Dzień popiołów to całkowicie zwalająca z nóg, jeszcze mroczniejsza od poprzednich książka Grangea. Tylko, ja jestem umiarkowanie obiektywna. Po prostu kocham książki tego autora i już.
Od czasu Purpurowych rzek wydanych sporo lat temu, czas nie stał w miejscu. Upłynęło sporo czasu. Po drodze, kilka miesięcy temu, autor wydał Ostatnie polowanie, w którym nasz bohater bardzo aktywnie bierze udział.
Niemans liczy teraz 58 lat, jednak nadal jest tym samym niezwykłym policjantem, który w czytelniku wzbudza podziw, szacunek, ale i nie ukrywam, także strach. Niemans ponownie się wykaże, będzie nieustępliwy, ale tez popadnie w nie lada tarapaty. Oj będzie się działo, jak to u Grangea bywa. I dodatkowo będzie bardzo mrocznie, zaskakująco, a nawet szokująco. Dzień popiołów to Grange w najwyższej formie.
Tym razem na tapecie mamy: alzackie winnice, jakże malownicze, ale co pokaże lektura, równie groźne i nieprzewidywalne, wielkie tajemnice, mocno schowane i bronione, żeby czasem nikt ich nie odkrył, religijną, mocno wynaturzoną sektę, wspólnotę, jak zwał tak zwał, trupa oraz dużo więcej, to do czego pisarz nas przyzwyczaił.
Ginie jeden z przywódców religijnej sekty, wspólnoty. Alzacja, szczyt malowniczego, pełnego radości winobrania. Kontrast niesamowity. Radosne, lekkie święto wina, winorośli i trup. Lokalna policja nie daje sobie rady. Nikt z religijnej wspólnoty nie chce z nimi rozmawiać, nikt nie chce wyjawić sekretów ani dopuścić do odkrycia zabójcy i powodu zbrodni. Do boju ruszają Pierre Niémans i jego partnerka Ivana Bogdanović. Są oni specjalistami od najbardziej skomplikowanych zbrodni. Czy i tym razem dadzą radę? Czy odkryją zabójce, motywy, jakie nim kierowały? Tego dowiecie się z tej niesamowitej, pełnej mroku i mocno skrywanych sekretów książki.
Nie jest to lekka lektura. Jest trudna, wymagająca, oblepiająca niczym najbrudniejszy szlam, pochłaniająca i wciągająca niczym mega nałóg. Czyta się ją świetnie, niecierpliwie przewracając kolejne kartki. Na końcu finał zaskakuje i ma się wielki żal do autora, że to już koniec.
Uprzedzam o jednym. Przez pierwsze 100-120 stron bardzo niewiele się dzieje. Owszem jest akcja, ale dla wielbicieli mroku Grangea to takie nic. Jesteśmy przyzwyczajeni do szoku, mroku, grozy. Na początku autor nam tego nie serwuje. Tym większe zaskoczenie, gdy w końcu Grange staje się sobą, a jego proza nagle zwala z nóg. Warto na ten moment poczekać. Grange wie, jak zachwycić, wciągnąć czytelnika w swoje szpony, osaczyć kłamstwami, mrokiem, zbrodniami. Dzień popiołów to mistrzowski thriller, który szczerze polecam.
Opinia bierze udział w konkursie