?Gilbert? Kinga Fukushima to jedna z tych książek, której ja nie dałam wysokiej oceny, ale ogólnie mi się podobała. Macie ją w planie?
Dostajemy czasy głębokiej prohibicji w 1932 r. Mamy Chicago i bohatera, który jest takim mafiozo. Jest świeżo po postrzale i dochodzi do siebie, a jednocześnie szuka takiej prawdy o sobie czy na pewno jest jeszcze tym człowiekiem co wcześniej.
I ja ją oceniłam na 3.5/5??. Więc to nie jest jakoś wysoko. Czas na plusy i minusy. Jest dynamiczna, ciągle coś się dzieje. Mamy też historię miłosną pełną pasji. Są jednak rzeczy, które mi w niej przeszkadzały. Między innymi sama postać Gilberta czy dynamika, bo miałam wrażenie, że dzieje się to nawet za dużo, a w niektórych momentach za mało.
Jest to książka gangsterska, tylko że nie jest to romantyzowanie mafii takie, jakie dostajemy teraz w romansach czy erotykach. Jest to taka prawdziwa, o ile można tak to nazwać rodzina Mafijna, która w tamtych czasach rzeczywiście była. Minusem też jest jej długość, bo mam wrażenie, że jest ona za długa i dużo było tych rzeczy takich dla mnie niepotrzebnych fabularnie, bo nic one to nie wniosły. Wiadomo budowały to całe tło - tylko że jeżeli interesowaliście, się kiedykolwiek historią to wiecie, jak te czas wyglądały. Jednak dla osoby, która totalnie nie odnajduje się w tych realiach i nie wie, jak tam było, to będzie to akurat fajny dodatek.
I jeżeli nastawiacie się na romans, to dostaniecie go, tylko że to nie jest główna część tej książki. Bardziej skupiamy się na Gilbercie i tym, jakim człowiekiem jest, był i jakim się staje. No i właśnie przez to, że Gilbert jest głównym bohaterem, nie potrafiłam się zaangażować, bo zwyczajnie tego człowieka nie polubiłam, był dobrze wykreowany, jednak nie lubię takiego typu osoby, nie potrafiłabym się z nim dogadać. Nie trafił do mnie też niestety styl pisania autorki, czegoś mi zabrakło, bo był po prostu okej.
Niemniej ja wam totalnie tej książki nie odradzam, wręcz zachęcam do tego, żebyście ją poznali.
Opinia bierze udział w konkursie