Na książki dla dzieci patrze w dwojaki sposób. Wiadomo, że czasami oglądam je z myślą o chrześnicy czy innych młodszych członkach rodziny. Jednak przede wszystkim traktuje je jako potencjalną lekturę dla siebie. Tak, dobrze czytacie. Lubię bajki, czy to w formie opowieści, czy filmów i absolutnie się tego nie wstydzę. Uważam, że czasami są miłą odskocznią. Pozwalają na podróże do krain wypełnionych magią i kolorami. Chwilę spędzone przy takich pozycjach to nie tylko relaks i dobra zabawa, ale często też moc wspomnień.
Właśnie dlatego z chęcią sięgnęłam po propozycje z wydawnictwa Lucky. Tym razem przekonał mnie tytuł. "Dziecko z baśni" już samo w sobie brzmi zachęcająco. Rzucenie okiem na opis, w którym pojawia się kwiat z baśni i domowa biblioteka potwierdziło decyzje.
Marta Wiktoria Trojanowska prezentuje nam lekką i mądrą książeczkę o dziewczynce imieniem Anetka. Czytając, poznajemy jej codziennie życie i bliskie jej osoby. Przestaje być zwyczajnie, gdy znajduje zasuszony kwiat paproci. Z początku nie wierzy w jego działanie, bo żadne z jej życzeń się nie spełnia. Okazuje się jednak, że poprzez zasuszenie ziele zmieniło właściwości. Spełnia jedynie życzenia dla innych osób, ale na tym nie koniec. Jest jeszcze jeden warunek. Może spełniać marzenia i życzenia tych, których się szczerze... nie lubi! Ta niezwykła umiejętność wydaje się bezużyteczna dla małej bohaterki. Jednak przekona się, że dzięki niezwykłemu znalezisko odmieni się życie wielu osób, łącznie z nią samą.
Bardzo podoba mi się główna postać. Anetka jest miłą i wesołą dziewczynką, dorastającą w domu pełnym miłości. Jednak jest całkowicie zwyczajna. Nie ma wybitnych ani niezwykłych umiejętności. Dzięki temu staje się postacią, z którą łatwo się utożsamić. Bardzo ciepło przedstawione są relacje rodzinne. Zarówno z rodzicami, jak i dziadkami, którzy aktywnie uczestniczą w życiu wnuczki.
Jak w każdej baśni istotna jest nauka, która z niej płynie. Myślę, że główną myślą jest nieocenianie ludzi po wyglądzie i pozorach. Moim zdaniem to bardzo ważny i ciągle aktualny problem. W dzisiejszych czasach chyba nawet bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Oczywiście ważną rolę odgrywają również marzenia. I doświadczenie jak wielką radość może przynieść bezinteresowna pomoc.
Jedynym minusem, jaki widzę jest szata graficzna. Rozumiem i wręcz uwielbiam ilustracje pojawiające się w literaturze dziecięcej. Jednak te wcale nie uatrakcyjniają czytania i wątpię, by przyciągnęły młodych odbiorców. Są czarno-białe i ziarniste. Moim zdaniem momentami przygnębiające.
Myślę, że jest to świetna lektura, dla dzieci, które zaczęły już przygodę z czytaniem, a także na wspólne, rodzinne czytanie. Zachęcam do przeczytania również wszystkich tych, którzy tak jak ja lubią czasem przenieść się w kolorowy, dziecięcy świat. Taka pozycja zostanie pochłonięta zapewne w nieco ponad godzinę, ale jest tego warta. Język jest prosty, ale nie infantylny, dzięki czemu nie będziemy czuć się znużeni.