"Gra Anioła" to moja druga po "Cieniu wiatru" literacka podróż po Barcelonie, której klimat, architektura i ludzie nakreśleni zostali przez mistrzowskie pióro Carlosa Ruiza Zafóna. Stworzony w "Cieniu wiatru" Cmentarz Zapomnianych Książek pozostał we mnie na stałe i rozbudził tęsknotę za powrotem do jego bram przy najbliższej okazji. Kiedy więc pojawiła się na rynku "Gra Anioła", sięgnęłam po nią bez zastanawiania, licząc na powrót do Barcelony pachnącej książkami i osnutej mgłą tajemnicy, gdzie literatura żyje wiecznie, bo są tam tacy, którzy gotowi są oddać za nią życie.
Ktoś może uznać, że wyrażenie „mistrzowskie pióro” jest nieco przesadzonym i zbyt napuszonym określeniem stylu i zdolności literackich Zafóna. Faktycznie, po lekturze "Cienia wiatru" nie byłam aż tak huraoptymistycznie nastawiona do warsztatu autora. Raziły mnie wulgaryzmy, brak spójności narracji, swego rodzaju przeskakiwanie z miejsca na miejsce. Jednak narracja "Gry Anioła" porwała mnie przez plastyczny, prosty, a zarazem pełen szczegółów, momentami mroczny, momentami melancholijny świat. Zachwycił mnie język płynący swobodnym tokiem, bez udawania, wymuszenia, silenia się na zastosowanie jak największej liczby jak najciekawszych środków stylistycznych i figur retorycznych. Rozbawił humor, cięty język głównego bohatera i narratora w jednej osobie, przyciągnęła uwagę szczególnie mi bliska zabawa słowem, wreszcie urzekło mnie pióro, które tak po prostu opowiedziało historię niczym ludowy bajarz.
Sama fabuła wymyka się tradycyjnemu pojęciu powieści kryminalnej, choć nie jest pozbawiona mrożących krew w żyłach zabójstw, zagadek do rozwikłania, tajemniczych zniknięć, enigmatycznych postaci. Nie wątek kryminalny stanowi jednak oś powieści, chociaż stanowi on lwią część książki. Osią, wokół której koncentruje się akcja, są poszukiwania własnej tożsamości bohatera jako człowieka i jako pisarza. Nie doszłoby bowiem do dramatycznych wydarzeń, gdyby nie pragnienie Davida Martona rozwijania literackiego talentu, i zasłużenia w ten sposób na miłość ukochanej Cristiny. Mroczność fabuły jest zatem elementem ubocznym, nie zaś celem powieści samym w sobie. Sądzę, iż spojrzenie na "Grę Anioła" przez taki właśnie pryzmat pozwala czytelnikowi na uchwycenie tego, co w prozie Zafóna jest najważniejsze – prawdy o magii i mocy literatury w życiu każdego człowieka. Odczytanie bowiem tej powieści tylko przez pryzmat detektywistycznego śledztwa sprowadza ją do szeregu dobrych, ale jednak wielu już, kryminałów, a co za tym idzie, umniejsza wartość tej wyjątkowej prozy, sprowadzając ją do poziomu czytadła na długie jesienne wieczory.
Jestem zdecydowanie za pierwszym stanowiskiem, dlatego odczytuję w "Grze Anioła" echo własnych pragnień zmierzenia się z materią słowa i obawiam się, abym nie spotkała na swej drodze podobnego pryncypała, co Marton. Wszystkim zaś miłośnikom Cmentarza Zapomnianych Książek, pasjonatom literatury, zmagającym się ze słowem pisanym polecam lekturę "Gry Anioła" jako wyśmienitą zabawę intelektualną i literacką.
Opinia bierze udział w konkursie