- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
owiedział policjant na promie. Jechał do pracy, do swojego plutonu. Trzydziestu mężczyzn miało pilnować sześćdziesięciokilometrowego odcinka granicy biegnącej przez góry przekraczające dwa tysiące metrów. Xhemal popijał kawę i wspominał dawne czasy. Teraz ludzie przestali się szanować, a zaczęli bać. Tak mówił. Miał czterdzieści parę lat, wąsy, lekki brzuszek i wyglądał statecznie i sympatycznie. Całe życie był kierowcą. Opowiadał o barbarzyńcach, którzy wtargnęli do jego świata. Wydawało się, że ci ludzie z gór, w końcu rodacy i sąsiedzi, byli dla niego bardziej obcy niż my. Bajram Curri jawiło się zaś jako ostoja cywilizacji. To było jak wskrzeszenie opowieści o najeźdźcach, konnych koczownikach, wędrówce plemion i ludów. Dzikie, brutalne i zachłanne chciało zagrabić cywilizowane. ,,Czasami wystarczyło się krzywo uśmiechnąć, a oni już wyciągali broń". Tak, miasto, zgromadzone w nim rzeczy i możliwości to był po prostu łup. Ci ludzie z gór nigdy przecież nic nie mieli. A w każdym razie nic więcej nad to, by po prostu przeżyć. Oglądałem z promu samotne domy. Były samowystarczalne: kukurydza, drzewa owocowe, tytoń, stogi siana, gdzieś wyżej niewidoczne stada owiec. W dole przy brzegu stały niewielkie łódki. Te oddalone od siebie, samotne gospodarstwa miały w sobie coś z obejścia Robinsona Crusoe. Wyobrażałem sobie zimę, wysoki śnieg i samotność tych domostw. W ciemnych wnętrzach żyli dziadowie, synowie i córki ze swoimi żonami i mężami, zięciowie i synowe, wnuki i prawnuki. Od stu, od dwustu lat w tym samym miejscu. Jedząc z tych samych naczyń, to samo, w niezmienionych od pokoleń strojach, ze strzelbą albo karabinem pod ręką, bo złe czaiło się tuż za progiem domu, którego trzeba było przede wszystkim bronić przed obcym, a obce było wszystko poza rodziną i klanem. A teraz to obce było do wzięcia. Żółte samochody, bydło z Bułgarii, kałachy dla Kosowa, narkotyki dla znudzonego Zachodu i niewolnice dla europejskich burdeli. Teraz to wszystko leżało na ulicy i wystarczyło się schylić, wystarczyło mieć odwagę, by uznać za swoją własność te wszystkie rzeczy nie dość dobrze pilnowane albo wyglądające na niczyje. Wystarczyło wiedzieć, skąd wieje wiatr, i zdać sobie sprawę, że embargo na dostawy paliwa dla Miloseviciowskiej Jugosławii to nic innego jak wielka okazja. Właśnie wtedy nocą przez Jezioro Szkoderskie płynęły do Czarnogóry łodzie z beczkami ropy i benzyny. Tak, wystarczyło pojąć proste mechanizmy rządzące światem, prawa podaży i popytu, które są silniejsze nawet od serbsko-albańskiej nienawiści. Rigels uważał, że ludzi z gór można bez trudu rozpoznać. Na przykład po zmarszczkach wokół oczu. ,,Oni całe życie spędzili pod gołym niebem i nigdy nie używali okularów. Dopiero teraz je założyli". To była dość odważna teoria, ale rzeczywiście spotykaliśmy kolesi z twarzami przesłoniętymi obowiązkowymi lustrzankami i gdy je zdejmowali, wydawało się, że bez zmrużenia mogliby patrzeć w słońce. To właśnie tacy najczęściej jeździli wypasionymi terenówkami, których obecność w Bajram Curri wyglądała na surrealistyczny kaprys. Jednocześnie trudno było sobie wyobrazić miejsce, w których te terenówki byłyby bardziej przydatne. Tyle tylko że rynkowa wartość niektórych tych bryk to był paroletni budżet niejednej bajramskiej rodziny, a może nawet którejś nieco krótszej bajramskiej ulicy. Xhemal przyjechał po nas rano. Zabrał ze sobą dwójkę swoich dzieci: trzynastoletnią dziewczynkę i ośmioletniego chłopaka. Ruszyliśmy w stronę wsi Valbona. Na mapie właśnie tam kończyła się droga. Dalej rozciągała się kraina legend. To tam mieli żyć w jaskiniach półnadzy i długowłosi Anglicy. Mieli polować za pomocą oszczepów i na podobieństwo przodków żywić się pieczonym na ogniu mięsem. To tam zginęła dwójka czeskich turystów i nikt nigdy nie znalazł po nich żadnego śladu, nikt nigdy niczego się nie dowiedział. Gdyby znaleziono ciała, ubranie, cokolwiek, wszystko stałoby się jasne. Tymczasem tajemnica ich zniknięcia była trudniejsza do pojęcia niż wieść o śmierci. To tam mieli się ukrywać wyjęci spod prawa, którym nawet w Bajram Curri ziemia paliła się pod nogami. Żyli w opuszczonych kamiennych domach na pustkowiu, a pasterze ostrzegali ich przed policyjnymi obławami przybywającymi z Tirany, bo przecież tutejsi gliniarze uwikłani byli w tysięczną sieć rodowych i tradycyjnych powiązań. Furgonetka wspinała się wyboistą drogą i pierwszy raz od tygodnia poczułem, że upał nieco łagodnieje. Woda w rzece była błękitnozielona. Skalne urwiska wznosiły się kilkaset metrów nad drogą. To był podobno ulubiony zakątek Envera Hoxhy, właśnie te dwadzieścia parę kilometrów kamienistego traktu wiodącego gdzieś w głąb gór i w głąb czasu.
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Promocje: | nagrody literackie, Nike |
Kategoria: | Literatura faktu, publicystyka |
Wydawnictwo: | Czarne |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Rok publikacji: | 2010 |
Wymiary: | 195x245 |
Liczba stron: | 169 |
ISBN: | 978-83-7536-231-2 |
Wprowadzono: | 19.10.2010 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.