Ten kto jest ze mną od dłuższego czasu doskonale wie, że mam obsesję na punkcie ksiażek Agaty Przybyłek. Czemu? Kompletnie nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nigdy jakoś szczególnie nie przepadałam za książkami z tego gatunku i to na dodatek polskimi, a tu proszę!
Jest to już nie wiem która z kolei książka Agaty, jaką przeczytałam w swoim życiu. I choć muszę przyznać, że ta podobała mi się nieco troszkę mniej od poprzedniej. To nie ze względu na jakiś konkretny powód, tylko właśnie przez samą historię.
Nie znaczy to jednak, że ta książka jest zła, o nie! Jest cudowna, piękna i bardzo ciekawa w odbiorze. Bardzo podobało mi się to, że książka jest napisana jak gdyby z perspektywy osób żyjących w teraźniejszości ale i przeszłości. Niby wydawałoby się, że te dwie historie nie mają ze sobą żadnego powiązania, ale jednak końcówka książki wiele wyjaśnia! Julian i Basia to moje ukochane postacie. Było mi ich tak bardzo szkoda, że aż im współczułam. To rodzeństwo, które obecnie mieszka w mieszkaniu komunalnym. Nie stać ich praktycznie na nic, a Basia musi bardzo ciężko pracować żeby opłacić opłaty... Jednak przez przypadek ich życie całkowicie się odmienia. Nie tylko za sprawą dziwnego i tajemniczego przypadku, ale również ma to związek z miłością jaką na swojej drodze spotykają główni bohaterowie. Śmiało zatem można powiedzieć, że wszystkie te postacie z przeszłości i przyszłości połączyło pewne magiczne drzewo, które wiele w tej książce symbolizuje.
Nie mogę jednak ukryć, że ta książka wywarła na mnie spore wrażenie, pobudziła wszystkie moje zmysły, zmusiła do refleksji nad życiem, nad istotą miłości.
W książce Historia naszych pożegnań na szczęście nie zabrakło tego, co najbardziej uwielbiam. A mianowicie ciszy i spokoju, takiego zatrzymania, obejrzenia się za siebie. W książkach Agaty nikt nie biegnie, nie ma tego pośpiechu. Tutaj każdy zatrzyma się aby obejrzeć przyrodę, spojrzeć na spadające krople deszczu, powąchać ciasto, które w danym momencie się piecze. To są te elementy za które kocham jej książki, za tą całą sielankowość, której w dzisiejszych czasach praktycznie nie ma.
Warto jest jeszecze wrócić i na chwilę zatrzymać się przy postaci Juliana. No on mnie wręcz urzekł, muszę to napisać, ale jego postać wzbudziła we mnie tyle uczuć. Chyba każda kobieta chciałaby takiego mężczyznę przy swoim boku, niezwykle uczuciowego, pełnego wrażliwości...
O czym jest ta książka? Przede wszystkim o miłości, o uczuciu, o trudnym życiu, o codzienności. Zdecydowanie polecam ją każdemu.
Opis fabuły
Basia i Julian od jakiegoś czasu ledwo wiązali koniec z końcem. Mieszkają w mieszkaniu socjalnym, bo nie stać ich na nic innego. Każde z nich ciężko pracuje na opłaty, czynsz i tym podobne. Baśka pracuje jako kucharka i ledwie sobie radzi z obowiązkami, a ma ich na głowie całkiem sporo. Jakby tego było mało, zgłasza się dodatkowo do pewnej pracy, ma bowiem zajmować się pewną staruszką, która potrzebuje pomocy. W zamian za to jej starsza już imienniczka opowiada jej historie wielkiej miłości.
Basia również całkiem przez przypadek napotyka na pewnego mężczyznę. Dziwny zbieg okoliczności i ich przypadkowe spotkanie wiele zmienia w ich życiu.
Julian z kolei opowiada Baśce pewną historię o Niemcu i Annie. Tutaj również będziecie zdziwieni, bo ta opowieść też nie jest przypadkowa i wiele wprowadza do książki.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Czwarta strona.