"Widziałam kiedyś przeznaczenie takie jak to. Wiele lat temu. To bardo niebezpieczny rodzaj połączenia. Na tyle specyficzny, że nie zostanie przerwany nawet przez miecz."
*
Raz do roku, gdy nastaje czas sztormów, mieszkańcy nękanych żywiołem ziem, wybierają dziewczynę, która ma zostać poświęcona Bogu Morza jako jego panna młoda. Jednak co się stanie, gdy zamiast Wybranki smok zabierze ze sobą w morską otchłań kogoś zupełnie innego? O tym na własnej skórze ma się przekonać Mina, która trafia do miasta Boga Morza pomimo tego, że nie takie było jej przeznaczenie... a przynajmniej tak można by sądzić. Jesteście gotowi sprawdzić w jakie zakątki Kariny Duchów zaprowadzi Minę Czerwona Nić Przeznaczenia ?
*
"Dziewczyna, która skoczyła do morza" to książka, którą miałam "na oku" na długo przed jej polską premierą. Wiedziałam, że fantastyka oparta na mitologii koreańskiej jest czymś, co zdecydowanie może mi się spodobać, a fakt że historia jest inspirowana jedną z moich ulubionych animacji ("Spirited Away") dodatkowo działa na jej korzyść. Jak to wyszło w praktyce...
*
Nie ma sensu ukrywać, że historia Miny i Boga Morza zauroczyła mnie już od pierwszych stron. Zwłaszcza, że jest to bardzo przyjemna i pełna magii opowieść, która tak jak oczekiwałam całkowicie trafiał w mój gust czytelniczy. Szczególnie chciałabym tu wyróżnić:
- Kreację bohaterów. Co ciekaw rzadko się zdarza abym polubiła się z nastoletnią główną bohaterką, a jednak do Miny szybko zapałam sympatią. Dziewczyna pomimo tego, że jest chwilami naiwna (co w sumie pasuje do jej wieku) to jednocześnie nie można odmówić jej uporu czy zaradności.
- Czerwona Nić Przeznaczenia: Jest to jeden z moich ulubionych motywów wywodzących się z mitologii koreańskiej. Uwielbiam czytać o niciach łączących branie dusze, zwłaszcza gdy w grę wchodzi ich zrywanie.
- Przedstawienie świata: Bardzo podobało mi jak świat ludzi i bogów przenikają się i oddziaływają na siebie wzajemnie. Dodatkowo na plus działają barwna opisy Kariny Duchów, które nie tylko dbały o świetny klimat ale również skutecznie pobudzały moją wyobraźnię.
*
Jednak pomimo tego, że książka wywołała u mnie mnóstwo pozytywnych emocji, to niestety pojawiły się również elementy, które odbierały mi nieco czerpanie przyjemności z lektury. Mówię tu o:
- Powtórzeniach: Jak na tak krótką książkę autorka niektóre informacje przytaczała zdecydowanie za często (np. powtarzanie kilkanaście razy, że sztylet Miny należał kiedyś do jej prababki, było moim zdaniem całkowicie zbędne).
- Błędy w tekście (np. literówki): Może nie było ich tu jakoś bardzo dużo jednak zdarzały się na tyle często, że ostatecznie zwróciłam na nie uwagę.
*
Podsumowując, "Dziewczynę..." oceniam na 7,5/10 i uważam, że pomimo kilku mankamentów jest to książka z którą bardzo miło spędziłam czas. Ba! Sądzę, że jeszcze nie raz wrócę do tej historii..
Opinia bierze udział w konkursie