Większość komiksowych historii, z którymi do tej pory miałem do czynienia w większym stopniu była oparta na fikcji. Oczywiście, zawsze można było znaleźć w nich pewne elementy przedstawiające autentyczne postaci, miejsca, itp. Tym razem trafiłem jednak na pozycję, stanowiący relację z autentycznych wydarzeń. Tytuł powinien powiedzieć wam wiele. Fukushima.
Komiks przybliża nam przebieg wydarzeń, które rozpoczęły się dokładnie 11 marca 2011 r. Miejsce akcji? Elektrownia jądrowa Fukushima Daiichi. U wybrzeży Japonii dochodzi do potężnego trzęsienia ziemi o skali 9 magnitud. Rezultatem tego są zniszczone miasta, uciekający mieszkańcy, po prostu chaos. Nikt nie spodziewał się jednak wówczas, że może być jeszcze gorzej. Kataklizm dotyka bowiem wspomnianej elektrowni, co na stałe zmieniło sposób postrzegania tego rodzaju energii.
Fukushima to bardzo rzetelny i autentyczny opis tego co się wydarzyło. Przyglądamy się pracownikom elektrowni na czele z ich dyrektorem Masao Yoshidą. Obserwujemy jak rozgrywają się te stresujące wydarzenia, jakie decyzje są na bieżąco podejmowane, jak układa się współpraca wspomnianych pracowników z rządem oraz koncernem TEPCO zarządzającym elektrownią.
Myślę, że nie bez powodu komiks skojarzył mi się z limitowanym serialem Czarnobyl. Widać tu bowiem pewne podobieństwa, choć Japończycy zdają się działać zdecydowanie szybciej i efektywniej niż ich rosyjscy odpowiednicy sprzed lat. Najważniejszym elementem wspólnym obu tych tytułów jest jednak to, że ani przez chwilę nie zapominamy o tragedii jaka rozgrywa się na naszych oczach oraz jej konsekwencjach.
Konsekwencje. O tym również opowiada Fukushima. Pozycja wydawnictwa Non Stop Comics została wzbogacona o dodatkowe materiały przybliżające nam katastrofę, która miała miejsce w elektrowni jądrowej. Mamy słowniczek najważniejszych pojęć, kalendarium wydarzeń, słów kilka o raportach dotyczących tego zdarzenia, osób na najważniejszych stanowiskach, ale także procesów, które zachodzą w trakcie takiego wypadku.
Lektura komiksu była szalenie fascynująca. Bynajmniej nie dlatego, że bardzo interesuję się Japonią. Spodobał mi się sposób w jaki twórcy uchwycili towarzyszące pracownikom elektrowni emocje oraz stres. Całość wypada bardzo wiarygodnie, a oprócz nieszczęśliwego zdarzenia mamy świadomość, że miejsce ma również dramat poszczególnych ludzi. Zdajemy sobie sprawę z tragedii jednostek oraz że nie każdy przetrwa w takiej sytuacji.
Fukushima, to naprawdę wciągający, nacechowany emocjonalnie komiks. Pod względem wizualnym wszystko dopracowane jest w najmniejszym detalu. Zwłaszcza odpowiednie rozmieszczenie paneli, zbliżenia na reakcje konkretnych bohaterów w określonych momentach oraz szersze spojrzenie na katastrofę robią na czytelniku wrażenie.
Trzeba jednak pamiętać, że elementy fikcji łączą się tutaj z autentycznymi fragmentami tej historii. Nie wszyscy bohaterowie oraz ich dialogi (swoją drogą świetne) i przebieg wydarzeń zostały opisane jeden do jednego. Tym bardziej tytuł ten imponuje pod każdym względem i nie trzeba być zaciekawionym energią nuklearną by po niego sięgnąć.
Opinia bierze udział w konkursie