- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
eń, ale kiedy go uniosłem, drzwi skrzypnęły i zrozumiałem, że są otwarte. Lekko je pchnąłem. Niczym niezmącona cisza musnęła mi twarz. Przede mną rozpościerał się niebieskawy półmrok. Zdezorientowany, odważyłem się zrobić parę kroków. Odblask ulicznych świateł migotał w powietrzu, wydobywając z mroku ulotne obrazy nagich ścian i wypaczonej podłogi. Dotarłem do sali, która w mej pamięci jawiła się wykładana aksamitem i pełna eleganckich mebli. Teraz ziała pustką. Zalegający na podłodze kurz mienił się niczym piasek w pobrzasku żarówek oświetlających uliczne plakaty. Szedłem po nim, zostawiając za sobą ślady w popiele. Nigdzie nie było ani gramofonu, ani foteli, ani obrazów. Z popękanego sufitu wystawały sczerniałe belki. Płaty farby zwisały ze ścian niczym liany. Stanąłem w korytarzu prowadzącym do pokoju, w którym spotkałem Chloé. Pokonałem ów mroczny tunel, dochodząc do drzwi, które nie były już białe. W miejscu gałki była dziura, jakby wyrwany został cały zamek. Wszedłem do pokoju. Sypialnia Chloé była wielką czarną norą o zwęglonych ścianach, pozbawioną dużej części dachu. Mogłem dostrzec kłęby ciemnych chmur płynących po niebie i księżyc, otaczający srebrną aureolą metalowy szkielet łóżka. Za plecami usłyszałem skrzypienie podłogi. Natychmiast odwróciłem się, zdając sobie sprawę, że nie jestem sam. W tle korytarza odcinała się sylwetka mężczyzny. Nie mogłem dojrzeć jego twarzy, ale byłem pewny, że mnie obserwuje. Stał przez chwilę, nieruchomy jak pająk, dopóki nie ruszyłem w jego stronę. W mgnieniu oka cofnął się w mrok i kiedy dotarłem do salonu, nikogo już tam nie było. Snop światła z żarówek okalających afisz po drugiej stronie ulicy na sekundę zalał salę, wydobywając z mroku kupę gruzu przy ścianie. Podszedłem tam i klęknąłem przy strawionych przez ogień zgliszczach. Coś z nich wystawało. Palce. Zacząłem odgarniać popiół, spod którego ukazał się zarys dłoni. Złapałem i pociągnąłem, i zobaczyłem, że jest odcięta w przegubie. Rozpoznałem ją, choć dopiero teraz mogłem stwierdzić, że ręka dziewczynki nie była z drewna, tylko z porcelany. Rzuciłem ją z powrotem na stertę gruzu i odszedłem. Zastanawiałem się, czy rzeczywiście kogokolwiek przed chwilą widziałem, bo na zakurzonej podłodze nie było innych śladów poza moimi. Znalazłszy się na ulicy, stanąłem przy budynku, by, całkiem zdezorientowany, przyjrzeć się oknom na pierwszym piętrze. Obok przechodzili rozbawieni ludzie, nie zwracając uwagi na moją osobę. Usiłowałem wypatrzyć pośród przechodniów niepokojącą postać. Wiedziałem, że gdzieś tu jest, być może nawet całkiem blisko, i obserwuje mnie. Po jakimś czasie przeszedłem na drugą stronę ulicy i wcisnąłem się do wąziutkiej i zatłoczonej kawiarni. Zdołałem jakoś przedostać się do baru. - Co podać? - zapytał barman na mój widok. Miałem sucho w ustach. - Piwo - odparłem bez namysłu. Gdy zajął się nalewaniem piwa, przechyliłem się ku niemu. - Orientuje się pan może, czy ten lokal naprzeciwko, El Ensue?o, działa jeszcze, czy nie? Barman postawił kufel i spojrzał na mnie jak na wiejskiego głupka. - Nie działa, i to już od piętnastu lat - fuknął. - Żartuje pan. - Nie, nie żartuję. Jak się spalił, tak już nie odpalił. Zamknięty na amen. Szanowny pan życzy sobie coś jeszcze? Pokręciłem głową. - Cztery centymy. Zapłaciłem i nie tknąwszy piwa, wyszedłem. Następnego dnia stawiłem się w redakcji znacznie wcześniej niż zazwyczaj, by od razu udać się do mieszczącego się w piwnicy archiwum. Z pomocą archiwisty Matiasa i kierując się słowami barmana, przystąpiłem do sprawdzania stron tytułowych ,,La Voz de la Industria" sprzed piętnastu lat. Po czterdziestu minutach natrafiłem wreszcie na informację, właściwie notkę. Pożar miał miejsce o świcie w dniu Bożego Ciała 1903 roku. Sześć osób zginęło w płomieniach: jeden klient, cztery zatrudnione w lokalu dziewczęta i usługująca dziewczynka. Zarówno policja, jak i straż pożarna uznały, iż przyczyną pożaru było zaprószenie ognia od lampy naftowej, aczkolwiek proboszcz pobliskiej parafii skłonny był dopatrywać się czynników boskich i interwencji Ducha Świętego. Wróciwszy do pensjonatu, wyciągnąłem się na łóżku, usiłując zapaść w sen. Wyjąłem z kieszeni wizytówkę owego dziwnego dobroczyńcy, którą znalazłem w swojej dłoni, gdy obudziłem się w łóżku Chloé, i raz jeszcze przeczytałem w półmroku skreślone na odwrocie słowa. ,,Wielkie nadzieje". * * * koniec darmowego fragmentu zapraszamy do zakupu pełnej wersji Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA ul. Marszałkowska 8 00-590 Warszawa tel. 22 6211775 e-mail: Dział zamówień: 22 6286360 Księgarnia internetowa: Wersja elektroniczna: MAGRAF , Bydgoszcz
książka
Wydawnictwo Muza |
Data wydania 2017 |
z serii Cmentarz Zapomnianych Książek |
Oprawa miękka |
Liczba stron 608 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwo: | Muza |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Rok publikacji: | 2017 |
Wymiary: | 145x205 |
Liczba stron: | 608 |
ISBN: | 978-83-287-0887-7 |
Wprowadzono: | 04.10.2017 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.