Już po okładce i tytule widać, że będzie to powieść obyczajowa z wątkiem romansu, lub taki pełnowymiarowy romans. To znaczy, ja tak pomyślałam po zobaczeniu tej okładki. Jednak kiedy przeczytałam opis, stwierdziłam, że może to być obyczajówka z takim rozbudowanym wątkiem tajemniczym, czy coś w ten deseń. No cóż. Tego, co zaserwowała Kamila Cudnik, się kompletnie nie spodziewałam.
Główną bohaterką jest Sara. Kiedy poznałam ją na początku książki, wzbudziła ona moje współczucie. Jednak nagła bezinteresowność oraz praktycznie niechęć ze strony męża jest okropnie przykra i było mi szkoda tej bohaterki, kiedy słuchała tych wszystkich złych słów z jego strony.
Nie mogę powiedzieć, że jest to bohaterka w stu procentach pozytywna. W pewnym momencie wykazała się tak dużą głupotą, że mnie autentycznie zabrakło słów. Miałam wówczas ochotę nią potrząsnąć i to solidnie.
O Tomaszu, czyli mężu głównej bohaterki wolałabym za bardzo się nie wypowiadać. Ilekroć otwierał usta i wypowiadał kompletne pierdoły, podnosił mi tylko ciśnienie. Muszę jednak przyznać, że pod względem psychologiczny został on przez autorkę naprawdę świetnie wykreowany. Jego działania nie są zrobione, że tak powiem, na siłę, ale zostały zrobione naturalnie. Jest to jeden jedyny plus, jaki mogę przypisać tej postaci.
Moją ciekawość wzbudził Sergiusz, który jest reporterem wojennym i co rusz wyjeżdża w kolejne rejony ogarnięte wojną, aby przedstawić innym te tragedie. Wydał mi się on naprawdę w porządku człowiekiem, który jest tak zwyczajnie, po ludzku dobry. W niektórych rozdziałach autorka postawiła Sergiusza w roli narratora i przedstawiła jego relację z pobytu w Syrii. Wszystko to było opisane bardzo szczegółowo i choć w pewnym stopniu jest to pewnie fikcja literacka, to jednak te fragmenty poruszyły mnie najbardziej.
Już od razu napiszę tutaj, że to nie jest taka książka, o której myślicie, patrząc na tytuł. Nie jest to tylko i wyłącznie historia o miłości. Ta powieść zawiera w sobie coś zdecydowanie lepszego niż tylko sam romans. Mogę powiedzieć, że tak do mniej więcej połowy, przewijają się te wątki romantyczne, a potem akcja zaczyna pędzić, a napięcie narasta.
Przyznam się szczerze, że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. A jednak autorka stworzyła taką historię, która wciąga, zaskakuje na każdym kroku oraz wzbudza ogromne emocje. Po skończeniu Historii miłosnych nie jestem w stanie uwierzyć, że naprawdę jest to debiut literacki autorki. Po prostu dla mnie ta książka jest tak dobra, że mogłabym powiedzieć, że napisała to autorka znanych już książek.
Jedynym zarzutem, jaki mam do tej książki, jest tytuł i okładka. Według mnie nie pasują one za bardzo do tej historii, a przez to wprowadzają w błąd. Tytuł w żywe oczy sugeruje, że jest to literatura romantyczna, podczas kiedy pojawiają się tutaj również elementy thrillera psychologicznego oraz sensacji.
Jest to jeden z najlepszych debiutanckich powieści, jakie miałam okazję czytać w całym swoim życiu. Jeżeli poszukujecie książki, która wciągnie Was od pierwszej strony i jest nie tylko prostym romansem czy obyczajówką, to serdecznie polecam Wam tę powieść.