Korea Północna fascynowała mnie od zawsze. Pamiętam opowieści stryja, który kilkadziesiąt lat temu wysłany został w delegację do tego zamkniętego dla świata kraju. Wraz z grupą polskich inżynierów zakładali linię energetyczną. Czy wiecie, że to Kim Dzong Un wymyślił hamburgera? Że do północnokoreańskiej partii komunistycznej wbrew pozorom nie należy każdy, tylko wybrani, Ci ze znakomitym rodowodem? A Koreankom nie przystoi jeździć na rowerze? Autor "Gwiazdy Północy" miał tę okazję by zobaczyć ten odizolowany kraj od środka. W 2012 roku obchodzono stulecie narodzin Kim Ir Sena, założyciela Komunistycznej Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Był to czas kiedy zapanowała chwilowa odwilż pomiędzy koreańskim dyktatorem a światem, dzięki czemu kilkudziesięciu zachodnich dziennikarzy i turystów miało możliwość wzięcia udziału w obchodach. To właśnie ta wizyta zainspirowała D.B Johna do napisania książki, której akcja toczy się na półwyspie koreańskim. Proces twórczy trwał pięć lat, jednak teraz możemy cieszyć się dziełem z najwyższej półki.
W 1988 roku z plaży w Korei Południowej, porwana zostaje dwójka ludzi. Jedną z nich jest studentka pochodzenia amerykańsko-koreańskiego. Dwadzieścia lat później siostra bliźniaczka uprowadzonej zostaje zwerbowana przez CIA i wysłana do Korei w charakterze szpiega. Jenny przez te wszystkie lata od zniknięcia siostry, wierzyła że kobieta nadal żyje. Wyjazd do kraju potężnego dyktatora jest dla niej szansą na wszczęcie prywatnego śledztwa. Już wkrótce znajduje dowody na to, że miała rację.
Nie tylko reportaże, książki faktu oraz filmy dokumentalne, pozwalają czytelnikowi zajrzenie za żelazną kurtynę, jaką nadal jest otoczona Korea Północna. Na przykładzie "Gwiazdy północy" śmiało mogę powiedzieć, że również książki kryminalne mogą przedstawiać rzeczywistość, odartą z pozorów. Autor był, widział, doświadczał, zadawał pytania na które często nie było dobrych odpowiedzi tylko wymuszone strachem formułki. Mieszkając w Korei Południowej, gdzie przeprowadzał wywiady z uciekinierami z Korei Północnej, uzyskał przerażający obraz kraju gdzie
panuje bezwzględny reżim i manipulacja. Powieść ta to nie tylko znakomity thriller szpiegowski. To również próba zainteresowania czytelnika losem milionów, żyjących w więzieniu ludzi, którzy są ofiarami codziennego prania mózgów. Część wydarzeń inspirowana była faktami, Obóz 22 istnieje naprawdę. Jak setki innych obozów koncentracyjnych, gdzie pracują ludzie niewygodni dla systemu. Są przetrzymywani w warunkach uwłaczających ludzkiej godności, gdzie prawa człowieka notorycznie są łamane. Jednak Ci ludzie nie wiedzą, że mają jakiekolwiek prawa. Jest to jedna z nielicznych książek szpiegowskich, w których na głównego bohatera wybrano kobietę. Nie jestem pewna czy z wykładowcy uniwersyteckiego w tak krótkim czasie da się zrobić Jamesa Bonda, jednak w wykonaniu D.B Johna metamorfoza wyszła jak najbardziej profesjonalnie. Jenny jest odważna, inteligentna i przede wszystkim zdesperowana. Autor poruszył tutaj kwestię swoistej więzi, która wytwarza się tylko w przypadku bliźniąt jednojajowych. Ponoć mają one zdolność współodczuwania-wiedzą kiedy drugiemu z nich dzieje się krzywda. Nasza bohaterka przez 20 lat czuła, że jej siostra żyje i kiedy nadarzyła się okazja, nie zawahała się i wyruszyło w samo centrum okrutnego reżimu. I to właśnie tam poznała dwójkę pozostałych bohaterów, które sprawiły, że wprost nie mogłam oderwać się od przerzucania kolejnych stron. Pierwszą z nich jest Pani Moon, osoba która jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zawładnęła moim sercem. Kobieta, codziennie rano wsiada do ciężarówki, która zawozi ją na pole kukurydzy. Codziennie zmuszana jest do ciężkiej pracy, pije wodę z rowu i nie ma jakiejkolwiek nadziei na lepszą przyszłość. Pewnego dnia w krzakach znajduje balon z workiem, który skrywa parę wełnianych skarpet i ciastka. Chociaż grozi za to śmierć, kobieta decyduje się sprzedać znalezione dobra na targu. Takich ludzi można znaleźć jedynie w krajach ogarniętych wojną, gdzie panuje głód a jedyną szansą na przeżycie jest zostanie drapieżnikiem bez strachu i skrupułów. Pani Moon jest jedną z najsilniejszych postaci kobiecych jakie dane mi było spotkać. Oszukuje, kolaboruje, walczy o przeżycie. Kiedy Koreę Północną dotknęła klęska głodu (1995) to właśnie dzięki takim kobietom wielu rodzinom udało się przetrwać. Choć przecież według rządowej propagandy nie było głodu był "żmudny marsz". Pytanie tylko do czego?
