Są takie książki, o których nie wiadomo co napisać. Nie ze względu na to, ze są złe. Wręcz przeciwnie. Są zbyt doskonałe, wymykają się jakiejkolwiek ocenie.
Poza tym po lekturze tego typu pozycji ma się wrażenie, iż obojętnie co zostanie napisane będzie jakieś takie miałkie i w najmniejszym nawet stopniu nie odda tego, czym i jaka jest dana książka.
Taką lekturą jest Getto we mnie argentyńskiego pisarza Santiago H. Amigoreny.
Powieść, a raczej zbeletryzowany dziennik, historia losów Wincentego Rosenberga, dziadka autora. Najlepiej treść opisze zdanie wydawcy... Z Chełma do Buenos Aires ? są rzeczy, przed którymi nie da się uciec.
Tak, Getto jest we mnie jest o getcie, ucieczce, pamięci, która, choćby nie wiem co zrobić i tak jest w człowieku. Z jednej strony nie chce się pamiętać, a z drugiej człowiek wie, ze musi pamiętać. Jednocześnie umysł, podświadomość nie pozwalają zapomnieć.
Opowieść rozpoczyna się w Buenos Aires w 1940 roku. Vicente Rosenberg przyjechał do Argentyny w 1928 roku. Obecnie mieszka w stolicy tego kraju, jest szczęśliwy, młody, przystojny, elokwentny i pewien, że idealnej przyszłości nic nie zburzy. O latach wcześniejszego życia, tego z Chełmna i Warszawy stara się nie pamiętać. Chce zapomnieć także o nagonce na Żydów, która miała miejsce w latach 20. XX wieku w Polsce. Rzadko się o tym wspomina, a szkoda. Warto, trzeba pamiętać.
Jednak nasz bohater jest na etapie tego, żeby zapomnieć, za wszelka cenę. Ale czy to takie proste? Czy się da? Czy umysł pozwoli? Czy światowe wydarzenia pozwolą. Wybucha II wojna światowa. Santiago w Polsce pozostawił rodzinę, którą chce za wszelka cenę przekonać do emigracji, dopóki można, dopóki jest możliwość. Niestety z różnych przyczyn nie udaje się. Rodzina Vicenta zostaje umieszczona w getcie. List od matki, który jakimś cudem dociera do Argentyny jest dla niego szokiem, traumą, ale i wielkim obciążeniem. Mimo, iż od wyjazdu z Polski Vicenta minęło 12 lat, on już nie czuje się ani Polakiem, ani Żydem. Tak naprawdę sam w pewnych momentach nie wie kim jest.
Chyba w największym stopniu czuje się obywatelem Argentyny. To najprostsze rozwiązanie, ale czy do końca prawdziwe? Kolejne isty z Polski pogłębiają jego rozterki, dramat, walkę z umysłem, podświadomością. Jednak jeszcze gorsze jest milczenie, brak listów, które bardzo szybko ma miejsce. Niewiadoma jest chyba największym dramatem Vicenta...a może jest coś gorszego? Sami się o tym przekonajcie w trakcie lektury tej niezwykłej książki.
Piekło, które staje się udziałem bohatera jest niewyobrażalne. Rozterki, wyrzuty sumienia, walka z samym sobą, podświadomością to wszystko sprawia, iż jego życie jest po prostu piekłem.
Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, co czuł bohater. Nie potrafię. Zachęcam do lektury. Cudowna, wyjątkowo poruszająca, szokująca i zmuszająca do bardzo wielu przemyśleń książka.
Wyjątkowa proza. Nic dziwnego, iż została nominowana do najważniejszych francuskich nagród literackich: Nagrody Goncourtów, Prix Médicis i Prix Renaudot.
Odpocznę po tej niezwykłej lekturze i sięgnę po książkę Martína Caparrósa Dziadkowie poświęconej losom Wincentego Rosenberga i Antonia Caparrósa.
Opinia bierze udział w konkursie