- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.tanowił uregulować swój status. Wynajął adwokata. ,,Był z Jamajki", powiedział i westchnął. Adwokat poradził mu, by zgłosił się do Immigration Office, i zredagował mu jakieś papiery, które chłopak miał pokazać urzędnikom. Jamajczyk wziął kilkadziesiąt funtów, a naszego kelnera deportowali tuż po wizycie w urzędzie. Teraz podawał nam szmuglowane martini, czarny albański fernet i łagodnie się uśmiechał. Bajram Curri było młode. Miało coś koło pięćdziesięciu lat. Zbudowano je, by trzymać w szachu górali z północy. Od zawsze byli buntownikami i nie znosili obcej władzy. Uznawali jedynie zwierzchność naczelników swoich klanów. Widziałem ich domy. Przypominały czworoboczne wieże z otworami strzelniczymi zamiast okien. Za dnia musiało być tam ciemno jak w piwnicy. Stały tak od stu albo dwustu lat. W te strony dotarliśmy wodą. Prom płynął długim i wąskim jeziorem pośród gór i czasem przybijał do brzegu. Wychodziła jedna albo dwie osoby i ruszały niewidoczną ścieżką w stronę przełęczy albo grani zarysowanej gdzieś pod samym niebem. Czasami na kogoś czekał ktoś z osłem. Jezioro nazywało się Komani. Było sztuczne i przypominało fiord. Ciągnęło się przez kilkadziesiąt kilometrów. Rzekę Drin zamknięto zaporą, żeby produkować prąd. Do przystani w Koman jechało się czarnym tunelem wydrążonym w skale. Tunel wyglądał jak naturalna jaskinia. Furgonetka ledwo się mieściła. Nikt nie zadał sobie trudu, by wygładzić ściany po dynamitowych eksplozjach. Potem zaczynał się jeden z najpiękniejszych kawałków świata. Białe góry wznosiły się pionowo z zielonej toni na kilkaset metrów. Czasami pejzaż trochę łagodniał i skały pokrywały się świerkowym borem. Przez trzy godziny nie spotkaliśmy żadnej łódki, stateczku, nic, tylko zielona tafla i nasz zabytkowy prom złożony z kanciastego kadłuba, na który nasadzono karoserię starego autobusu razem z siedzeniami. Pasażerowie pili colę, jedli chipsy, a opakowania wywalali prosto w stumetrową głębię. W tamtych stronach nie było żadnych dróg, tylko ten prom. Ośle ścieżki prowadziły do ukrytych na skalistych wysokościach wsi, które składały się z kilku kamiennych czworobocznych wież, gdzie żyli ludzie połączeni wiekuistymi więzami krwi. Tak się podróżowało do Bajram Curri, do ostatniego miasta w kraju. Trzeba było wysiąść w Fierze i złapać jakaś okazję. Zabrał nas Xhemal białym transitem. Milczał przez całą drogę i dopiero pod hotelem zaczął rozmawiać z Rigelsem. Zgodził się zawieźć nas następnego dnia dokąd tylko sobie zażyczymy. Ale zobaczyliśmy się jeszcze tego samego wieczoru. Wpadł na kawę do hotelowej knajpy. Zaczął opowiadać o swoim mieście. Mówił, że już nie jest takie jak kiedyś i ludzie po prostu boją się w nim żyć. Z gór zeszli wieśniacy, których nikt tutaj wcześniej nie oglądał. Zostawili swoje owce i kozy i przyszli zakosztować miejskiego życia. Wychowani w kamiennych wieżach, przygotowani na atak albo obronę, nieufni wobec obcych traktowali resztę świata jak łup. ,,Żyją z wilkami i zachowują się jak wilki", powiedział. Po mieście jeździło w kółko żółte sportowe auto. Wśród szarego kamienia, kurzu i śmieci wyglądało jak wcielenie absurdu. Rozpędzało się, krzesało niskim podwoziem iskry na dziurawym bruku i zaraz musiało hamować, bo w Bajram Curri było niewiele miejsca. Od razu zaczynało się jakieś zrujnowane przedmieście. Tak, wszyscy o nich mówili. W Tiranie, w Szkodrze i tutaj. O ludziach z gór, o ludziach z północy. Wzdłuż szosy wiodącej ze stolicy do Fushe-Krui ziemia była podzielona i ogrodzona. Prostokątne działki otaczały solidne metalowe płoty. Oni po prostu zeszli z gór i ogrodzili to, co wydawało im się niczyje. Potem, gdy znajdowali się wydziedziczeni przez komunizm właściciele, zwyczajnie ich przepędzali. W końcu to oni mieli kałasznikowy i starożytną jasność obyczajów, która nakazywała obronę zdobyczy, bo tylko wtedy zdobycz zamieniała się we własność. Czasami na tych działkach stały obok siebie domy identyczne jak krople wody. ,,To na pewno bracia", mówił Rigels. No więc ta żółta podstarzała furka jeździła w kółko. Po prostu nie miała dokąd pojechać. W środku siedziało dwóch kolesi w obowiązkowych lustrzankach i złotych łańcuchach. Tak sobie wyobrażali wielki świat: jedynka, pisk, dwójka, trójka i hamowanie z jeszcze większym piskiem. Musieli tylko uważać na kozy i osły. Przejeżdżali pięćdziesiąt metrów, stawali, witali się z kimś, ruszali i znowu stawali, żeby się przywitać. W Bajram Curri znali się wszyscy i wszyscy musieli się witać. Z Bajram Curri nie było dokąd pojechać. Można było tylko zostać albo wracać. Kilkanaście kilometrów dalej zaczynało się Kosowo. Tego roku przemycano stamtąd bułgarskie bydło. Tak nam przynajmniej p
książka
Wydawnictwo Czarne |
Data wydania 2017 |
Oprawa twarda |
Liczba stron 136 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Promocje: | wysyłka 24h |
Kategoria: | Literatura faktu, publicystyka |
Wydawnictwo: | Czarne |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Rok publikacji: | 2017 |
Wymiary: | 131x212 |
Liczba stron: | 136 |
ISBN: | 978-83-8049-432-9 |
Wprowadzono: | 11.01.2017 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.