Ta literacka podróż do podnóży Mount Everestu to prawdziwy emocjonalny rollercoaster!
Człowiek od zawsze mierzy się z naturą i własnymi ograniczeniami. Skłonny ponieść ryzyko, by poczuć moc, adrenalinę, satysfakcję z osiągnięcia niemożliwego. Zdobycie Mount Everestu to Święty Graal himalaistów, który pochłonął do tej pory ponad 300 ofiar. Czy jest sens doszukiwać się dla tej pasji uzasadnienia, a może jedynym powodem, dla którego ludzie się wspinają, pozostaje fakt, że Himalaje po prostu istnieją?
Gdy czytałam najnowszą książkę Wojciecha Nerkowskiego, którego twórczość bardzo cenię, moi przyjaciele właśnie schodzili ze szczytu Lobuche i szykowali się do wejścia na Kala Pattar. Teraz już odpoczywają w Katmandu. Dzięki fabule powieści ?Everest. Poruszę niebo i ziemię? mogłam poczuć klimat Himalajów, ale na szczęście ich wyprawa przebiegła bezproblemowo, w przeciwieństwie do opisywanej w książce.
Czworo Polaków decyduje się zdobyć Mount Everest na koniec sezonu korzystając z krótkiego okna pogodowego. Monsun nadchodzi szybciej niż się spodziewali i więzi ich na wysokości zagrażającej życiu. To na tych, którzy zostali w dolinie Katmandu spoczywa niebagatelny ciężar zorganizowania akcji ratunkowej. Tylko od ich determinacji zależy, czy ich bliskich uda się bezpiecznie sprowadzić.
Perspektywa Julii i Krisa walczących o życie swoich najbliższych ukazuje ogrom emocji i przeciwności, z którymi muszą się zmierzyć. Wszystko zdaje się sprzysięgać przeciwko nim, wręcz wydaje się, że komuś zależy, by wspinacze nie wrócili, a czas się kończy. Jak bardzo obciążająca jest świadomość, że jest się jedyną szansą na ocalenie ukochanych osób?
Autor skupia się na emocjach tych, którzy nie rozumieją pasji swoich partnerów budzącej w nich strach, którzy jednak w chwili zagrożenia zrobią wszystko, by pokonać kłody rzucane im pod nogi, ale też własne słabości i ograniczenia. Jak odmienni są bohaterowie, tak różne są ich reakcje i emocje, ale jednoczą się, by osiągnąć cel. Bezsilność przeplata się z nadzieją, a chaos i brak dobrych chęci atakują z każdej strony. Niektórzy bezdusznie wykorzystują ich tragiczną sytuację, a z kraju napływa fala hejtu i napastliwych komentarzy.
Podobnie jak lawina himalaistów, tak ta opowieść porwała mnie od pierwszych stron przygniatając ciężarem emocji, z których nadal próbuję się odkopać. Śledziłam kolejne desperackie próby z zapartym tchem, wierząc, że się uda, że zdążą? Walka z czasem, ale też wyjątkowo realistycznie oddane uczucia targające bohaterami trzymały mnie w ogromnym napięciu dodatkowo podsycanym nagłymi, dosłownie mrożącymi krew w żyłach, zwrotami akcji. To zdecydowanie najbardziej emocjonująca powieść w dorobku autora!
Opinia bierze udział w konkursie