Ziemia od momentu pierwszego kontaktu z obcymi, dość szybko rozwija się technologicznie. Wystarczyło ponadnarodowe porozumienie i przekazanie sporych środków pieniężnych, aby kosmiczna flota błękitnej planety wzbogaciła się o kilka dodatkowych jednostek. Nadal jednak jesteśmy daleko technologicznie i militarnie za resztę rebeliantów czy Imperium. Dowództwo dość boleśnie przekonuje się o swoich ograniczonych możliwościach niedługo po niespodziewanej wizycie statku obcych. Odwiedziny te pociąga daleką idące konsekwencje prowadzące do ponownego konfliktu z siłami dowodzonymi przez admirała Fex?a. Tym razem dysponuje on jednak siłą, która może zagrozić istnieniu naszej planety. W całą sprawę wmieszani są dodatkowo tajemniczy Nomadzi, a wykorzystana technologia zaczyna dość mocno interesować imperialnych Kherów. Przyszłość ziemi nie klaruje się nazbyt różowych barwach, a w naszym układzie słonecznym zaczyna się robić dość tłoczno. W takiej sytuacji jedynym ratunkiem dla ludzi jest wykorzystanie kapitana Blake?a i jego nietuzinkowego sposobu rozwiązywania problemów.
Seria Rebel Fleet z każdym kolejnym tomem oddala się od swoich początkowych założeń. Po pierwszych dwóch tomach, w których mogliśmy poznać wycinek rozbudowanego uniwersum z masą przeróżnych ras i tytułową flotą rebeliantów w głównym punkcie historii, kolejne pozycje stawały się coraz bardziej kameralne. Dwie ostatnie publikacje pokazują, że autor ma zamiar mocniej skupić się w serii na ludziach, którzy dopiero zaczynają raczkować w bezkresie kosmosu.
Ludzkość musi nadrabiać wszelkie braki w technice swoim sprytem i nietuzinkowym podejściem do pojawiających się problemów. Osoby decyzyjne zdając sobie sprawę z naszych ograniczeń, w pierwszej kolejności chcą skupić się na obronie bliskich nam terenów, nie zapominając jednak o bezkresie kosmosu, który może skrywać wiele tajemnic i potencjalnych ?skarbów?. Brzmi to wszystko dość interesująco, jeśli jednak liczy ktoś, że nagle tytuł zacznie oferować czytelnikowi masę głębokiej treści, to może poczuć się mocno zawiedziony. Seria od samego początku stawiała na widowiskowość z masą nietuzinkowego czasem wręcz mrocznego humoru, w którym ważną rolę ogrywają mocno przekolorowane postacie. Rozrywka i dobra zabawa to dwa elementy przeświecające autorowi podczas tworzenia tej serii i pod tym względem spisał się on doskonale.
Flota Ziemi nie odbiega od tego schematu, w przeciwieństwie do trzeciej części oferuje jednak czytelnikowi bardziej wyrazisty klimat niepokoju. Przeniesienie większości akcji w okolice naszej planety i walka o przetrwanie sprawia, że niemal od samego początku wyczuwalne jest napięcie i poczucie niepewności, co będzie dalej. Nic nie jest tutaj nazbyt jasne, a każde kolejne wydarzenie pociąga daleko idące skutki, które mogą doprowadzić do tragedii. Co prawda sam wątek walki pomiędzy Ziemią a siłami Fexa w niektórych momentach wydaje się odrobinę przekombinowany i nielogiczny, ale wszelkie braki nadrabia umiejętnym wpleceniem w całą historię wspomnianych wcześniej Nomadów czy Imperialnych. Jeden mały konflikt angażujący najpotężniejsze siły w kosmosie, które starają się tutaj ugrać coś dla siebie. Tylko umiejętne lawirowanie pomiędzy stronami i wykorzystywanie wszelkich swoich zasobów, pozwoli przetrwać rasie ludzkiej. Coraz ciekawsza zaczyna być pokazana właśnie rasa Nomadów, która odgrywa tutaj swoją znaczącą rolę. Czytelnik zaczyna się o nich dowiadywać coraz więcej i można być pewnym, że w późniejszych częściach pojawią się oni jeszcze wiele razy.
Jak na serię Rebel Fleet przystało, nie mogło zabraknąć tutaj również kosmicznych potyczek. Walki są dynamiczne, ekscytujące i różnorodne od pojedynczych potyczek w kosmosie, przez bombardowanie celów planetarnych na wielkiej kosmicznej bitwie kończąc.
Jeśli chodzi o bohaterów, to tym razem nie będziemy mieli okazji obcować z dobrze znanymi postaciami nazbyt często. Większość z nich występuje tutaj w formie epizodycznej, a cała czytelnika uwaga skupia się na nikim innym jak na kapitanie Blakeu. Jego sposób bycia jest niezmienny, pewny siebie momentami, aroganci, impulsywny i często myślący dolnymi częściami ciała zamiast mózgiem, często ryzykujący życiem nie tylko swoim, ale również innych. Zawsze jednak wychodzi on z takich sytuacji obronną ręką, dając błędne przeświadczenie, że ?głupi ma zawsze szczęście?. Blake jest niebywale inteligentny i doskonale potrafi używać głowy, jeśli tylko tego chce. To właśnie jego przebiegłość jest jedyną szansą Ziemi na wyjście z tego konfliktu w całości. Większości kosmitów wydaje się, że jest on postacią łatwą do manipulowania, prawda jest zgoła inna i trudno stwierdzić kto tak naprawdę jest tutaj wykorzystywany. Swoje pięć minut mają tutaj również jego zwierzchnicy w postaci Vegi czy Clemensa oraz enigmatyczny Godwin. Mocno po macoszemu traktowany jest tym razem admirał Fex, co dziwi, szczególnie że przecież to on tutaj pełni rolę głównego antagonisty.