Kolejną niesamowitą postacią, która na samym początku napsuła mi sporo krwi, był pułkownik Cho. Człowiek ten wiedzie spokojne życie u boku żony oraz synka. Ponieważ jest zasłużonym członkiem partii, zostaje wysłany do Stanów Zjednoczonych by rozpocząć negocjacje z Amerykanami. Jeśli misja zostanie zakończona sukcesem ma szansę na otrzymanie awansu. Rozpocznie się długotrwały proces studiowania drzewa genealogicznego Cho, w poszukiwania zdrajców, przeciwników reżimu i kryminalistów. Ponieważ pułkownik został adoptowany i nie zna swojej biologicznej rodziny, boi się jakie brudy mogą wypłynąć na wierzch. Może stracić nie tylko pracę ale również życie. A przecież Cho kocha to co robi i wydaje się, że naprawdę wierzy w partyjną ideologię i wielkiego przywódcę.
To w jaki sposób autor połączył losy trójki naszych głównych bohaterów jest po prostu fenomenalne. Każda z tych postaci przechodzi długą drogę i poddawana jest dogłębnej metamorfozie. Są niczym kolorowe ptaki na tle szarej rzeczywistości. Jeśli spojrzymy na nich z bliska dostrzeżemy, w ich twarzach odbicia smutnych i zmanipulowanych obywateli Korei Północnej. Są to postaci symboliczne, które odzwierciedlają los żywych ludzi.
Autor postrzega Koreę Północną jaką pulsującą, czarną gwiazdę, która tylko czeka na katalizator, prowadzący do jej wybuchu. Dyktator Kim Dzong Il, macha szabelką i grozi państwom Zachodu. I choć gra toczy się o losy całego świata to obywatele kraju, nie wiedzą że ten świat istnieje. Jest Korea i są obcy, mordercy i uzurpatorzy, których należy nienawidzić. Mówi się, że Koreańczycy to naród zmanipulowany i uciemiężony. Jednak większość nie zdaje sobie sprawy z faktu, że ludzie Ci nie znają innego życia. Nie wiedzą czym jest internet, nie wiedzą jak żyją Europejczycy czy Amerykanie, a czego nie znamy za tym nie tęsknimy prawda? Właśnie to jest w tej książce najsmutniejsze, że ludzie Ci choć żyją w wiecznym strachu, nie mają dokąd uciec, nawet w marzeniach. Nie ma dla nich alternatywy. Obraz Korei Północnej wyłaniający się z kart powieści, jest przerażający. Dzieci grzebiące w odchodach zwierząt w poszukiwaniu niestrawionych ziaren, torturowani więźniowie obozów koncentracyjnych, miliony wędrujących po ulicach jednakowych zombie, którym przyklejono uśmiech na usta. A czytelnik czuje się bezsilny, bo wie że nie jest w stanie nic zrobić.
Musimy jednak pamiętać, że choć osadzona w tak smutnej rzeczywistości, książka ta jest thrillerem politycznym i ma służyć niesieniu rozrywki. Fakt, że skłania do myślenia i dyskusji działa tylko na jej korzyść. Autor jest mistrzem w budowaniu dramaturgii a poszczególne rozdziały kończą się cliffhangerami na miarę "Gry o tron". Książka ta z pewnością skłoni niektórych czytelników do zastanowienia się nad tym w jakich czasach żyją i docenienia tego, że mieszkają w "normalnej" rzeczywistości pełnej kolorów. Ktoś powiedział, że jeśli mielibyśmy przeczytać tylko jedną książkę w tym roku, to zdecydowanie musi to być "Gwiazda północy". Podpisuję się pod tym obiema rękami. Więc na co czekacie?
Opinia bierze udział w konkursie