W czterech odległych od siebie miejscach w Polsce, dokładnie we wtorek o 11:45 cztery zupełnie obce sobie osoby mordują przypadkowych przechodniów. Po fakcie milczą, zaś policja nie potrafi odnaleźć żadnych powiązań między sprawcami a ofiarami, choć zemsta wydawałaby się najbardziej racjonalnym powodem morderstw.
Amok? Szał? Bezpodstawna... furia?
A może choroba psychiczna?
W toku śledztwa wychodzą na jaw szczegóły życia sprawców. Cierpiąca na depresję nauczycielka, ksiądz oskarżony o molestowanie, zastraszana przez szefa pracownica korporacji i przemęczony pracą lekarz- czwórka, która dokładnie tego samego dnia, o tej samej godzinie postanowiła zabić. Czy to możliwe, że kierowała nimi jakaś swoista choroba psychiczna? Że czeka to każdego z nas, kto tylko ma w swoim życiu zbyt wielką dawkę stresu?
Komisarz Konrad Tajner, zwany przez współpracowników Tajnym, ma nie lada zagwozdkę. Zagadkowe morderstwa zbiegły się w czasie z jego prywatnymi problemami, a w żadnej z tych sfer nie chce odpuścić. Na szczęście przy śledztwie pomagają mu Zuza i nowo przeniesiona Regina, zwana przez wszystkich Królową Reginą. Na szali leży życie kolejnych osób.
Sięgając po każdą kolejną książkę pana Moss wiem, że czeka mnie jazda bez trzymanki. Przeczytałam prawie wszystkie, i jeszcze ani razu mnie nie zawiódł- co samo w sobie stanowi już naprawdę dość spory wyczyn. Dlatego na Furię czekałam z pełną ekscytacją. I po raz kolejny mogę spokojnie powiedzieć- sztos!
Początkowo byłam gotowa uznać, że rzeczywiście zupełnie nieznane sobie osoby zaczęły cierpieć na "syndrom 11:45", który tłumaczyłby popełnione na przypadkowych osobach morderstwa. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż zupełnie niepowiązane ze sobą osoby zabijają innych dokładnie w tym samym czasie?
Faktem jest, że współczesność z jednej strony jest dla nas łaskawa- żyjemy w komfortowych warunkach, nie musimy polować na jedzenie ani rozpalać ogniska, by było nam ciepło. Poznajemy odległe zakątki kraju czy też świata, a i poznawanie drugiego człowieka dzięki aplikacjom randkowym jest coraz popularniejsze. Mamy łatwiej niż nasi dziadkowie czy rodzice. Ale w tych czasach codzienność to często równie ogromna walka- liczne bodźce, nierzadko negatywne, łatwo mogą wpędzić nas w poczucie, że czegoś nam brak. Że jesteśmy za mało inteligentni, za mało wydajni. Czujemy odgórną presję, którą czasami sami na sobie wywieramy. Pęd do zarabiania pieniędzy, do życia "mocniej" i "bardziej" początkowo może i nam się podoba, ale po jakimś czasie zwyczajnie się wypalamy. I czujemy, że jeżeli zwolnimy tempo, to na nasze miejsce z radością wskoczy ktoś inny. Tak więc z tym obcym oddechem na karku pędzimy przed siebie, dając z siebie maksimum możliwości, aż w końcu... jesteśmy w punkcie wyjścia. Sami, z depresją, bez przyjaciół, którzy opuścili nas gdzieś w trakcie naszej gonitwy o dobrobyt. Oczywiście bardzo tu generalizuję, aczkolwiek czy ktokolwiek z nas choć raz nie miał gdzieś z tyłu głowy: zatrzymajcie tę karuzelę, ja wysiadam ?
Nie ważne, czy jesteś dyrektorem w korpo, czy sprzedawcą w wiejskim warzywniaku. Czy należysz do stanu duchownego, a może na co dzień starasz się ratować ludzkie życie. Każdy z nas ma w sobie granice, które może przekroczyć. A co za nimi? Furia? Czy właśnie to przytrafiło się czwórce sprawców/ nieszczęśników?
Pan Marcel Moss w charakterystyczny dla siebie sposób prowadzi nas jednocześnie przez śledztwo, ale i odmęty ludzkiej psychiki. Poruszył temat, o którym zawsze było dość głośno- stres, rysując do tego mroczną historię. I tak jak już wspominałam na początku, brałam pod uwagę to, że może rzeczywiście za morderstwami stoi eskalacja wewnętrznych przeżyć, nie zaś działanie innego człowieka. A jednak w tym wypadku opowieść kończy się zupełnie inaczej...
Korona dla pana Mossa- z radością widzę, jak wielu fanów ma twórczość autora, bo zwyczajnie na to zasługuje, czego dał dowód najnowszą książką. Jest jednym z niewielu pisarzy, którzy potrafią tak namotać, że czytelnik w pewnym momencie sam nie wie, w co wierzyć. Obstawianie w tym przypadku winowajcy zupełnie mija się z celem, gdyż zazwyczaj wybór jest nietrafiony. Ale ileż radości z czytania daje nam ów fakt! Nie mogę się doczekać kontynuacji. I mam nadzieję, że pan Moss jeszcze długo będzie raczył nasze czytelnicze kubeczki smakowe swoimi literackimi dziećmi. To jeden z tych pisarzy, których się nie zapomina.
Opinia bierze udział w konkursie