Suzanne Collins od zawsze była jedną z tych autorek, które trafiają do mnie za pomocą każdej książki. Nieważne czy piszą o młodej kobiecie walczącej z ustrojem, czy o młodym chłopcu, który potknął się o coś w pralni i wpadł do Podziemia Nowego Jorku.
Za każdym razem traciłam serce. Każda skończona książka wywoływała iście grobowy nastrój. Chwilową euforię szybko zastępował smutek, ponieważ żadna seria nie trwa wiecznie. "Gregor i Kod Pazura" jest ostatnią pozycją z cyklu: Kroniki Podziemia. Mogłabym zacząć rozpaczać. Będąc szczerą - właśnie to robię, ale muszę ostatni raz zachęcić Was do poznania się z Gregorem.
Ostania próba
Ten chłopak to postać, która daje nadzieję.
Jest pionkiem w grze światów, a jednocześnie wytycza własne ścieżki. Collins stworzyła go od podstaw, ale pozwoliła by Gregor z każdą przewróconą stroną, rozwijał się według własnego upodobania. Czasami zapominałam, że ma tylko trzynaście lat.
Autorka wykreowała bohaterka, który pod wpływem tragicznych wydarzeń zbyt wcześnie przyobleka się w powagę, ale nie pozwoliła mu całkowicie wydorośleć. Zbalansowała mądre słowa i heroiczne czyny zachowaniami typowymi dla nastolatków.
Równocześnie swoje wysiłku skupiła na kilku innych polach. Pokaźną porcją uwagi i pracy obdarowała również postacie poboczne. Po lekturze całego cyklu trudno nie przyznać, że każdy z osobna nabrał charakteru i nie było szans by poplątać się wśród stworzonych sylwetek. Razem z Gregorem były filarami, na których opierał się świat przedstawiony i akcja.
Collins naszych bohaterów osadziła w świecie, którym wciąż targają wojny. Wewnętrzne, zewnętrzne, międzygatunkowe... nie ma im końca, a każda kolejna napędzana jest przez przepowiednię, którą Sandwich zostawił na ścianach komnaty.
Autorka nie tylko podjęła newralgiczny temat, ale zrobiła to z klasą i prawdziwym wyczuciem. Właśnie ze względu na brutalne skądinąd sceny walki oraz nieustanne okrutne przeciwności książka ma szansę trafić nie tylko do młodszych czytelników. Dorośli również się tutaj odnajdą. Może nawet lepiej niż dzieci czy młodzież, ponieważ Collins nie przebiera w słowach. Nie omija prawd i chociaż trzeba przyznać, że jej styl i autentyzm scen wzrastają wraz z kolejnymi tomami - rosną razem z Gregorem i jego umysłem.
Bajka? Zdecydowanie nie.
To prawdziwa podróż - Gregor dorasta nie tylko zewnętrznie, ale przede wszystkim wewnętrznie. Poruszane tematy - bardzo aktualne w świetle obecnych wydarzeń na świecie - dotykają malutkiej cząstki wewnątrz nas, której nie może tknąć telewizja czy radio. Otwierają oczy i zmuszają do reakcji.
Podziemie to nie jest baśniowy świat, a ta historia to nie bajka na dobranoc.
Do ostatniej strony autorka konfrontuje nas z wieloma faktami. Musimy myśleć, musimy podejmować decyzje, to co przekazywane i w co powszechnie się wierzy - nie zawsze jest prawdą. Fabuła i główny zamysł, dla którego powstała książka, dopełniają się na każdym polu. Akcja nie zwalnia nawet na chwilę, ale często oddaje miejsce gestom, cichym słowom, wybuchom zszarganych emocji.
Dialogi, kreacje bohaterów, świat przedstawiony - nie ma tu słabych punktów. Przynajmniej ja ich nie widzę. Jestem nasycona, zadowolona, że w końcu poznałam całą historię, a jednocześnie trochę smutna, że to już koniec. Wiele wyciągnęłam z tego cyklu, wiele się nauczyłam i zrozumiałam.
"Gregor i Kod Pazura" to zakończenie, które trafia prosto w punkt i w żadnym momencie nie traci formy, którą wcześniej założyła sobie autorka.
Byle więcej takich książek!