LOVELIGHT FARMS 2. EVELYN & BECKETT to uroczy powrót na farmę pełną choinek, roślin, kotków i bohaterów, których miłość odnajduje zanim jeszcze sami zdadzą sobie z tego sprawę. Z radością sięgnęłam po drugi tom i przeniosłam się na malownicze tereny Inglewild. Po raz kolejny mamy tu motyw małego miasteczka i lokalnej społeczności, która świetnie się zna i wspiera. Dodatkowo, mamy romans między farmerem, a influencerką, która pragnie znowu poczuć się szczęśliwa. I chociaż ich początki były gwałtowne i sięgają tomu pierwszego, to jednak w tej części góruje slow burn. Evelyn i Beckett zgrabnie tańczą wokół siebie, próbując zrozumieć, czego od siebie nawzajem chcą. Można było wyczuć między nimi chemię i przyciąganie, a w ich relacji było coś takiego, że chciałam im kibicować. Pojawił się też motyw przyciągających się przeciwieństw, gdyż nasza Evie to kobieta uwielbiająca rozmawiać i poznawać historie innych, zaś Beckett to introwertyk o złotym sercu. Czy między tą dwójką wytworzy się coś więcej? Tego Wam nie zdradzę, ale przygotujcie się na to, że tu raczej nie uświadczymy zwrotów akcji. Po takie książki jak ta, sięgamy raczej, gdy chcemy miło spędzić wieczór, z uroczą historią, przyjemnymi bohaterami, scenami, gdzie nasze serce się rozpłynie, ale też i takimi, gdzie będziemy chcieli potrząsnąć postaciami, by w końcu zrobiły to, na co czekamy. Autorka poruszyła też wątek poczucia obowiązku wobec rodziny, a także utraconych marzeń i podciętych niepowodzeniami skrzydeł. Zrobiła to z wyczuciem i sądzę, że wiele osób będzie mogło się utożsamiać pod tym względem z bohaterami. Podobała mi się ta powieść, pomysł na fabułę, a także kreacja postaci i z niecierpliwością czekam na kolejny tom - tym razem o Layli i Calebie. Jedyne, czego było mi mało, to kaczorka! Jeśli small town romance to Twoja słabość, to bez wahania sięgnijcie po Lovelight Farms - czuję, że może się Wam spodobać!
Opinia bierze udział w konkursie