"Gdzie nie sięgają zorze" to powieść (debiut utalentowanej Pauliny Piontek), którą pokochałam już dawno temu. Dzięki temu, że trafiła pod troskliwe skrzydła Wydawnictwa Spisek Pisarzy mogłam zapoznać się z jej odświeżoną wersją i pokochać ją na nowo. Książka przenosi nas do magicznej krainy Eanareth, gdzie kiedyś rozkwitała magia, a zorze rozświetlały niebo. Wraz z przybyciem Veaziru wszystko zaczęło się zmieniać ? magia zaczęła zanikać, a wiedźmy stały się prześladowanymi uciekinierami, starającymi się przeżyć w coraz bardziej wrogim świecie.
Jedną z takich osób jest główna bohaterka Alvira, młoda wiedźma, która żyje w odosobnieniu w głębi lasu, otoczona watahą wilków. Jest postacią odważną, pewną siebie i nieugiętą. Jej zdolności magiczne, oparte na runach i magii ziół pozwalają jej przetrwać i chronić swoje otoczenie przed mrocznymi siłami Veaziru. Alvira wyróżnia się swoją relacją z wilkami, które są jej wiernymi towarzyszami i w pewnym sensie również ochroną, co dodaje wyjątkowości jej postaci, tym bardziej, że potrafi się z nimi porozumiewać. Te groźne stworzenia stają się w pobliżu Alviry słodkimi, kochanymi szczeniaczkami. Drugim kluczowym bohaterem jest Einar, tajemniczy łowca, który stracił wszystko w wyniku działań Veaziru i teraz szuka zemsty. Jego postać jest pełna wewnętrznej siły i determinacji, co sprawia, że staje się idealnym partnerem dla Alviry w ich wspólnej walce. Teraźniejszość tej dwójki jest trudna, narażona na mnóstwo niebezpieczeństw i okrucieństwa, lecz to traumatyczna, przepełniona bólem przeszłość (świetnie zresztą przedstawiona) ich ukształtowała. Relacja między Alvirą a Einarem rozwija się powoli i wypada ujmująco. Ich wzajemny szacunek i wsparcie są jednym z najpiękniejszych elementów powieści, a ich dialogi i przekomarzania wprowadzają odrobinę lekkości i humoru do tej naprawdę mrocznej historii.
Świat przedstawiony w powieści jest rozbudowany, pełen magii związanej z zorzą i z naturą. Autorka z niezwykłą dbałością o szczegóły opisuje ten magiczny świat, przez co jest on nie tylko fascynujący, ale też wypada niezwykle przekonująco. Opisy przyrody są zachwycające. Sypiący śnieg, blask zorzy, zapach ziół i o wiele więcej, to wszystko sprawia, że można poczuć się częścią tej opowieści. Oparty na runach system magiczny jest dobrze przemyślany i spójny. I chociaż początkowo zrozumienie tego, jak działa magia run może powodować pewne trudności, na późniejszym etapie nie sprawia już żadnych problemów, bo autorka wszystko dokładnie objaśnia. Powieść porusza wiele ważnych tematów, takich jak zemsta, przetrwanie, bunt przeciwko opresji i walka o zachowanie własnej tożsamości. Autorka nie unika też ciężkich i bolesnych tematów, ukazując prześladowania i nieludzkie traktowanie czarownic, co wywołuje silne emocje, a nawet skłania do przemyśleń.
Fabuła książki jest dynamiczna, pełna niespodziewanych zwrotów akcji i mnóstwa różnorodnych emocji. Początek opowieści jest jednak w miarę spokojny (pomijając prolog), doskonale wprowadza w pełen napięcia i niebezpieczeństw świat. Historia rozwija się stopniowo, pozwalając na lepsze zrozumienie bohaterów i ich motywacji, ale od początku naprawdę dużo się dzieje. Autorka pisze w przystępny i płynny sposób, co sprawia, że książkę bardzo przyjemnie się czyta, chociaż tak naprawdę ze względu na ciężkość poruszanych w niej tematów nie jest to łatwa lektura.
"Gdzie nie sięgają zorze" to moim zdaniem bardzo udany debiut. Autorka stworzyła oryginalny, rozbudowany świat w nordyckim klimacie. Świat pełen interesującej magii, który fascynuje i wciąga od pierwszej strony, pełen wyrazistych bohaterów, których łatwo jest polubić i akcji, za którą z chęcią się podąża. Kocham tę książkę za wiedźmy, runy, magię ziół, przyjacielskie i siostrzane więzi i cudowną naturę oraz za mój ukochany motyw slow burn w najpiękniejszym wydaniu i w ogóle za całokształt i z całego serca Wam tę genialną polską fantastykę polecam.
Opinia bierze udział w konkursie