Myślę, że ?Fighter? to książka, która nie powinna mi się podobać i której nie powinnam polecać, a jednak jest inaczej. Czasami po prostu trafia się na takie historie, które wydają się słabe, ale mimo to sprawiają, że świetnie się przy nich bawimy. I za tę właśnie rozrywkę podczas czytania polubiłam najnowszą książkę Pauliny Świst.
?Fighter? to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki. Nigdy nie ciągnęło mnie jakoś specjalnie do jej książek, bo nie jest to ten typ literatury, po który sięgam. A jednak w tym roku wychodzę poza strefę komfortu i nawet tego nie żałuję. Kiedy zaczęłam czytać, to ?na dzień dobry? uderzył mnie styl autorki. Specyficzny i to chyba wyróżnia Paulinę Świst. Jest dość bezpośrednio, wulgarnie i z ogromną dawką humoru, który do mnie trafił. Jednak nagromadzenie wulgaryzmów nieco mi przeszkadzało. Każdy bohater musiał używać przekleństw, nieważne czy to znana pisarka, czy wydawca, bokser czy jakaś żywa plastikowa lalka. Nie wiem, czy była tutaj chociaż jedna strona bez brzydkich słów.
Sama fabuła, która o dziwo jest, była do bólu przewidywalna, schematyczna i absurdalna. Poznajesz bohaterów i już wiesz, jak to się skończy. Główna bohaterka Ksenia dostaje groźby, więc wydawnictwo specjalnie zatrudnia jej ochroniarza, którym jest znakomity bokser Patryk. Ona to nieziemsko piękna pisarka ukrywająca się pod pseudonimem Pola Werner. On to oczywiście przystojniak, który zaliczył pół Warszawy, jak nie więcej. Po pierwszym spotkaniu mają ochotę wskoczyć sobie do łóżka, ale TONIE MOŻE SIĘ WYDARZYĆ, BO PRZECIEŻ TO TYLKO WSPÓŁPRACA MA BYĆ! Coś nie wychodzi i po niecałych DWÓCH dniach znajomości postanawiają razem UCZYĆ SIĘ BIOLOGII na swoich ciałach. I tak dalej, ale ja wam książki streszczać nie będę. Dodam jeszcze, że Ksenia po trzech dniach oznajmia sobie w głębi duszy, że się zakochała.
Pojawia się wątek kryminalny, który jest rodem z tureckiej telenoweli lub meksykańskiej. Grubymi nićmi szyty, ale dobrze, że jest, bo jakoś trzeba hamować Ksenię i Patryka. Chociaż na chwilę. To nie był mój klimat. To nie był mój gatunek. To nie powinno mi się podobać. Nic jednak nie poradzę na to, że świetnie się bawiłam. Te wszystkie teksty bohaterów po prostu mnie rozbrajały. Wredota, cięty język, czarny humor, nawiązania do piosenek i nie tylko sprawiają, że jestem w stanie dla nich porzucić swoje przyzwyczajenia, wysokie wymagania i przeczytać resztę twórczości tej autorki. I piszę to całkiem poważnie, w pełni władz umysłowych kochani.
Ta książka ma ogrom wad, na które przymykam oko przez to, co napisałam wyżej.
Ps. Na słowo niunia mam teraz alergię.
Opinia bierze udział w konkursie