Między nami psychopatami
Frank Leslie Cauldhame, to szesnastolatek, który mieszka wraz z ojcem na szkockiej wyspie. Jego rodzina jest specyficzna, a określając dosadniej dysfunkcyjna. Matka nieobecna, ojciec niespełniony naukowiec - dziwak eksperymentujący na dzieciach, starszy brat Eric przebywający w zakładzie psychiatrycznym. I on, Frank. Zło wcielone. Mały sadysta, który niejedno ma na sumieniu. Swoje emocje wyładowuje na zwierzętach, na które nie poluje, a morduje i torturuje. Akty przemocy, których się dopuszcza przynoszą mu przedziwne ukojenie.
Akcja powieści zaczyna się w momencie, w którym Frank i jego ojciec dowiadują się o ucieczce Erica z zakładu psychiatrycznego. To wydarzenie będzie kamieniem wywołującym lawinę zdarzeń, które zmienią dotychczasowe życie bohatera.
Narratorem powieści jest sam Frank. Poznajemy świat widziany jego oczami. Jego przemyślenia, marzenia, a także zbrodnie, których się dopuścił, od najmłodszych lat, a do których co jakiś czas w swych wywodach powraca. Frank jest tak pozbawionym uczuć człowiekiem, tak zimnym, chłodnym emocjonalnie, że jest to doprawdy przerażające. Z zimną krwią pozbawia niewinne stworzenia życia, bez mrugnięcia okiem znęca się nad owadami, przyozdabia swoje Pale Ofiarne, codziennie oddaje się specyficznym rytuałom, które przyprawiają o zimny dreszcz na plecach i budzą wstręt. Konstruuje ładunki wybuchowe, które wykorzystuje do swoich niecnych celów wobec natury. Jest to typowa osobowość dręczyciela. Zabija dla samego zabijania. Zadawanie bólu, cierpienia sprawia mu dziwną przyjemność. Psychiatrzy doszukiwaliby się przyczyn jego zaburzeń w dzieciństwie i w stosunkach rodzinnych. I coś w tym może być, gdyż jego rodzina to cała paleta psychopatów. Starszy brat za podpalanie psów ląduje w psychiatryku, to co dowiadujemy się o ojcu, przeraża nie mniej od tego co wyprawiają jego dzieci, kuzyn Franka i Erica podpalił w dzieciństwie ich króliki, pozostali członkowie jego rodziny byli co tu dużo mówić także ekscentryczni i skłonni do załamań emocjonalnych. Nic dziwnego więc, że główny bohater jest jaki jest.
"Fabryka os" to doprawdy dziwna powieść. Spotkałam się z opiniami, że przeraża, zniesmacza, odrzuca. A mnie po prostu... wynudziła. Przez całą lekturę czułam narastającą irytację. Te opisy działań głównego bohatera stylizowane na przeprowadzanie działań wojennych, realizowanie strategii wojskowych, opisy znęcania się nad zwierzakami, to wszystko podane jest tak bezosobowo, chłodno, bez jakichkolwiek emocji, że zupełnie nie przemawia do czytelnika. Być może autor chciał oddać jak wygląda działanie umysłu psychopaty, nie wiem, nie jestem psychologiem, nie mnie to oceniać, czy zrobił to trafnie czy jednak nie. Ale to wszystko mną nie wstrząsnęło, nie poruszyło, nie umiałam zaangażować się w tę książkę. A już samo zakończenie przelało czarę goryczy ! W całej tej historii brak głębi, sensu, przesłania, tego czegoś co sprawia, że emocje po lekturze zostają z Tobą na długo. "Fabryka os" porównywana jest do "Władcy much", ale we "Władcy much" czuć emocje, jest przesłanie, a tu tego nie ma. W tamtym roku czytałam "Żywicę" Ane Riel, tam też mamy do czynienia z miejscem odosobnionym, z szaleństwem, które narasta, które ma korzenie w przeszłości, ale tam też były sprawnie oddane emocje, czuło się tę narastającą atmosferę obłędu, szaleństwa, przytłaczającą jak lepkie powietrze przed burzą, oblepiającą jak pajęczyna. W "Fabryce os" tego nie odczułam, nie dostrzegłam. Dla mnie ta książka jest nijaka, dziwna, czy jak piszą inni recenzenci chora bądź obrzydliwa, ale nic poza tym. Nic ona nie wnosi, nie skłania do przemyśleń. Autor miał dobry pomysł na książkę, ale coś poszło nie tak z wykonaniem.
"Fabryka os" przez niektórych zaliczana jest do arcydzieł literatury XX wieku, ale dla mnie to za duże słowa, bliżej mi do opinii The Timesa... Dawno żadna książka mnie tak nie zawiodła, rozczarowała i wynudziła. Ja nie polecam, ale ostateczną decyzję pozostawiam Wam.
Za egzemplarz ...