Fantastyka ma to do siebie, że nie powinny wiązać jej żadne granice. W książkach z tego gatunku chodzi przede wszystkim o wyobraźnie, a dopiero potem o to, co w całej reszcie, dobre pióro, pomysł na fabułę, oraz przyjemną narrację. Ale, czy aby na pewno? Może nawet tutaj funkcjonują utwierdzone przez wieloletnią praktykę schematy?
Tytuł: Fałszywa Trójca. Część 1 - Kres wieczności
Autor: Marcin Buczyński
Wydawnictwo: Psychoskok
Marszałka Kalasa uprowadzono! Nie wiadomo jeszcze, kto dopuścił się tego czynu, ale do poprowadzenia tego śledztwa wybrany został Kapitan Matteo. Szybko okazuje się, że wszystko jest zwykłą mistyfikacją, a Kalas nie dość, że dobrowolnie zniknął, to tak naprawdę jest... zdrajcą! Co z tego, skoro Kapitan nie ma na to dowodów? To jednak nie powód, żeby odpuszczać. Matteo jest ambitny, kocha swój kraj i zrobi wszystko, by dowieść prawdy! A wszystko, to z reguły bardzo, bardzo dużo zachodu...
Fałszywa Trójca. Część 1 - Kres wieczności to debiut Marcina Buczyńskiego, który został przez niego napisany w młodym wieku. I to widać, co jest zarówno zaletą, jak i wadą. Pojawia się kilka typowych błędów początkujących, ale można też wyraźnie wyczuć nutkę świeżości i zapału. Ale od początku!
Nie przez przypadek pytałam we wstępie o schematy w literaturze fantasy. W tej książce już pierwsze sceny wychodzą poza to, co zostało uznane za nienaruszalny standard. Z czym kojarzą się Wam orki? Prawdopodobnie z Władcą pierścieni. Z bezmyślnymi, brutalnymi i głośnymi stworzeniami, które nic, absolutnie nic nie poddają refleksji. A w tej książce dostajemy coś, co prawdopodobnie nie pojawiło się nigdzie indziej. Orków... assasynów. Niby się da, niby kwestia wyobraźni, chociaż... brzmi to trochę jak oksymoron.
Wróćmy jednak do historii. Sama przygoda jest lekka, ciekawa i pomysłowa. Nie jest to może fantastyka najwyższych lotów, ale czyta się płynnie i ze sporą przyjemnością. Dodatkowo całość zdecydowanie wzbogaca wątek kryminalny, dzięki któremu czytelnicy mogą z zainteresowaniem śledzić rozwój wydarzeń.
Warto zaznaczyć, że cała fabuła nie dotyczy tylko kwestii Marszała. Poruszanych jest dużo więcej kwestii, a magiczna intryga z każdą stroną nabiera dynamiki. Chociaż początkowo byłam sceptyczna, po jakimś czasie wciągnęłam się w powieść, pełną magii i fantastycznych (dosłownie i w przenośni) wydarzeń.
Wątpliwości może budzić okładka. Jest ona dość... amatorska. Jako grafikę wykorzystano obrazek, co w czasach banków zdjęć (a co za tym idzie licznych powtórzeń), nie jest typowe i zasługuje na uznanie. Jednak urok tego dzieła jest co najmniej wątpliwy. Ale cóż... o gustach się nie dyskutuje.
Muszę przyznać, że powieść, jak na debiut, jest całkiem internującą propozycją. Dynamiczna akcja, zwroty wydarzeń i ciekawa fabuła. Przypadnie do gustu zwłaszcza młodym czytelnikom, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z fantastyką.