Jest rok 2007. Wyobraź sobie, że masz 13 lat i musisz zostawić wszystko to, co do tej pory znałeś. Szkoła, przyjaciele, miejsca bliskie Twojemu sercu staną się wspomnieniami, które będziesz musiał pielęgnować, aby o nich nie zapomnieć. Twoi rodzice już podjęli decyzję. Przeprowadzacie się. W końcu nie codziennie dostaje się awans w pracy, prawda? A co za tym idzie, podwyżkę. Nie od dziś wiadomo, że pieniądze ułatwiają życie. Nikt nie pyta Cię o zdanie, jesteś młody, poradzisz sobie. No i dzieje się, jedziecie do Waszego nowego domu, do Łodzi, miasta, które w tamtych latach słynie z patologii. Rozpoczynasz nowe życie. Wkraczasz w mury "GIMBAZY", która kształtuje człowieka już od najmłodszych lat...
"GDZIE KOŃCZY SIĘ NIEWINNOŚĆ, TAM ZACZYNA SIĘ... GIMNAZJUM!"
"Gimbaza" to opowieść o chłopaku, który musiał sobie radzić w nowym otoczeniu, chociaż wcale lekko mu nie było. Zmiany często są trudne, szczególnie dla młodzieży, która dopiero poznaje nieco świat z szerszej perspektywy. W nowym otoczeniu trzeba nauczyć się warunków, jakie tam panują. I to właśnie było jedno z zadań naszego głównego bohatera, który musiał wszystko dobrze zapamiętać, aby nie popełnić żadnej gafy i nikomu przypadkiem się nie narazić. W Łodzi zła odpowiedzieć mogła skutkować nawet przysłowiowym dostaniem w pysk. Zdziwiony? Nie ma co, kiedyś realia były inne, niż dziś.
Naszemu Lektorowi, bo taką ksywkę młody dostał w budzie, poznanie kumpli nie przyszło wcale tak ciężko. Jednak wiadomo, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zrobić Ci pod górkę, szczególnie, gdy jesteś nowy w otoczeniu. I tym oto sposobem Lektor stanął gdzieś na środkowym szczeblu, razem ze swoją bandą. Musiał pamiętać tylko o najważniejszym - kibicuje ŁDZ (nawet wtedy, kiedy nie kibicuje nikomu), no i za nic w świecie nie wolno było mówić głośno o tym, kim jest jego ojciec. To od razu oznaczałoby spadek ze środkowego szczebla na samo dno...
Szkolne przygody Lektora przeplatają się z jego rodzinnym życiem, chociaż tych pierwszych jest zdecydowanie więcej. Widzimy, że w domu również nie ma on łatwo. Matka, która powinna być oparciem dla swojego dziecka, zachowuje się podle, chwilami wręcz karygodnie w stosunku do niego! Były momenty, w których strasznie mu współczułam. Wyzwiska i brak wsparcia to coś nie do pomyślenia. Dla tej kobiety jej jedyny syn miał zbierać dobre oceny, aby ta mogła chwalić się swoim koleżankom. Przykre. Zaś ojciec zwał go zawsze Synkiem i zachowywał się, jakby miał przy sobie małego bobasa, a nie dojrzewającego chłopca.
"Gimbaza" to debiut Krzysztofa Czewojsta, który zasługuje na ogromne uznanie. Autor świetnie wcielił się w młodego chłopca, posługiwał się językiem takim, jakim posługuje się młodzież, w okresie, w którym zaczynają buzować hormony. Jego historia co jakiś czas przeplatała się z wypowiedziami polonisty z tamtejszego gimnazjum, co dodało całej książce oryginalnej charyzmy. Każdy z nas miał w gimnazjum takiego szkolnego "guru", którego każdy uczeń lubił, prawda? W tej historii tę rolę pełnił Jacek Kornacki.
Powiem Wam tak - największym atutem tej historii jest to, że pozwala ona czytelnikowi na taki mały powrót do przeszłości, do tych wspaniałych gimnazjalnych lat. Jestem pewna, że prawie każdy z nas borykał się wtedy z jakimiś problemami. To był taki wiek, gdzie coś małego często miało dla nas ogromne znaczenie. Każdy z nas chciał jakoś się wpasować w otoczenie, aby nie stać się wyrzutkiem. Mam racje? Wtedy wydawało się nam, że to ciężki okres, a dziś wspominamy to, jako jedną z najfajniejszych lekcji życia. Czy jest wsród Was ktoś, kto nie miał komunikatora gadu-gadu? To było coś. Po lekcjach pędziło się do domu, odpalało kompa, aby "poklikać" ze znajomymi (oczywiście wtedy, gdy nie miało się za coś szlabanu i rodzice nie odłączyli kabla od neta). Komunikacja nie była tak prosta, jak dziś. Albo te kolejki do szkolnego sklepiku, żeby kupić bułko-pizze - mniam, tego smaku nie zapomnę nigdy!
Ta historia mnie w sobie rozkochała.
Dlaczego? Chyba przez to, że opisuje ona zwykłe życie. Każdy z nas może odnaleźć w niej cząstkę siebie.
Poczułam jedynie zawód na końcu... Bo jak można zostawić czytelnika w takim momencie?!
Panie autorze, na już potrzebuje kontynuacji!
Opinia bierze udział w konkursie