Przemoc czy to fizyczna, czy psychiczna jest zła. Każdy to wie. Ale dlaczego w takim razie, dorosłe osoby pozwalają na przemoc wobec siebie, albo wobec dzieci? Dlaczego, kiedy słyszymy za ścianą w bloku czy w kamienicy, że sąsiad znów krzyczy na żonę czy dziecko nie reagujemy? Pewnie dlatego, że tłumaczymy sobie - iż to nie nasza sprawa. Tylko kiedy wydarzy się jakaś tragedia, wtedy to MY, osoby które nie reagowały możemy mieć wyrzuty sumienia, że nie zareagowaliśmy choć mogliśmy.
Alicja, bohaterka książki "Gniazdowanie" Kasi Jurczyk miała właśnie taką fajną sąsiadkę Stenię, która słysząc krzyki za ścianą przychodziła choćby powiedzieć, że ma problem z komórką i potrzebuje pomocy Alicji. Wtedy nasza bohaterka mogła zabrać małego synka i choć chwilę odsapnąć od męża. Bo musicie wiedzieć, że Ala to jedna z takich kobiet, która bardzo chciała mieć męża, dziecko - szczęśliwą rodzinę, ale rzeczywistość okazała się inna niż jej marzenia. Owszem, męża miała, ale który ją kontrolował, sprawdzał, nie ufał, wydzielał jej kasę i był zazdrosny o własnego syna no i awanturował się, miała też syna, którego kochała nad życie, ale szczęśliwej rodziny brak. Nawet jej rodzice potrafili ją dobić do żywego. Zero wsparcia ze strony najbliższych. Przykre, ale jakież prawdziwe. Bo znam osobiście takie osoby, które naprawdę ze strony rodziców, a czasem i rodzeństwa, nie mają żadnego wsparcia, wręcz drą ze sobą o wszystko przysłowiowe "koty". Nie mogą na sobie polegać. A to rodzina. I to najbliższa. To dopiero jest przykre. Wracając do książki. Ala łatwo nie miała i nie ma. Jednak dla dobra swojego syna jest w stanie zmienić swoje życie. I choć całkowity przypadek sprawił, że znaleźli się tam gdzie się znaleźli po wyjeździe z miasta, to myśleli, że w końcu jakoś ułoży im się w nowym miejscu. Czy tak się stało? Czy w nowym miejscu matka z synem odnaleźli spokój? A może i tutaj strach zajrzy im w oczy?
Ta historia jest taka naprawdę życiowa. Taka, jaka może przydarzyć się mnie czy Tobie. Jednak nikt z nas nie lubi komuś chwalić się domowymi problemami z partnerem. Wolimy to dusić w sobie. Ala miała wpojone od małego, że na innych kobietach polegać nie może, że powinna dziękować Bogu, że taki Mareczek ją zechciał i z nią się ożenił. A ona co? Ona ciągle taka wymagająca, roszczeniowa i nieporadna zarazem. Tak jej matka o niej mówiła. A Ala w cale taka nie była. Choć może faktycznie dała się podporządkować całkowicie swojemu mężowi, to w pewnym momencie się przebudziła i to dzięki sąsiadce oraz koleżankom, które były dla niej ogromnym wsparciem, zawalczyła o siebie i syna. Miłość matki do syna jest tutaj ogromna. Może czasem Ala naprawdę zachowuje się nadopiekuńczo, ale rozumiem, że przy jednym dziecku tak mamy czasem mają :) A dialogi z Jankiem mnie rozczulały, momentami śmieszyły i te jego zdrobnienia jak: opiekowaczka lub pielęgnowacz, po prostu aż zapisałam sobie te nazwy Jankowe i będę je długo wspominała.
Ta historia pokazuje, że w naszych polskich domach nie raz i nie dwa źle się dzieje. Za zamkniętymi drzwiami dzieją się ludzkie dramaty. I nikt lub prawie nikt nie reaguje na to. Dodatkowo jest polska wieś. Taka pachnąca skoszoną trawą, swojskimi owocami i swojskimi wyrobami. Ale na wsi jest też taka niepisana zasada, że każdy o każdym wszystko wie. A to też nie zawsze się wszystkim podoba. Za to w takiej społeczności jest też ogromna solidarność. Kiedy komuś dzieje się krzywda, to ludzie reagują, bo to przecież sąsiad - więc trzeba pomóc. I to jest piękne. Z tych trudniejszych tematów, to jest tutaj strata bliskich osób, różne choroby, zazdrość, intrygi, ale także bezinteresowna pomoc, współczucie oraz jak kilkuletnie dziecko radzi sobie z traumą, jakiej doświadczyło u boku ojca alkoholika i furiata. Ta książka może wydać się trudna, bo po części taka jest. Jednak wydaje mi się, że autorka nie chciała czytelnika przygnieść samymi złymi i ciężkimi tematami, dlatego są tutaj i te lżejsze, weselsze i przyjemniejsze. A nawet jest trochę miłości. Bohaterowie tak przeróżni, tak interesujący, że naprawdę chciało mi się czytać i czytać o nich. Takie codzienne bolączki, problemy i zmartwienia. No po prostu musicie sami przeczytać tę historię! Zostałam poproszona o szczerość, a przecież zawsze piszę szczerze - polecam tę książkę z całego serca. Zwracam jednak uwagę, że jest jedno małe niedopatrzenie w tekście. Jest scena, gdzie Ala szuka m.in. portfela i znajduje go w łazience, a kilka zdań później jest zdanie, że ucieszyła się, bo znalazła portfel w kuchni. Do niczego więcej nie mam zamiaru się przyczepić, bo po prostu moim zdaniem nie mam do czego. Ogrom emocji, który towarzyszył mi podczas czytania tej historii, jeszcze jest we mnie i choć próbuję skupić się na czytaniu innych książek, to to wszystko, co przeżyła Ala z Jankiem do mnie wraca w mojej głowie! Zdradzę, że dwa razy rozpłakałam się i musiałam na parę chwil książkę odłożyć. A zakończenie totalnie mnie wzruszyło. Książka jest rewelacyjna! A czy ja wspomniałam, że to jest debiut tej autorki? Ha! Takiego wejścia z przytupem to życzę każdemu debiutującemu autorowi!
Opinia bierze udział w konkursie