym, jak na przestrzeni lat można otumanić lud i wgrać w umysły ludzi niczym nie poparte uprzedzenia. Dokładnie tak zrobił Hitler przed drugą wojną światową za pomocą mediów, gazet, kierując społeczną niechęć przeciwko Żydom. Tak działały polskie władze wobec tych samych Żydów w drugiej połowie lat sześćdziesiątych. Tak samo działa obecnie propaganda antyuchodźcza. I, jak mówi sama autorka, te same mechanizmy działają w stosunku do osób czarnoskórych. Autorka, Pani Tomi, zaznaczyła, iż książka jest analogią do zachowań amerykańskiej policji wobec Afroamerykanów, o wiele częściej używającej wobec nich ostrej amunicji w czasie interwencji. Biorąc pod uwagę dane statystyczne, podczas policyjnych interwencji czarnoskórych sprawców stających się ofiarami "stróży prawa" jest o wiele więcej niż białych w tej samej sytuacji. Policyjny rasizm jest przemocą systemową ze strony państwa, często nawet nie zauważaną, jeśli nie należy się do dotykającej jej grupy mniejszościowej. Walka o własne prawa, jak w książce o prawa ibawitów, uznawana jest przez większość za walkę o przywileje. Dopóki nas samych nie dotyka dyskryminacja, dopóki karmieni jesteśmy medialną i społeczną papką informacyjną, trudno mamy przyznać rację drugiej stronie. (Idealnie w ten dyskurs wpisuje się obecnie sytuacja osób LGBT+ w Polsce) W książce mamy dwie przedstawione dwie postawy. Amari, która poznając sytuację ibawitów, nie potrafi pogodzić się z polityką ojca, z wciąż dziejącą się niesprawiedliwością, jak Lworożka walczy po stronie uciskanych. I Inan, który pomimo, że sam okazuje się być magiem, nie potrafi tego zaakceptować, ukrywa swoje umiejętności, i nawet mimo osobistych doświadczeń, staje po stronie opresji. I tak powoli, po społecznych i politycznych dywagacjach wracamy bezpośrednio do treści książki. Pomimo, że to Zélie jest tutaj główną bohaterką, to najbardziej polubiłam postać Amari. Jej przemiana, przełamywanie własnych lęków, działanie wbrew nakazom, pełną empatia, ryzykowanie własnego życia, pomimo, że wcale nie musiała tego robić, z zastraszonej i działającej pod wpływem silnych emocji dziewczynki, stała się prawdziwą Lworożką, kobietą, przywódczynią. Postać Amari pokazuje też jak ważni i ważne są sojuszniczki i sojusznicy należące i należący do grupy uprzywilejowanej. Książka, pomimo, że mamy w niej oczywiście mężczyzn, koncentruje się przede wszystkim na postaciach silnych kobiet, poza dwiema głównymi bohaterkami, są też trenerka Mama Agba, i twórczyni pokojowej społeczności, kilkunastoletnia Zu. Można by przyjąć również że znajdujemy tutaj odniesienie do dyskryminacji ze względu na płeć i walkę kobiet o równość, ponieważ oś bezpośredniego konfliktu pomiędzy postaciami przebiega pomiędzy kobietami po stronie ibawitów, i mężczyznami po stronie władzy królewskiej. Co bardzo dla mnie ważne, w książce często używane są obie formy, męska i żeńska w opisach różnopłciowej grupy, jak też żeńskie formy nazw odnoszące się do samych kobiet-choćby magiczka. Głównym bóstwem ibawitów i ibawitów również jest bóstwo kobiece. Podziwiam autorkę za umiejętność stworzenia własnego, indywidualnego i oryginalnego świata opowieści, z własną historią, religią, zasadami, językiem, gatunkami zwierząt, mapami (które znajdziecie w książce), świata jednocześnie tak pełnego aluzji do otaczającej rzeczywistości.
Dla mnie "Dzieci krwi i kości" to jedna z najlepszych książek dla młodzieży, poruszającą jednocześnie tak trudne tematy jak rasizm, przemoc, dyskryminacja, szczególnie ze względu na cechy wrodzone. W pięknej oprawie wciągającej bez granic opowieści odnajdujemy niedoskonałości naszego własnego świata, których może wolimy na co dzień nie zauważać. Niewiele jest książek, zwłaszcza z gatunku beletrystyki, niosących ze sobą tak ważny, a jednocześnie niełatwy przekaz. Cóż więcej mówić? Książka pozostanie w moim sercu na bardzo długo, być może na zawsze. A czy polecam? Oczywiście! I tym zainteresowanym tematem dyskryminacji czy rasizmu, i tym, którzy i które nie potrafią tych pojęć zrozumieć i odnieść do otaczającej rzeczywistości, może ta książka ułatwi zrozumienie? Miejmy nadzieję.... Nie rozdrabniając się, polecam wszystkim. Bo warto! Sama zaś czekam na tłumaczenie i polskie wydanie kolejnej części. Oby jak najszybciej!
Opinia bierze udział w konkursie